Haniebne kłamstwa ambasadora Rosji. Gorąco podczas briefingu pod MSZ
W środę do MSZ został wezwany ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew. Po wyjściu z resortu, dyplomata odpowiedział na kilka pytań dziennikarzy. Nie obyło się bez oczywistych kłamstw na temat wojny w Ukrainie. Andriejew powtarzał propagandowe tezy powielane m.in. przez ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa.
23.03.2022 | aktual.: 23.03.2022 13:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosyjski ambasador został wezwany do MSZ w związku z uzasadnionym podejrzeniem polskich służb, że 45 osób pracujących w Polsce dla Rosji pod tzw. przykryciem dyplomatycznym, prowadziło w naszym kraju działalność wywiadowczą. Nieoficjalnie wiadomo, że osoby te zostaną wydalone z Polski.
Andriejew przekonywał, że oskarżenia polskich służb są bezpodstawne, a osoby, którym zarzuca się szpiegostwo, prowadziły normalną działalność dyplomatyczną. Dodał, że Rosja ma prawo do "kroków odwetowych na zasadzie wzajemności".
Dyplomata zapewnił ponadto, że ambasada Rosji w Warszawie będzie działać nadal.
Zobacz też: Rosja a broń jądrowa. Wiceszef MON: trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność
Wojna w Ukrainie. Ambasador Rosji powtarza kłamstwa Kremla
Dziennikarze pytali Andriejewa o wojnę w Ukrainie, zwłaszcza o cele cywilne atakowane w tym kraju przez Rosjan. Dyplomata wbrew faktom zaprzeczył, by takie zdarzenia miały miejsce. - Stosujemy broń wysoko precyzyjną i wyłącznie przeciwko celom militarnym - przekonywał.
Dopytywany o katastrofę humanitarną, jaka panuje obecnie w Mariupolu, ambasador stwierdził, że w mieście tym "fanatyczni naziści bronią się chowając za placami cywilów". - Robimy wszystko co możliwe, żeby oszczędzać życie cywilów, ale z powodu działań nazistów, oczywiście są ofiary cywilne - oświadczył.
Według niego wszelkie doniesienia o zbrodniach armii rosyjskiej na ludności cywilnej w Ukrainie to "dezinformacja" i "same fejki".
Pytany o ponad setkę dzieci, które zginęły od początku inwazji Andriejew odpowiedział pytaniem o to "ile dzieci zabito w Donbasie przez osiem lat". Nie umiał jednak sprecyzować ile konkretnie dzieci rzekomo zginęło z rąk Ukraińców.
Jeden z dziennikarzy zapytał, czy podczas negocjacji pokojowych Rosja weźmie pod uwagę to "co mówi wolny świat". - Co to jest "wolny świat"? To ci sami, którzy bombardowali Jugosławię, Libię, Syrię, Irak, Afganistan? To jest "wolny świat"? - zareagował Andriejew, powielając propagandowy przekaz Kremla.
Dodał, że pokój w Ukrainie zostanie zaprowadzony gdy Rosja osiągnie cele "specjalnej operacji wojskowej". Powtórzył też nierealne warunki stawiane przez władze w Moskwie. Zgodnie z nimi Ukraina powinna ogłosić neutralność oraz zrezygnować z członkostwa w NATO, a także przejść "denazyfikację" i demilitaryzację".
Andriejew stwierdził, że Ukraina prowadzi wobec Moskwy "wrogą politykę" zagrażającą bezpieczeństwu Rosji. Skłamał dodając, że Kijów od aneksji Krymu "codziennie ostrzeliwała Donbas. Zdaniem dyplomaty, gdyby Rosja nie weszła na Ukrainę, wojska ukraińskie wkrótce wkroczyłyby do obwodów ługańskiego i donieckiego.
Pytany o protesty antywojenne w Rosji, ambasador stwierdził, że są one "bardzo nieliczne". - Przytłaczająca większość naszego społeczeństwa jest z prezydentem (Władimirem Putinem - red.) - dodał.
Przeczytaj też: