Strategia obrony Polski. Wywiad doskonale wie, kiedy może nastąpić atak
Przy planowaniu obrony Ukraińcom bardzo pomogły państwa NATO. Nie tylko udostępniły informacje wywiadowcze, ale także wsparły przygotowanie planów strategicznych i taktycznych, na podstawie których udało się zatrzymać rosyjską ofensywę. Czy Polska ma przygotowany podobny plan?
03.09.2022 | aktual.: 29.11.2022 10:41
Obecnie najważniejszym dokumentem resortu obrony narodowej, który określa założenia strategiczne, jest raport ze Strategicznego Przeglądu Obronnego, który został opracowany w 2016 roku. W obecnej sytuacji międzynarodowej jest on już w większości swoich założeń nieaktualny. W 2020 roku prezydent Andrzej Duda zatwierdził Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, która jest najważniejszym dokumentem, stanowiącym podstawę do planowania działań systemu bezpieczeństwa w czasie pokoju, konfliktu i wojny.
Przygotowany przez ekipę Antoniego Macierewicza Strategiczny Przegląd Obronny zakładał, że "do 2032 roku Moskwa utrzyma agresywną linię w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa". "Stwarza to bezpośrednie zagrożenie dla Polski oraz innych państw wschodniej flanki NATO, z uwagi na asymetrię potencjałów militarnych pomiędzy Rosją i wspomnianymi państwami. (...)" - można przeczytać w dokumencie.
"Rosja jest gotowa destabilizować sytuację w innych państwach i podważać ich integralność terytorialną, jawnie łamiąc przy tym prawo międzynarodowe. Podejmowane przez nią działania są często maskowane i prowadzone poniżej progu wojny. Wywołanie przez Moskwę konfliktu o skali regionalnej, z udziałem jednego lub kilku państw członkowskich NATO, jest realną perspektywą. Możliwe jest również prowokowanie konfliktów zastępczych w różnych częściach świata, w celu tworzenia nowych pól nacisku na państwa Zachodu" - napisano.
Ministerstwo zakładało, że "podstawą Sił Zbrojnych RP pozostaną wojska operacyjne wspierane przez Wojska Obrony Terytorialnej, przygotowane m.in. do neutralizowania wrogich działań poniżej progu wojny". Sposób wypełnienia zadań tego typu sprawdził się podczas kryzysu na granicy z Białorusią. Zawiodła jednak logistyka, która nie nadążała za potrzebami operacji.
Nowy minister, nowa wizja
Od czasów rządów PO-PSL nie zmieniała się ogólna strategia rozwoju Wojsk Lądowych. Nadal zakładany jest rozwój artylerii lufowej i rakietowej oraz prace nad nowym czołgiem we współpracy z zagranicznymi partnerami. Według MON ma to umożliwić w połączeniu z nowymi śmigłowcami szturmowymi, "efektywny manewr ogniowy".
Zmienia się za to strategia wykorzystania Marynarki Wojennej. Macierewicz zakładał, że "dzięki wzmocnieniu nabrzeżnych jednostek rakietowych, załogowym i bezzałogowym platformom rozpoznawczym, nowoczesnym technikom walki minowej, a także nowym okrętom podwodnym, radykalnie wzrosną możliwości obrony Wybrzeża". "Wymienione wyżej zmiany przyczynią się do budowy polskiego kompleksu antydostępowego" - podkreślano.
Minister Błaszczak zmienił te priorytety tuż po odejściu poprzednika. Rozbudowa nadbrzeżnej artylerii została wyhamowana, a główną rolę w obronie Wybrzeża mają odgrywać fregaty programu "Miecznik". One uzyskały priorytet kosztem okrętów podwodnych, których Błaszczak nie jest największym fanem.
W powietrzu również nastąpiła zmiana. Wcześniej mówiło się, że F-35A zostaną uzupełnione przez kolejne zakupy samolotów F-16 Jastrząb, tymczasem m.in. Błaszczak zdecydował się kupić erzac samolotu wielozadaniowego i do Polski trafią szkolno-bojowe FA-50.
Takie zmiany są istotne ze względu na założenia ogólnej doktryny obronnej, która jest opracowywana w symbiozie z planami rozwoju Sił Zbrojnych, co obejmuje także prowadzone zakupy. Każdy zakup, który nie jest ujęty w Planie Modernizacji Technicznej, wpływa także na strategiczną koncepcję obrony kraju. Po ostatnich zakupach koncepcję Macierewicza z 2016 roku i Dudy z 2020 roku należałoby uaktualnić. Zwłaszcza w perspektywie planów utworzenia kolejnych dwóch dywizji.
Jawne i tajne
Powyższe informacje, dość ogólne, ale pokazujące kierunek, jakim będzie podążała strategia obrony państwa, są jawne.
- Plany obrony są tworzone na dwóch poziomach. Jeden to jest nasze narodowe planowanie, które formalnie zaczyna się od Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, która jest jawna oraz zatwierdzana przez prezydenta, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, Polityczno-Strategiczna Dyrektywa Obronna Rzeczypospolitej Polskiej – mówi dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Ta już jest niejawna, podobnie jak wszystkie inne dokumenty planistyczne tworzone już na potrzeby wojska przez Sztab Generalny. Druga sprawa to sojusznicze plany ewentualnościowe NATO tworzone przez Sojusz i zatwierdzane przez najwyższe gremia – wiadomo, że takie plany zatwierdziło NATO w 2020 roku na ostatnim szczycie – wyjaśnia ekspert.
Można jednak wysnuć pewne wnioski na podstawie prowadzonych ćwiczeń sztabowych, jak np. Zima-17, czy Zima-20. W obu przypadkach klęskę poniosła taktyka forsowana przez cywilnych nadzorców wojska. Kiedy jednostki broniły się tuż za linią granicy, poniosły straty na poziomie 60 do 80 proc.
Po klęsce postanowiono powtórzyć ćwiczenia, a ustawienia symulacji zostały zresetowane. W nowym rozdaniu gen. Rajmund Andrzejczak rozmieścił jednostki zgodnie z zasadami sztuki wojennej, wyprowadził kontruderzenie z tyłów, odrzucił przeciwnika i przez 11 dni, do czasu, kiedy dotarły znaczne siły NATO, m.in. 4. Dywizja Piechoty. Uczynił to samo, co przed laty gen. broni w st. spoczynku Mirosław Różański - wykorzystując głębię operacyjną i wysoką mobilność jednostek pancernych i zmechanizowanych, zatrzymał wirtualnego przeciwnika.
W symulacji zakładano wówczas, że Polska zostanie całkowicie zaskoczona, a żadne sojusznicze jednostki nie będą znajdowały się na terytorium Polski. Jak pokazały doświadczenia niemal wszystkich wojen, wywiad doskonale wie, ze znacznym wyprzedzeniem, kiedy nastąpi atak. Amerykanie i Brytyjczycy już późną jesienią 2021 roku ostrzegły rządy państw środkowo-wschodniej Europy o rosyjskim ataku i rozpoczęli przegrupowanie sił. W tym przypadku polskie symulacje nie do końca odzwierciedlały rzeczywistość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz: Czy Polska jest gotowa na rosyjską agresję? Specjalista o "śmiertelnej pułapce"
W Sojuszu
Rozwiązania na poziomie taktycznym są z oczywistych względów niejawne. Żołnierze Sojuszu ćwiczą wszelkie zadania, które mieszczą się w ramach przyjętej przez NATO doktryny. Zarówno w przypadku działań konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych, w tym tych o charakterze partyzanckim. W polskich założeniach do tych drugich są przewidziani głównie żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
Każde państwo przygotowuje jednak żołnierzy do działań zarówno na poziomie krajowym jak i sojuszniczym, w tym ekspedycyjnym. Np. w przypadku działań nieregularnych istnieje jedynie ogólna koncepcja, która jest dostosowywana przez lokalne dowództwa do miejscowych warunków terenowych, ludnościowych, ekonomicznych i militarnych. W przypadku Polski założenia opracowuje Sztab Generalny, w odpowiednich ramach, ustalonych z sojusznikami.
Niekoniecznie dzieje się to, jak w przypadku Ukrainy, gdzie Amerykanie dostarczyli informacje i pomogli w przygotowaniu doktryny, systemu szkolenia i w końcu samych manewrów.
- Amerykanie z całą pewnością brali i biorą udział w planowaniu sojuszniczym. Czy w narodowym? Tu nie ma pewności, ale można podejrzewać, że byli konsultowani. Trzeba mieć świadomość, że sojusznicze wsparcie w hipotetycznej wojnie byłoby niezbędne – wyjaśnia dr Piekarski.
Z tego powodu polskie koncepcje strategiczne nie mogą funkcjonować w oderwaniu od założeń sojuszników. Każdy z planów musi funkcjonować w zazębiającym się środowisku, które powinno działać płynnie i w długoterminowej perspektywie. Niestety, z tym ostatnim w Polsce jest problem.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: Co teraz zrobi Moskwa? Tego problemu Rosja już nie ukryje