Polska chce się ubiegać o prawa Lapończyków? To zemsta za artykuł 7
Jeśli Finlandia podczas swojej prezydencji będzie naciskać w sprawie praworządności w Polsce, Polska będzie publicznie podnosić kwestię praw mniejszości lapońskiej - taką groźbę wobec przedstawiciela Helsinek miał wystosować stały przedstawiciel przy UE Andrzej Sadoś. MSZ zaprzecza jednak doniesieniom.
Od lipca Finlandia przewodzi Radzie UE. I od samego początku kraj rządzony przez lewicową koalicję zalazł za skórę polskim dyplomatom. W środę premier kraju Antti Rinne w Parlamencie Europejskim wezwał do powiązania kwestii funduszy europejskich z praworządnością i zapowiedział, że fińska prezydencja będzie przywiązywać dużą wagę do sprawy rządów prawa. Zaś podczas czwartkowej Rady ds. Ogólnych - spotkania ministrów ds. europejskich z 28 krajów Unii - organizowana była debata na temat stanu praworządności w Polsce.
Finowie postąpili wbrew ostrzeżeniom naszego rządu. Jak mówi WP źródło dyplomatyczne, polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś miał uprzedzać swojego fińskiego odpowiednika, że jeśli Finlandia będzie wywierać nacisk w sprawie praworządności i podnosić ten temat podczas spotkań Rady, Polska zacznie publicznie podnosić kwestię dyskryminacji Lapończyków (Saamów), czyli autochtonicznego ludu zamieszkującego północne rubieże Skandynawii.
Retoryczna obrona Lapończyków
Jak doniósł serwis Deutsche Welle, polski dyplomata przynajmniej raz wypomniał już Finom "kwestię lapońską". Stało się to podczas zamkniętego spotkania Komitetu Stałych Przedstawicieli. Zaś już po publikacji WP doniesienia te potwierdził fiński dziennik "Savon Sanomat". Gazeta cytuje przy tym fińską minister ds. europejskich Tytti Tuppuraisen, która stwierdziła, że kwestia rządów prawa wywołała gwałtowne reakcje ze strony Polski i Węgier. Według Finki, oba kraje próbują odwrócić uwagę od swoich problemów.
Zobacz także: Nietypowa sytuacja w studio. Paweł Rabiej dołącza do wydarzenia Wirtualnej Polski
Według informacji DW, Sadoś miał zaatakować Helsinki, "powołując się na ONZ-owski raport postulujący poprawę sytuacji fińskich Lapończyków". Ambasador miał na forum komitetu zapytać swojego fińskiego odpowiednika, "dlaczego Finlandia chce rozmawiać w Brukseli o Polsce, a nie o położeniu swych mniejszości etnicznych".
Chodzi prawdopodobnie o pochodzący z 2016 roku raport oenzetowskiej Rady Praw Człowieka. Raport opisuje m.in. spory o terytoria zamieszkiwane przez Saamów znanych z tradycyjnie koczowniczego trybu życia i wypasu reniferów. Samowie skarżą się na wkraczanie państwa i biznesu na ich terytoria, a także na brak ochrony ich praw oraz uznania ich za lud tubylczy. Ale uwagi ONZ dotyczą nie tylko Finlandii, ale również Szwecji i Norwegii.
Przeczytaj również: Rada Unii Europejskiej z prezydencją Finlandii. Dla Polski to może być kłopot
MSZ dementuje
Jak stwierdził rozmówca WP, uwagi polskiego dyplomaty zostały przyjęte z zażenowaniem. Polski MSZ dementuje jednak doniesienia o komentarzach ambasadora.
"Przypisywane Stałemu Przedstawicielowi RP przy UE w Brukseli sformułowania są nieprawdziwe, a łączenie przytoczonych przez Pana kwestii jest całkowicie nieuzasadnione. (...) W trakcie spotkania Stały Przedstawiciel RP przy UE nie wypowiedział przypisywanych mu słów na temat Laponii" - napisało w przesłanym WP oświadczeniu MSZ.
Nic nie wskazuje na to, by Finlandia odpuściła temat praworządności i artykułu 7. Czwartkowa dyskusja na temat Polski prawdopodobnie nie będzie ostatnią na ten temat. Na wrzesień planowana jest też debata na temat sytuacji na Węgrzech.
- Unia Europejska nie jest sklepem, w którym można wybierać sobie wartości. Wziąć trochę wolności słowa i praw człowieka, ale zostawić wolność prasy i niezależne sądy. Tak to nie funkcjonuje w demokracjach Zachodu - stwierdził w środę fiński premier.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl