PublicystykaKoziński: Polityka i pieniądze nigdy nie idą w parze. Zwłaszcza w roku wyborczym

Koziński: Polityka i pieniądze nigdy nie idą w parze. Zwłaszcza w roku wyborczym

W interesie PiS jest uporządkować kwestie oświadczeń majątkowych rodzin polityków. Bałagan w tej sferze, brak przejrzystości może się okazać kołem młyńskim u szyi przed wyborami.

Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki
Źródło zdjęć: © PAP
Agaton Koziński

26.05.2021 07:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sztuka uciekania jest zawsze trudna. Doświadcza tego właśnie obóz władzy. Najbardziej Mateusz Morawiecki. Jeszcze tydzień temu cierpliwie tłumaczył zawiłości Polskiego Ładu. W kolejnych programach publicystycznych zastanawiano, się, czy PiS tym programem już zapewnił sobie kolejną wyborczą wygraną, czy to jednak za mało. Przedstawienie projektu zmian gospodarczo-społecznych zapowiadało się jako najważniejsze zdarzenie polityczne wiosny.

Ale minęło kilka dni, a język opisu polityki mocno się zmienił. Widać, że rzeczywistość dogoniła uciekające PiS. To nie jest tak, że Polski Ład już znikł. Nie, on w głowach Polaków jest ciągle obecny. Ale rozmowy o nim odbywają się równolegle z takimi kwestiami jak uprowadzenie samolotu Ryanair nad Białorusią, konfliktu wokół kopalni Turów, doniesień NIK do prokuratury w sprawie "wyborów kopertowych" czy majątku premiera, który opisała szczegółowo Wirtualna Polska. I każda z tych kwestii dla obozu władzy stanowi kłopot.

Ekskluzywny klub

Ustalenia WP dotyczące zgromadzonych przez małżeństwo Morawieckich nieruchomości na pewno robią wrażenie z powodu rozmiaru. Zwłaszcza w Polsce. Według raportu Global Wealth Report 2019 pełnoletni Polak ma majątek o przeciętnej wartości 57,8 tys. dolarów (ok. 210 tys. zł). Aż 62,5 proc. obywateli dysponuje aktywami wartymi nie więcej niż 100 tys. dolarów (ok. 370 tys. zł), z kolei zaledwie 0,4 proc. Polaków ma majątek, którego wartość przekracza 1 mln dolarów (3,7 mln zł). Fakt, że państwo Morawieccy posiadają nieruchomości warte ponad 10 mln dolarów najlepiej pokazuje, w jak bardzo ekskluzywnym klubie się znaleźli.

Wyborcy PiS są sporo biedniejsi niż wyborcy Platformy – potwierdzają to wyniki kolejnych wyborów, gdy bada się metryczkę preferencji politycznych. Czy więc stan posiadania premiera będzie go dyskredytować w oczach własnych wyborców? Nie. Gdyby tak było, to premier już by się o tym przekonał – a przecież Morawiecki w 2019 r. po raz pierwszy wystartował w wyborach i od razu osiągnął najlepszy wynik w swoim okręgu, zdobywając przeszło 133 tys. głosów.

O tym, że państwo Morawieccy są bogaci, było wiadomo. Gdy Mateusz Morawiecki wchodził do czynnej polityki w 2015 r., nie zatajał faktu, że wcześniej przez wiele lat pracował w bankowości na eksponowanych stanowiskach. Od dnia, gdy został po raz pierwszy ministrem, wiadomo było, że jest człowiekiem bogatym. Teraz dowiedzieliśmy się jak bardzo.

Obraz
© WP

Szczegółowe informacje dotyczące stanu posiadania premiera można wręcz uznać za komplement – bo na pewno nie jest on człowiekiem niezaradnym, a jednak zdecydowanie lepiej, gdy na czele rządu stoi człowiek umiejący liczyć i szanować pieniądze niż tych umiejętności nie posiadający. W tej sprawie niepokojące jest coś innego. Bo jednak w 2019 r. ze strony PiS padły twarde deklaracje o tym, że majątki czynnych polityków staną się w pełni transparentne – to znaczy, że zeznania podatkowe składać będą oni razem z członkami swojej najbliższej rodziny. Tyle że ustawa tego dotycząca utknęła w Trybunale Konstytucyjnym. 

Zobacz też: Majątek premiera pod lupą dziennikarzy WP. Wiceminister: dobrze, że ma dom nad Bałtykiem

Testowanie granic

Warto podkreślić jedno: wysokość majątku premiera w całej tej sprawie jest drugorzędna. Tu chodzi o jawność majątku osób całego obozu władzy. Bo zdecydowana większość z jego przedstawicieli tak starannie prześwietlonego stanu posiadania jak Morawiecki nie ma. A jednocześnie różnego rodzaju doniesień o zwyczaju umieszczania rodziny w spółkach skarbu państwa krąży bez liku – z klasycznym już przykładem żony Krzysztofa Sobolewskiego, która zasiada jednocześnie w radach nadzorczych kilku spółek skarbu państwa. Możemy się domyślać, że podobnych sytuacji jest dużo więcej, ale jasności w tej kwestii nie ma. A jest ona potrzebna, bo w końcu mówimy o majątku państwowym.

Jest ona potrzebna przede wszystkim PiS-owi. Bo to partia standardów – przynajmniej na poziomie werbalnych deklaracji. Bo to partia, na którą głosują osoby biedniejsze, siłą rzeczy na nierówności majątkowe szczególnie wyczulone. A w polityce informacje wypływają. Jeśli nie w formie oświadczeń majątkowych, to w formie publikacji w mediach. 

Wiadomo, że zarządzanie w polityce to bardzo często zarządzanie kryzysowe. Rząd miał niewielki wpływ na to, co się stało z Ramanem Pratasiewiczem, choć wszyscy dobrze wiemy, że jego porwanie z pokładu samolotu bardzo silnie rzutuje na bezpieczeństwo kraju. Pewnie tego typu konfliktów (jak ten wokół kopalni Turów czy związanego z zarzutami NIK odnośnie wyborów kopertowych) też się całkiem uniknąć nie da – bo popełnianie błędów jest stałym elementem gry i każda władza musi się z tym zmierzyć.

Ale akurat kwestia przejrzystości majątków pod błąd nie podpada. Co najmniej od 2019 r. to gorący temat w polskiej polityce. PiS ma dość czasu, żeby to uporządkować. Jeśli tego nie zrobi przed wyborami, to koszt może być bardzo wysoki. Wyborcy PiS-u mają bardzo dużo cierpliwości i wyrozumiałości dla swojej partii. Ale wszystko ma swoje granice – a kwestie majątkowe te granice będą testować najmocniej. Po tych granic przekroczeniu nawet najbardziej Polski Ład tego nie odmieni.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mateusz morawieckipismajątek
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)