Politycy PiS ostrzegają przed partyjnymi radykałami. "Tusk na tym korzysta"
Politycy PiS w Katowicach drugi dzień debatują o programie i recenzują rządy Donalda Tuska. Premier w Warszawie konsoliduje Koalicję Obywatelską i straszy powrotem partii Jarosława Kaczyńskiego. - Sami dajemy Tuskowi pretekst, by mobilizować wyborców przeciwko nam - przyznaje w kuluarach polityk PiS.
- Oni mają nowy projekt - jak wrócić do władzy, rozkraść Polskę do samego końca, zapewnić bezkarność tym, których ścigamy - mówił na konwencji zjednoczeniowej Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk.
W tym samym czasie trwa kongres programowy PiS, na którym odważne tezy głoszą m.in. Jacek Kurski, Przemysław Czarnek, politycy z otoczenia Zbigniewa Ziobry, czy wreszcie sam prezes Jarosław Kaczyński. I to właśnie wykorzystuje premier - wymienia najbardziej kontrowersyjnych polityków PiS, przed którymi ostrzega. I to - zdaniem części naszych rozmówców zarówno z PiS, jak i KO - działa na świadomość wyborców.
Tusk nazwał konwencję PiS "upiornym cyrkiem". Drwił z byłego prezesa TVP, który pojawił się na wydarzeniu. - Jacek Kurski o wolnych mediach. Słuchajcie, śmieszne, nie? To jest straszne - wskazywał szef rządu.
W PiS za to do śmiechu nie jest. W partii zdają sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń. Przynajmniej część polityków zwraca na to uwagę.
- Jeśli naszymi twarzami znowu będą "Kura", Ziobro, Święczkowski czy Mejza, jeśli będziemy chełpić się kupnem Pegasusa, jeśli znów będziemy walić na ślepo we wszystkich, to jedziemy w kierunku 25 proc. - mówią nam niektórzy politycy PiS. Jeden z nich jest współpracownikiem Mateusza Morawieckiego, który jest zwolennikiem bardziej merytorycznego podejścia i próbuje skierować PiS do "centrum".
"100 tysięcy zł na dziecko". Mentzen nie wytrzymał. Morawiecki tłumaczy się z pomysłów PiS
- Ale jak skierować nas do centrum, jeśli do wyborców idzie przekaz, że Kurski z Kanią znów chcą przejąć TVP, a wszyscy wokół będą siedzieć? Co to jest za polityka? - dziwi się jeden z rozmówców WP.
Nawiązuje do panelu o "reformie mediów publicznych", podczas którego m.in. Jacek Kurski, Dorota Kania (była naczelna Polska Press) czy posłanka Joanna Lichocka postulowali "konsolidację" TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej w ramach "Narodowego Holdingu Mediów Publicznych". Oczywiście o realnym odpartyjnieniu mediów publicznych nie wspominając. - Ręce opadają - skomentował panel jeden z polityków PiS.
- Kisimy się trochę we własnym sosie, do paneli nie dopuszczono wielu ekspertów czy ludzi o krytycznym podejściu, z którymi byłaby jakaś odświeżająca, realna dyskusja. Na panelach na konwencji dominują potakiwacze - przyznaje jeden z działaczy obecnych na kongresie PiS w Katowicach.
Do mediów przebiły się też poglądy wskazujące na radykalizację przekazu PiS - przede wszystkim wobec Europy Zachodniej. Jarosław Kaczyński mówił o zagrożeniu ze strony Niemiec, Francji i Brukseli, a Przemysław Czarnek w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że Zachód jest odpowiedzialny m.in. za atak Rosji na Gruzję, "zamach smoleński" czy przejęciu Krymu w 2014 roku.
- W Katowicach mamy wiele naprawdę fajnych paneli, mamy trochę ekspertów spoza środowiska, na przykład ze strony Pracodawców RP czy stowarzyszenia "SprawdzaMY". Coś się z tego przebija, są fajne pomysły, ale jest wrażenie, że ktoś to sabotuje - skarży się w rozmowie z WP jeden z polityków PiS. Podkreśla, że publicznie tego nikt nie powie, bo "prezes by go ukatrupił za malkontenctwo".
Jeden z rozmówców w kuluarach żartował: - Prezes Kaczyński mówił o tym, że celem jest 40 proc. w sondażach, choć zapomniał wspomnieć, że chodziło o KO.
Sam szef PiS zapewnia, że to jego partia zajmuje się poważnymi sprawami i "debatuje o Polsce", a KO zajmuje się sama sobą.
"Prawo i Sprawiedliwość chce zmieniać Polskę na lepsze, aby poprawiać warunki życia Polaków, a Platforma Obywatelska zmienia nazwę, chcąc propagandowo poprawić słupki w sondażach. My o Polsce, oni o sobie. Rusza drugi dzień debat na temat przyszłego programu Prawa i Sprawiedliwości. My, gdy coś mówimy, to robimy. Z ich obietnic nic nie wynika" - napisał prezes na portalu X.
Jeden z polityków PiS uśmiecha się, bo pamięta, że i w jego partii kilka lat temu pojawiały się pomysły na "rebranding". Tajemnicą poliszynela jest, iż na Nowogrodzkiej padł pomysł, by zmienić nazwę z PiS na "Biało-Czerwoni". Zrezygnowano z tego; uznano ten pomysł za niezrozumiały dla wyborców.
- Kaczyński zostanie z PiS-em, ten szyld za jego życia nie zniknie - mówi nam polityk PiS. Pytanie, czy nadal będzie znikać poparcie, czy jednak PiS "odbije się" w sondażach.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski