Polak z Kioto o japońskich alarmach tsunami: głośniki, SMS-y i ewakuacje do świątyń
- Japonia działa błyskawicznie i z ogromną dyscypliną - tak Polak mieszkający w Kioto opisuje sytuację po trzęsieniu ziemi w rejonie Kamczatki. W rozmowie z Wirtualną Polską chwali przygotowanie kraju na wypadek kataklizmu i sprawność lokalnych służb. Ostrzeżenia rozchodzą się błyskawicznie, a mieszkańcy dokładnie wiedzą, co robić.
- Obecnie mieszkam w Kioto, więc bezpośrednie zagrożenie tsunami nas nie dotyczy, ale w całym kraju widać pełną mobilizację - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof, przewodnik po Japonii z biura Tanomi.pl. - Japońska telewizja NHK, odpowiednik polskiej TVP, bez przerwy nadaje komunikaty o zmianach i ostrzeżeniach pogodowych. Moja żona zauważyła, że w niektórych regionach może dojść do wylania rzek - relacjonuje.
Zagrożone obszary są oznaczane kolorem czerwonym - to sygnał dla mieszkańców, że mogą spodziewać się uderzenia fal. - W Japonii każdy telefon komórkowy w okolicy otrzymuje bardzo głośny alarm dźwiękowy, nie da się go przeoczyć. Poza tym komunikaty i polecenia ewakuacji są ogłaszane przez głośniki rozmieszczone w miastach. To działa - opowiada nam Krzysztof.
- Ludzie, którzy mieszkają nad oceanem, są informowani, gdzie mają się udać. Otwarte są szkoły, świątynie, budynki użyteczności publicznej - pod warunkiem, że znajdują się wystarczająco wysoko - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężne trzęsienie ziemi w Rosji. Nagrania mieszkańców Kamczatki
Jak relacjonuje Polak, mieszkańcy tych rejonów zostają w wyznaczonych miejscach aż do momentu oficjalnego odwołania alarmu. - W Osace, gdzie trwają przygotowania do Expo 2025, także zarządzono ewakuację. Ludzie przestrzegają się nawzajem i pomagają sobie, bo zaraz zacznie się ściemniać - podkreśla.
Choć sytuacja jest napięta, Krzysztof zaznacza, że Japonia to kraj wyjątkowo dobrze przygotowany na tego typu kataklizmy. - Tutaj od najmłodszych lat ludzie uczą się w szkołach, co robić w czasie trzęsienia ziemi i tsunami. Władze lokalne i centralne regularnie prowadzą ćwiczenia i edukują mieszkańców - podkreśla.
Na koniec pokazuje zdjęcie, które właśnie otrzymał. - To zdjęcie od mojego klienta z prefektury Shizuoka. Widać wzburzone morze. Mówi, że na razie wszystko jest w porządku, ale plaże zostały zamknięte - dodaje nasz rozmówca.
Trzęsienie ziemi w Rosji. Skutki jako fale tsunami obiegają świat
W środę rano potężne trzęsienie ziemi o magnitudzie 8,8 nawiedziło rosyjski półwysep Kamczatka. Wstrząsy wywołały fale tsunami, które dotarły m.in. do Hokkaido oraz prefektur Ibaraki i Chiba w Japonii, a także do wybrzeży Alaski. W północno-wschodniej Japonii zanotowano fale o wysokości 1,3 m. Służby aktywowały systemy ostrzegania, włączyły syreny alarmowe i zarządziły ewakuację na terenach przybrzeżnych.
Japońska Agencja Meteorologiczna (JMA) poinformowała, że zjawisko może utrzymywać się przez co najmniej jeden dzień. - Tsunami nadal są obserwowane. Fale są długie i mają cykl około godziny - ostrzegał Shinji Kiyomoto, specjalista ds. planowania działań kryzysowych. Zaapelował do mieszkańców o nieopuszczanie bezpiecznych miejsc, mimo upału. Jego zdaniem ryzyko zniszczeń pozostaje wysokie, szczególnie jeśli kolejne fale zbiegną się z przypływem.
Kiyomoto przypomniał również, że podobna sytuacja miała miejsce po trzęsieniu ziemi w 1952 r., gdy najwyższe tsunami - o wysokości 1 metra - uderzyło w port Kuji dopiero dziewięć godzin po wstrząsach. Fale mogą się załamywać i odbijać, co dodatkowo zwiększa nieprzewidywalność zjawiska.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski