Poborowi w Rosji przeżyli szok. Pokazali nagranie
Po decyzji Władimira Putina rozpoczęła się mobilizacja na wojnę z Ukrainą. W mediach społecznościowych są publikowane nagrania i zdjęcia, które obrazują, jak faktycznie wygląda pobór na wojnę z Ukrainą.
W mediach społecznościowych publikowanych jest wiele nagrań, na których widać wyjeżdżających na wojnę do Ukrainy zmobilizowanych Rosjan. Bliscy żegnają ich oklaskami albo płaczem. Część wideo pokazuje mężczyzn spożywających alkohol albo już będących w stanie upojenia.
Serwis Nexta opublikował nagranie, na którym widać, jaką broń dostają niektórzy Rosjanie. "Poborowi donoszą, że wręczono im na wpół zgniłe karabiny szturmowe Kałasznikowa. Są, delikatnie mówiąc, zszokowani" - czytamy w opisie filmu.
Zbiór nagrań przedstawiających wyjazd Rosjan na wojnę i ich pożegnania publikuje także Nowaja Gazieta. "Czytelnicy przysyłają nam wideo, na których zmobilizowani Rosjanie wysyłani są na wojnę. Na tej kompilacji widać prawdziwą Rosję" - pisze portal.
Kompilację nagrań opublikował też m.in. niezależny portal Meduza.
Nagrania z Rosji
Na nagraniach widać m.in. mężczyzn odjeżdżających autobusami, w tym szkolnymi; na pojeździe jest napis "Dzieci". Wyjeżdżających żegnają bliscy: niektórzy klaszczą i machają, inni płaczą. Filmiki pokazują też zataczających się mężczyzn, zmobilizowanego leżącego w trawie. Na jednym z nagrań duchowny skrapia mężczyzn wodą święconą.
"Tato, papa!" - słychać w tle głos płaczącego dziecka. "Mamo, wrócę!" - krzyczy na innym nagraniu zmobilizowany mężczyzna. "To nie jest wojna, to polityka!" - kłóci się z pracowniczką wojskowej komisji uzupełnień mężczyzna.
W piątek Meduza napisała, że Rosja planuje zmobilizować 1,2 mln ludzi, głównie spoza dużych miast. W Moskwie mobilizacja na wojnę z Ukrainą ma objąć 16 tys. ludzi, a w Petersburgu - ok. 3 tys.
W czwartek Nowaja Gazieta. Jewropa, powołując się na źródło w administracji prezydenta Rosji, podała, że utajniony punkt 7 dekretu Władimira Putina pozwala ministerstwu obrony na mobilizację miliona osób. Oficjalnie władze mówią o 300 tys. osób.
Źródło: Nexta/PAP/WP