Szokujące porównanie. Dotyczy poboru w Rosji
Używając hashtagu #DontPanic, prokremlowscy blogerzy zaczęli porównywać poborowych żołnierzy do frytek i żelków. Używając kuriozalnych argumentów próbują przekonywać, że tak na prawdę skala mobilizacji w Rosji jest niewielka.
Niezależny rosyjski serwis Meduza opisał nową aktywność prokremlowskich blogerów. Od momentu ogłoszenia mobilizacji w Rosji w sieci zaczęły się pojawiać posty z hasztagiem #DontPanic ("Nie panikuj").
Popularni rosyjscy blogerzy z dalekowschodniego miasta Chabarowsk wzywają mężczyzn do zachowania spokoju. Jednocześnie stwierdzają, że władze Rosji planują powołać do służby "jedynie" 300 tysięcy ludzi, co stanowi 1 procent z 25 milionów osób, którzy tworzą "całkowitą bazę mobilizacyjną Rosji".
Influencerzy porównują przyszłych żołnierzy do jednego procenta zamówienia frytek, jednego procenta paczki żelków lub jednego procenta kobiecej kosmetyczki. Stwierdzają wręcz, że taka część jest "nieistotna". "Tylko jeden procent, przyjaciele!" - napisała jedna z kobiet.
Panika w Rosji. Coraz więcej problemów
Według mediów niezależnych Kreml planuje zakończyć "częściową mobilizację" przed 10 listopada i chce zmobilizować 1,2 mln mężczyzn, a nie - jak oficjalnie ogłoszono - 300 tys.
W ciągu dwóch dni trwającej w Rosji mobilizacji na wojnę z Ukrainą zaobserwowano wiele problemów i błędów; niejednolite warunki mobilizacji w regionach mogą zaostrzać napięcia społeczne – ocenia w najnowszym raporcie amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
Pojawiają się doniesienia o tym, że wezwania otrzymują starsi mężczyźni, studenci, pracownicy przemysłu zbrojeniowego, cywile bez doświadczenia bojowego, pracownicy linii lotniczych i lotnisk, osoby z chorobami przewlekłymi.
Źródło: Twitter/Meduza/PAP