PolitykaPO traci władzę na Dolnym Śląsku. Miażdżąca krytyka Grzegorza Schetyny i poważny kryzys w regionie

PO traci władzę na Dolnym Śląsku. Miażdżąca krytyka Grzegorza Schetyny i poważny kryzys w regionie

• Platforma Obywatelska straciła władzę w samorządzie na Dolnym Śląsku
• Przejął ją nowy klub, który stworzyli m.in. byli działacze PO
• B. Zdrojewski: znaleźliśmy się w stanie wojny
• G. Schetyna dla WP: to jest piwot Rafała Dutkiewicza liczącego na koalicję z PiS
• S. Huskowski dla WP: w PO na Dolnym Śląsku mamy obecnie ogromny kryzys, który został spowodowany przez Grzegorza Schetynę

PO traci władzę na Dolnym Śląsku. Miażdżąca krytyka Grzegorza Schetyny i poważny kryzys w regionie
Źródło zdjęć: © Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przemysław Dubiński

31.03.2016 | aktual.: 31.03.2016 17:05

Region dolnośląski jest matecznikiem Grzegorza Schetyny, ale jednocześnie miejscem jednej z jego największych porażek. To tam pod koniec października 2013 roku przegrał on walkę o władzę z Jackiem Protasiewiczem i musiał pożegnać się z fotelem lidera regionalnych struktur. Porażka była o tyle bolesna, że jego rywal cieszył się wsparciem Donalda Tuska.

Niecałe 3 lata później, pod koniec stycznia 2016 roku, Grzegorz Schetyna znów objął funkcję przewodniczącego, lecz tym razem całej Platformy Obywatelskiej. W swoim pierwszym przemówieniu zapowiedział, że chce przywrócić partii status lidera. Do tej pory nie udało mu się jednak skonsolidować ugrupowania, które boryka się z poważnymi problemami.

Porządki czy wzniecanie pożaru?

W lutym z funkcji przewodniczącej lubuskiej PO zrezygnowała poseł Bożena Bukiewicz, która sprawowała to stanowisko od 2007 roku. Swoją decyzję tłumaczyła względami osobistymi, ale według lokalnych mediów prawdziwym powodem rezygnacji mogło być to, że posłanka była zwolenniczką byłej premier - Ewy Kopacz. Miesiąc później Zarząd Krajowy PO rozwiązał struktury partii na szczeblu regionu lubuskiego i w Zielonej Górze, a na komisarza powołał senatora Waldemara Sługockiego.

Na podobny zabieg pod koniec marca zdecydowano się w rządzonym przez Jacka Protasiewicza regionie dolnośląskim, który był solą w oku Grzegorza Schetyny. Początkowo miało tam dojść do ewolucji i pokojowego oddania władzy przez obecnego lidera na rzecz Bogdana Zdrojewskiego. Ostatecznie zdecydowano się jednak na rozwiązanie struktur partii w tym regionie.

Według byłego wiceprzewodniczącego dolnośląskiego zarządu regionu PO oraz obecnego posła RP Stanisława Huskowskiego konflikt pomiędzy Jackiem Protasiewiczem a Grzegorzem Schetyną narastał już od 2,5 roku.

- Chodziło głównie o brak podporządkowania się decyzjom zjazdu regionalnego. Zarząd wybrał Jacka Protasiewicza na szefa, a ludzie, którzy przegrali, nie mogli się z tym pogodzić. Dobrym przykładem była sytuacja z wyborów samorządowych czy parlamentarnych, gdzie ludzie popierani przez Grzegorza Schetynę startowali przeciwko tym, którzy zostali desygnowani do wyborów przez zarząd regionalny oraz krajowy PO. To było paraliżowanie regionalnych władz partii - przekonuje w rozmowie z WP były sekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.

W opinii naszego rozmówcy na Dolnym Śląsku mogło dojść do "aksamitnego" przekazania władzy Bogdanowi Zdrojewskiemu, ale Grzegorz Schetyna z powodu osobistych animozji, zdecydował się na rozwiązanie struktur regionalnych oraz wprowadzenie komisarza.

- Jacek Protasiewicz zaproponował Bogdanowi Zdrojewskiemu, że zrezygnuje, a ten będzie pełnił obowiązki przewodniczącego regionu. To miało i mogło być aksamitne przekazanie władzy w ramach obecnych struktur. Zdrojewski zadeklarował wówczas, że do końca kadencji nie zerwie koalicji z Dutkiewiczem. Ona była "oczkiem w głowie" Protasiewicza i dawała PO możliwość rządzenia w regionie. Grzegorzowi Schetynie chodziło jednak o upokorzenie Protasiewicza poprzez jego odwołanie. Doszło więc do siłowego rozwiązania. Schetyna zdecydował się rozwiązać struktury regionalne i mianować Zdrojewskiego komisarzem. To przez wielu działaczy PO na Dolnym Śląsku zostało odebrane jako policzek i osobista zemsta szefa partii na Protasiewiczu - zdradza Huskowski.

Tarcia wewnętrzne i utrata Dolnego Śląska

W efekcie siłowych rozwiązań w dolnośląskich strukturach PO doszło do poważnego rozłamu. We wtorek (29 marca) Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego, oraz część radnych PO zdecydowała się opuścić partię. Tym samym pod dużym znakiem zapytania stanęło utrzymanie koalicji, a co za tym idzie władzy w samorządzie.

Grzegorz Schetyna pytany przez WP o przyczyny takiego obrotu spraw tłumaczył, że jest to wynik działań prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza.

- To jest piwot, który wykonuje Rafał Dutkiewicz, licząc na koalicję z PiS. Oni chcą zrobić przewrót w samorządzie razem z Bezpartyjnymi Samorządowcami, którzy już teraz blisko współpracują z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego - tłumaczył lider PO. Pytany o konflikt wewnątrz dolnośląskich struktur i walkę z Protasiewiczem odpowiedział:

- Tymi sprawami zajmuje się Bogdan Zdrojewski, on jest odpowiedzialny za dbanie o relacje na Dolnym Śląsku. Liczę na to, że uda mu się znaleźć sposób na uspokojenie sytuacji i porozumienie. Najgorsze, co może się stać, to porozumienie Dutkiewicza z PiS. Wówczas PO znalazłaby się w opozycji.

Kilka godzin po wypowiedzeniu tych słów PO straciła władzę na Dolnym Śląsku. W czwartek na sesji sejmiku dolnośląskiego przejął ją nowy klub Bezpartyjnych Samorządowców, w którego skład weszli również byli działacze PO.

- Żeby zapobiec koalicji z PiS marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski razem z kilkoma radnymi zdecydowali się odejść z PO, by utworzyć większość, która bez wchodzenia w koalicję z PiS da możliwość rządzenia na Dolnym Śląsku. W tej chwili nowy klub będzie liczył 14 ludzi (bezpartyjni samorządowcy, ludzie Dutkiewicza oraz osoby, które odeszły z PO), a do tego dochodzi 5 osób z PSL. To daje większość, która umożliwi rządzenie bez wchodzenia w koalicję z PO oraz PiS - tłumaczy Huskowski, który twierdzi, że to działania Grzegorza Schetyny mogły doprowadzić do przejęcia władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego.

- PO straciła władzę na Dolnym Śląsku, co było oczywiste dla wszystkich osób, które znają klimat wrocławskiej polityki. Na autorytecie Jacka Protasiewicza opierała się cała koalicja z ludźmi Rafała Dutkiewicza. Gdy zdecydowano się go pozbyć, to Grzegorz Schetyna wraz z Zarządem Krajowym PO stworzył śmiertelne zagrożenie, że PiS przejmie władzę na Dolnym Śląsku. Dla wielu ludzi ważniejsze było jednak to, by partia Jarosława Kaczyńskiego nie rządziła w tym regionie, niż to, by lider PO był zadowolony - przekonuje były sekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.

Mglista przyszłość i wojna na horyzoncie

Utrata władzy na Dolnym Śląsku oznacza, że PO straciła jeden ze swoich bastionów i musi przejść do opozycji. O tym, jak bolesna jest utrata tego regionu, świadczy wypowiedź Bogdana Zdrojewskiego, który stwierdził: - Proponowaliśmy pokój, kompromis i współpracę. Wypowiedziano nam wojnę, w związku z tym znaleźliśmy się w stanie wojny, nie ze swojej woli. (cyt. za "Gazetą Wrocławską")

W programie #dziejesienazywo WP Grzegorz Schetyna stwierdził, że nowy lider dolnośląskich struktur "musi tak układać PO, żeby za 2,5 roku była gotowa do wyborów lokalnych i zwycięstwa we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku". W opinii Stanisława Huskowskiego będzie to jednak bardzo karkołomne zadanie.

- Bardzo cenię Bogdana Zdrojewskiego, ale na jego miejscu złożyłbym rezygnację, gdyż misja, której się podjął, jest skazana na porażkę. W PO na Dolnym Śląsku mamy obecnie ogromny kryzys, który został wywołany przez Grzegorza Schetynę. W tym momencie oczywiste jest dla mnie, że tamte struktury pękną, a część ludzi zdecyduje się odejść z partii - kończy były wiceprzewodniczący dolnośląskiego zarządu regionu PO.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (302)