PO składa zawiadomienie ws. wypadku z udziałem Antoniego Macierewicza
Platforma Obywatelska składa zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa ws. wypadku, do którego doszło w środę wieczorem w Lubiczu pod Toruniem. W zdarzeniu brały udział pojazdy z kolumny rządowej, w tym jeden z szefem MON, Antonim Macierewiczem. O podjętych krokach w celu wyjaśnienia sytuacji przez prokuratorów poinformowali na konferencji prasowej posłowie PO Arkadiusz Myrcha i Krzysztof Brejza. Jak podkreślili, nie może być tak, że "są równi i równiejsi".
Dlaczego Macierewicz "czmychnął" z miejsca wypadku?
Zawiadomienie dotyczy m.in. "możliwości przekroczenia uprawnień przez ministra Antoniego Macierewicza, który mógł, wykorzystując swoje kompetencje, nakłaniać kierowcę pojazdu do niezachowania ostrożności i przekroczenia przepisów w ruchu drogowym tylko dlatego, że panu ministrowi spieszyło się na uroczystości związane z wręczeniem nagrody dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego" - mówił poseł Arkadiusz Myrcha. Jak zaznaczył, wszystko wskazuje na to, że doszło tez do spowodowania katastrofy w ruchu drogowym. - W tym zdarzeniu uczestniczyło osiem pojazdów, sa osoby poszkodowane, które trafiły do szpitala, tak więc sprawa absolutnie powinna zająć się prokuratura - mówił parlamentarzysta.
- Nie będzie zgody Platformy Obywatelskiej na państwo równych i równiejszych - mówił z Krzysztof Brejza. Wskazywał, iż "równi pozostali na światłach, dostosowali się do przepisów ruchu drogowego, a równiejsi, w sposób skandaliczny, próbowali złamać prawo, przeskoczyć na czerwonym świetle, z ogromną prędkością (...) narażając przy tym życie i zdrowie podróżujących Polek i Polaków". - Artykuł 44 Kodeksu drogowego nakazuje uczestnikom ruchu drogowego, nie tylko kierowcom limuzyn pana Macierewicza, ale również samemu panu Macierewiczowi, pozostać na miejscu wypadku. Dlatego chcemy, aby prokuratura ustaliła, dlaczego pan Macierewicz czmychnął, uciekł z miejsca wypadku i dlaczego świadkowie tego zdarzenia musieli pozostać pięć godzin i czekać na przybycia prokuratora z Poznania- wyjaśniał poseł PO.
Kim jest "pan Kazio"?
Jak dodał, "Kodeks drogowy dopuszcza możliwość, aby kolumna pojazdów uprzywilejowanych nie przestrzegała przepisów ruchu drogowego, ale musi zachować szczególną ostrożność". - Widać w przypadku karetek, że kiedy zbliżają się do skrzyżowania, nie przelatują 130 km/h. Obowiązkiem tych kierowców, także limuzyny pana Macierewicza było zwolnić na czerwonym świetle i powoli przejechać - podkreślił Brejza.
PO chce zapytać tez prokuratury, "co to była za kolumna". - Zgodnie z prawem o ruchu drogowym, kolumna uprzywilejowana to taka, której pojazdy zaopatrzone są w sygnały dźwiękowe i świetlne - mówił polityk. Ocenił, że z materiałów telewizyjnych wynika, iż w tym przypadku "nie była to kolumna", "nie było sygnałów dźwiękowych" i "są wątpliwości czy były również włączone sygnały świetlne".
Brejza wspomniał też o "tajemniczym kierowcy" Macierewicza. - Limuzyna BMW 7, należąca do Żandarmerii Wojskowej, która została również uszkodzona w tym wypadku, wjechała w innych użytkowników ruchu, nie była kierowana przez funkcjonariusza ŻW, tylko przez pana Kazimierza. "Panu Kaziowi" dziękował za szybki przejazd, jeszcze u ojca Rydzyka, kilkadziesiąt minut przed tym wypadkiem, minister Macierewicz. Kim jest pan Kazimierz, czy pan Kazimierz dysponował stosownymi orzeczeniami, badaniami i zezwoleniami? - pytał poseł PO.
Sprawę powinna zbadać policja
- Domagamy się również odpowiedzi, dlaczego tę sprawę przejęła Żandarmeria Wojskowa, bo tam są poszkodowani cywile, obywatele polscy, zwykli śmiertelnicy - kontynuował Krzysztof Brejza. - Tę sprawę powinna prowadzić policja - ocenił. Wskazał, że ŻW "może się włączyć do postępowania, wszcząć postępowanie równoległe". - A dlaczego policja pana (ministra Mariusza) Błaszczaka oddała żandarmerii tę sprawę? Może coś jest tam do ukrycia - mówił. - Dodał, że PO domaga się publikacji zapisów z czarnych skrzynek pojazdu. Wskazał też, że "immunitet nie zwalnia ministra Macierewicza od pozostania na miejscu wypadku i czekania na przybycie prokuratorów, skoro inni świadkowie tam pozostali".
- Sprawa jest absolutnie skandaliczna i wymaga wyjaśnień. Apelujemy też do pani premier Beaty Szydło, aby nie pozwoliła, by minister Antoni Macierewicz zamiatał tę sprawę pod dywan, bo przekazanie sprawy do Żandarmerii Wojskowej wskazuje, że taki cel może mu przyświecać - mówił Arkadiusz Myrcha. Brejza dodał, że sprawą nie powinien zajmować się tym wydział wojskowy, bo poszkodowanymi nie są wojskowi. - Tę sprawę powinna zbadać policja i ta sprawa powinna być jawna dla opinii publicznej. Nie może być tak, że ŻW, która podlega ministrowi Macierewiczowi będzie badać sprawę, w której kolumna Macierewicza zawiniła i wpadła w ludzi czekających na czerwonym świetle - podkreślił
Wypadek w Lubiczu pod Toruniem
Do wypadku doszło w środę wieczorem przy zjeździe z autostrady A1 na drogę krajową nr 10 w Lubiczu Dolnym. Według świadków, wszystkie samochody zatrzymały się na czerwonym świetle na drodze w kierunku Warszawy. W ciąg aut miały się wbić limuzyny Żandarmerii Wojskowej, które jechały ponad 130 km/h. W sumie w zdarzeniu brało udział osiem pojazdów, w tym auto wiozącego szefa MON Antoniego Macierewicza.
W wyniku wypadku trzy osoby zostały ranne, jednym z poszkodowanych jest osoba z ministerialnej kolumny.
Sam minister Macierewicz, który wracał z Torunia do Warszawy, przesiadł się do innego pojazdu i - zdaniem polityków PO - w niecałe półtorej godziny przejechał ponad 260 km dzielących go od Warszawy, by zdążyć na uroczystość wręczenia nagrody "Człowieka Roku" prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.