PO: PiS staje ramię w ramię z Erdoganem - wstyd dla Polski: PiS: Turcja jest w trudnej sytuacji
Posłowie PiS stają ramię w ramię z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem i jego reżimem - ocenia PO odnosząc się do głosowania w ZP RE ws. raportu dotyczącego funkcjonowania w Turcji instytucji demokratycznych. Turcja jest w niezwykle trudnej sytuacji geopolitycznej - argumentuje PiS.
25.04.2017 19:54
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy opowiedziało się we wtorek za przywróceniem procedury monitoringu Turcji; decyzja odzwierciedla poważne zaniepokojenie funkcjonowaniem instytucji demokratycznych w tym państwie.
Głosowanie poprzedziła niemal trzygodzinna debata na temat sytuacji w Turcji po udaremnionej próbie zamachu stanu w ubiegłym roku i takich działań władz tureckich, które po niej nastąpiły, jak masowe aresztowania, prześladowanie opozycji i rozszerzenie władzy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
Za monitoringiem opowiedziało się 113 deputowanych, przeciw było 45, w tym posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy tym samym opowiedzieli się przeciw przyjęciu raportu dot. funkcjonowania instytucji demokratycznych w Turcji.
Arkadiusz Mularczyk (PiS), który wziął udział we wtorkowym głosowaniu podkreślił, że posłowie PiS wraz z grupą konserwatywną, do której należą, zdecydowali, że zagłosują przeciw. - Uznaliśmy, że będziemy głosować przeciwko, ponieważ jest to raport, który przykłada takie same standardy funkcjonowania państwa jakie należałoby przyłożyć do krajów, które funkcjonują w stabilizacji i pokoju, a tak nie jest - powiedział.
Posłowie PO na konferencji w Sejmie podkreślili, że na wtorkowej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu przedstawiciele PiS wchodzący w skład polskiej delegacji zagłosowali przeciwko rekomendacjom, które płyną ze wszystkich frakcji, przeciwko zasadom wynikającym z funkcjonowania Rady Europy.
"PiS przynosi wstyd polskiemu parlamentowi"
Według Sławomira Nitrasa (PO) "dzisiaj politycy PiS przynoszą wstyd polskiemu parlamentowi". Nitras ocenił, że posłowie PiS, kierując się instrukcjami polskiego MSZ, bronią Erdogana. - Jest to wstyd, że jesteśmy drugą grupą narodowościową, która broni zamachu stanu, prawdziwego puczu w Turcji - podkreślił.
Michał Szczerba (PO) ocenił, że obowiązkiem polskiego parlamentarzysty jest wszędzie stać na straży wartości oraz zapisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. - Każdy z nas wie o tym, że obecnie w Turcji łamane są różne prawa człowieka prawa obywatelskie. Jest rzeczą naprawdę skandaliczną, że dzisiaj posłowie PiS, przedstawiciele Sejmu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy stają ramię w ramię z prezydentem Erdoganem i z jego reżimem, który w sposób systematyczny łamie postanowienia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - oświadczył.
Według Szczerby tym głosowaniem politycy PiS chcą sobie zapewnić przychylność Turcji, kiedy "będą łamali nasze prawa". - Będą mogli na pewno liczyć na Turcję, która się z przyjemnością odwdzięczy - mówił. - To jest skandaliczne zachowanie, które pokazuje, gdzie w tej chwili patrzy Jarosław Kaczyński, gdzie patrzy PiS, gdzie szuka wzorców do naśladowania - dodał.
Mularczyk: rząd Turcji się obronił, demokracja się obroniła
Mularczyk ocenił, że Turcja jest obecnie w specyficznej sytuacji. - Jest to państwo, w którym próbowano dokonać zamachu stanu, zamach stanu został odparty, zginęło 200 osób - zaznaczył. - Rząd Turcji się obronił, demokracja się obroniła, natomiast muszą być wyciągnięte konsekwencje wobec tego co się wydarzyło. Władze tureckie muszą prowadzić śledztwo, dochodzenie, kto był odpowiedzialny za tę próbę puczu - dodał poseł PiS.
Mularczyk podkreślił, że Turcja to kraj, w którym ze względu na bliskie sąsiedztwo tzw. Państwa Islamskiego (ISIS), funkcjonują organizacje terrorystyczne. Ponadto - jak zaznaczył - przez Turcję przebiegają szlaki emigrantów, a w samym kraju znajduje się wiele obozów dla uchodźców.
- Turcja jest w niezwykle trudnej sytuacji geopolitycznej i absolutnie nie możemy do Turcji przykładać takich samych standardów jak do krajów, gdzie mamy sytuację ustabilizowaną, gdzie nie ma żadnych konfliktów, nie ma migracji, nie ma terroru - mówił poseł.
Jak dodał delegacja PiS należy w ZP RE do grupy konserwatywnej, gdzie wraz z Brytyjczykami, Turkami oraz przedstawicielami takich krajów jak Łotwa, Litwa i Azerbejdżan i znali, że będą głosować przeciwko przyjęciu raportu.
- Uznaliśmy, że będziemy głosować przeciwko, ponieważ jest to raport, który przykłada takie same standardy funkcjonowania państwa jakie należałoby przyłożyć do krajów, które funkcjonują w stabilizacji i pokoju, a tak nie jest - dodał Mularczyk.
Apel do władz Turcji o przywrócenie demokracji
W przyjętej rezolucji Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy zaapelowało do władz Turcji o rychłe uchylenie stanu wyjątkowego, przywrócenie demokratycznych instytucji i uwolnienie więzionych ustawodawców i dziennikarzy.
Posłanka sprawozdawczyni Marianne Mikko podkreśliła, że procedura monitoringu nie jest karą, lecz krokiem do umocnienia dialogu z Turcją.
Turcja: to islamofobia
Władze Turcji z irytacją zareagowały na wynik głosowania w siedzibie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu twierdząc, że wygląda to na islamofobię i "jest kompromitujące dla organu, który mieni się kolebką demokracji".
Tureckie MSZ nazwało decyzję "polityczną". Zdaniem resortu jest ona wyrazem "antytureckich nastrojów i zapadła pod wpływem populistycznych tendencji, które podsycają islamofobię i ksenofobię w Europie". - Taka decyzja nie pozostawia Turcji innego wyboru niż zrewidowanie swych stosunków ze ZP RE - oświadczył turecki resort spraw zagranicznych.
Reuters pisze, że choć Rada Europy jest całkowicie odrębną organizacją od Unii Europejskiej, to decyzja Zgromadzenia Parlamentarnego RE będzie kolejną komplikacją w staraniach Turcji o wejście do UE.
W niedzielę 16 kwietnia odbyło się w Turcji referendum w sprawie wprowadzenia do konstytucji poprawek zmieniających ustrój polityczny Turcji z parlamentarnego na prezydencki. Inicjatorem zmian był prezydent Erdogan, a według wstępnych wyników Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK) 51,4 proc. głosów w referendum konstytucyjnym zdobyli zwolennicy prezydenckiego systemu rządów. YSK zapowiadała, że ogłosi rezultat referendum 11–12 dni po plebiscycie z 16 kwietnia.
Według wspólnej misji OBWE i Rady Europy procedury zastosowane w kampanii i podczas referendum w Turcji nie spełniały międzynarodowych standardów. Od ogłoszenia przez prezydenta Erdogana zwycięstwa w referendum odbywają się manifestacje jego przeciwników.
Zarówno Partia Ludowo–Republikańska (CHP), największe tureckie ugrupowanie opozycyjne, jak i również opozycyjna, prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) zapowiedziały podjęcie kroków prawnych z powodu nieprawidłowości, do jakich zdaniem tych ugrupowań doszło podczas referendum. CHP ogłosiła w ubiegły piątek, że złoży w sądzie odwołanie od decyzji Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK), która postanowiła uznać za ważne niepodstemplowane karty do głosowania w referendum. Partia zażądała, by ogłoszenie ostatecznych wyników referendum wstrzymano do wyjaśnienia sprawy.