ŚwiatPo ostatniej próbie rakietowej wraca sprawa układu nuklearnego z Iranem. Co zrobi Donald Trump?

Po ostatniej próbie rakietowej wraca sprawa układu nuklearnego z Iranem. Co zrobi Donald Trump?

Ostatnia próba balistyczna Teheranu może przypomnieć Donaldowi Trumpowi, że w kampanii wyborczej obiecywał ostro zabrać się za Iran i jego programy zbrojeniowe. Nowemu prezydentowi USA kibicuje Izrael, zaciekły krytyk jakichkolwiek układów z ajatollahami.

Po ostatniej próbie rakietowej wraca sprawa układu nuklearnego z Iranem. Co zrobi Donald Trump?
Źródło zdjęć: © AFP | SHAIEGAN/FARS NEWS

01.02.2017 15:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niedzielny test rakiety zbiegł się w czasie z dekretem antyimigracyjnym podpisanym przez Donalda Trumpa, który objął zakazem wjazdu również obywateli Iranu, co rozsierdziło tamtejsze władze. Choć koincydencja jest tu raczej przypadkowa, to i bez tego między oboma państwami aktualnie nie brakuje powodów do napięć.

Czytaj więcej: Biały Dom: Iran przeprowadził próbę pocisku balistycznego

Islamska Republika Iranu może być jednym z pierwszych państw, które nowy prezydent USA weźmie na celownik, a test pocisku balistycznego byłby do tego wygodnym pretekstem. Przemawia za tym fakt, że miliarder dał się poznać jako zaciekły krytyk porozumienia jądrowego z Teheranem oraz polityk o wyraźnie proizraelskich sympatiach.

Irański program nuklearny od wielu lat budził niepokój społeczności międzynarodowej, a w szczególności spędzał sen z powiek Izraelowi. Obawiano się, że ajatollahowie, wbrew pokojowym deklaracjom, dążą do pozyskania broni jądrowej. Reagując na to zagrożenie prezydent Barack Obama przyjął strategię kija i marchewki. Najpierw obłożył Iran dotkliwymi sankcjami gospodarczymi, a następnie - w zamian za ich zniesienie - wypracował układ zamrażający cały program.

Izrael kibicuje Trumpowi

Choć układ został wynegocjowany pod egidą ONZ i największych światowych mocarstw (oprócz USA były to Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy), stanowczo sprzeciwia mu się Izrael, rządzony od 2009 roku przez prawicowego premiera Benjamina Netanjahu. Izraelski przywódca jest przekonany, że porozumienie wcale nie powstrzymuje ambicji atomowych Teheranu i wielokrotnie wzywał do siłowego rozprawienia się z ajatollahami.

Nie było tajemnicą, że z tego powodu temperatura osobistych relacji między Obamą a Netanjahu osiągnęła poziom zimy nuklearnej. W 2015 r. premier Izraela zrobił mu nawet na złość, przyjeżdżając na zaproszenie lidera Partii Republikańskiej do USA i przemawiając w Kongresie przeciwko umowie z Iranem, co też zostało skrzętnie wykorzystane propagandowo przez politycznych oponentów ówczesnego prezydenta.

Obraz
© Irański ośrodek nuklearny Fordo (fot. AFP / DigitalGlobe)

Donald Trump to zupełnie inna bajka. Jego deklaracje z kampanii wyborczej były miodem na uszy Netanjahu. Miliarder określał bowiem porozumienie z Teheranem mianem "katastrofy" i "najgorszej umowy wynegocjowanej kiedykolwiek". Mówił, że Iran jest czołowym sponsorem terroryzmu i wiodącym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie, obiecując, że powstrzyma irański program balistyczny.

Obaj politycy w bardzo przyjaznej atmosferze spotkali się jeszcze przed wyborami, we wrześniu ubiegłego roku (ale prawdzie trzeba oddać, że izraelski przywódca rozmawiał też z Hillary Clinton). Teraz prezydent Trump już zdążył zaprosić Netanjahu do odwiedzenia Waszyngtonu 15 lutego. Po bardzo szorstkiej przyjaźni z Obamą premier państwa żydowskiego wiąże z nowym gospodarzem Białego Domu ogromne nadzieje, stara się więc go wspierać na każdym kroku. Dla przykładu w ostatnich dniach z entuzjazmem poparł jego plan dotyczący wzniesienia muru wzdłuż granicy z Meksykiem.

W grudniu Netanjahu chełpił się, że ma "przynajmniej pięć opcji" zerwania układu nuklearnego z Iranem, do których będzie chciał przekonać nowego amerykańskiego prezydenta. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo nawet jeśli Waszyngton opowie się za zerwaniem układu, przeciwko mogą wystąpić pozostałe światowe mocarstwa, które są jego gwarantami.

Układ nuklearny do kosza?

Tak czy inaczej, ostatnia próba balistyczna może być pretekstem do radykalnej zmiany amerykańskiej polityki wobec Teheranu. Tak się bowiem składa, że w 2015 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję nr 2231, która wzywa Iran "do powstrzymania się przed jakąkolwiek aktywnością w zakresie pocisków balistycznych zdolnych do przenoszenia broni nuklearnej, w tym prób rakietowych z użyciem takiej technologii".

Formalnie rezolucja nie jest częścią wynegocjowanego przez Obamę porozumienia jądrowego, więc jego administracja stała na stanowisku, że próby balistyczne nie naruszają tego układu. Ta interpretacja może się jednak zmienić, a obecny rzecznik Departamentu Stanu USA już zdążył oświadczyć, że irańskie władze muszą w pełni przestrzegać rezolucji nr 2231.

Dotychczas Trump, choć rządzi niespełna dwa tygodnie, dał się poznać jako polityk, który z grubsza konsekwentnie realizuje to, co obiecywał w kampanii, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że układ z Iranem rzeczywiście powędruje do kosza. Ale miliarder jest na tyle nieobliczalny, że w sumie spodziewać się po nim można wszystkiego. Sam zresztą wysyłał sprzeczne sygnały, bo innym razem sugerował, że chce "tylko" renegocjować niektóre fragmenty forsowanej przez Obamę umowy.

Większość komentatorów jest jednak zgodna, że mimo wszystko zerwanie irańskiego porozumienia byłoby krokiem wstecz i kolejnym źródłem destabilizacji na Bliskim Wschodzie. - Wynegocjowanie tego układu wymagało tyle czasu i poświęceń, że rezygnacja byłaby najgorszą z możliwych opcji - wskazywał niedawno w rozmowie z Wirtualną Polską dr Robert Czulda, znawca Iranu i tematyki bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie z Uniwersytetu Łódzkiego, a także wizytujący wykładowca Islamic Azad University w Teheranie. - To jest bardzo ważny punkt wyjściowy do procesu unormowania stosunków z Iranem, który należy kontynuować - podkreślał.

Znany z porywczości i impulsywnego działania Trump może być jednak głuchy na podobne argumenty. - Jego naturalnym instynktem będzie wywarcie presji na Iran i zagrożenie mu nowymi sankcjami - podsumował w rozmowie z Euronews Gary Samore, ekspert ds. międzynarodowych z Uniwersytetu Harvarda.

Komentarze (149)