Płatne studia: przeciąganie liny
Studia są bezpłatne? Wolne żarty! Nasi studenci z własnej kieszeni (poza środkami z budżetu państwa) płacą za naukę ok. 4 mld zł rocznie. Ale są tacy, co muszą i tacy, co nie muszą płacić. Czy niedługo płacić będą wszyscy?
12.11.2007 | aktual.: 12.11.2007 13:08
Kwestia powszechnej odpłatności za studia będzie przedmiotem listopadowych obrad Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Jednak jej przewodniczący, prof. Tadeusz Luty, już wcześniej opowiedział się za wprowadzeniem czesnego we wszystkich typach szkół wyższych. Podobnego zdania jest rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karol Musioł. Nawet szef samorządu studenckiego na Uniwersytecie Warszawskim Bartosz Sienkiewicz uważa, że prędzej czy później powszechna opłata za studia zostanie wprowadzona, choć – jego zdaniem – jest to na razie niewykonalne.
Większość i tak płaci
Zwolennicy tego rozwiązania podkreślają, że dotychczasowy system mieszany jest niesprawiedliwy. Bo niby obowiązuje przepis Konstytucji, który mówi, że „nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna”. Ale tuż obok zapisano zastrzeżenie, że „ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych przez publiczne szkoły wyższe za odpłatnością”.
Rzeczywistość jest taka, że większość spośród około 2 mln studentów za naukę musi jednak płacić. Są to studenci szkół niepublicznych oraz studenci studiów niestacjonarnych w szkołach publicznych. Bez opłat studiować można jedynie na studiach stacjonarnych w szkołach publicznych. Trudno się więc dziwić stwierdzeniu szefa samorządu studenckiego na Uniwersytecie Warszawskim, który przyznaje, że nawet wśród studentów opinie na temat wprowadzenia opłat są podzielone.
Nic za darmo
– Nie ma na świecie studiów bezpłatnych. Koszty bezpłatnych studiów opłacane są przez wszystkich podatników. Koszty studiów płatnych ponoszą wyłącznie osoby studiujące w tym trybie lub ich rodziny. Młodzi ludzie, którym los zgotował bardzo trudne warunki materialne, podlegają wykluczeniu z naszego systemu szkolnictwa wyższego. Powinien powstać system umożliwiający ukończenie studiów bez pomocy materialnej ze strony rodziny. Stworzenie takiego systemu należy do obowiązków państwa – uważa prof. Musioł. A inni mówią wprost, że darmowe studia to premia dla dzieci z dobrze sytuowanych rodzin z wielkich miast. Bo one – w przeciwieństwie do dzieci z rodzin biednych czy wiejskich – łatwiej dostają się na studia bezpłatne, mając wcześniej do dyspozycji lepsze szkoły średnie i szerszy dostęp do korepetycji.
Postuluje się więc wprowadzenie opłat powszechnych, a więc obejmujących wszystkich studentów. Nie zwracałyby one pełnych kosztów kształcenia, bo – zwłaszcza w naukach technicznych i eksperymentalnych – koszty te są ogromne. Dla budżetu uczelni miałoby to więc znaczenie uzupełniające.
Co jednak z tymi, których nie stać na opłaty za studia?
A jednak płacą
Najpierw trzeba stwierdzić, że w porównaniu z okresem tuż po 1989 r. liczba studentów w Polsce wzrosła aż czterokrotnie. I – co ciekawe – wzrost ten dotyczył w mniejszym stopniu bezpłatnych studiów stacjonarnych. Ludzie dosłownie rzucili się na studia niestacjonarne, a więc płatne! Konkretnie: od roku akademickiego 1990/1991 do roku 2005/2006 liczba studentów dziennych wzrosła o 638,3 tys., a zaocznych – aż o 831,3 tys. Nie mówiąc już o studentach wieczorowych, eksternistach, a przede wszystkim o dzisiejszej, ponad 300-tysięcznej rzeszy studentów szkół niepublicznych, których przecież przed 1989 r. prawie nie było. Znaczy to, że opłaty za studia nie były w minionych kilkunastu latach barierą dla intelektualnego rozwoju polskiej młodzieży. Jak mówi prof. Musioł, studia podejmuje w naszym kraju około połowy osób do tego uprawnionych. Ilu spośród nich nie robi tego z braku środków? Ilu z nich musiałoby zrezygnować ze studiów, gdyby wprowadzono opłaty? Tego nie wiadomo.
Inżynier dostałby więcej
Zwolennicy opłat podkreślają jednak, że wraz z ich wprowadzeniem konieczne byłoby zorganizowanie systemu pomocowego. Chodzi o gwarantowane przez państwo kredyty studenckie, które mogłyby być spłacane po ukończeniu studiów i po osiągnięciu pewnego pułapu dochodów. Część z nich mogłaby być w ogóle umorzona. Do tego dochodziłby jeszcze system stypendialny. Stypendia mogłyby być przyznawane studentom, którzy pochodzą z rodzin o niższych dochodach lub dobrze się uczą. Ponadto można związać wysokość bądź łatwość uzyskania stypendium z dziedziną, którą kandydat zdecyduje się studiować. Jak mówi rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, państwo mogłoby w ten sposób wpływać na wzrost zainteresowania poszczególnymi kierunkami studiów. – Na przykład aktualnie potrzebne jest wzmocnienie zainteresowania niektórymi kierunkami w naukach technicznych i ścisłych. Brak takiego mechanizmu grozi poważnymi, negatywnymi konsekwencjami dla polskiej gospodarki w przyszłości – uważa prof. Musioł.
Co to będzie?
Inni zwracają uwagę, że kolejnym powodem, dla którego warto wprowadzić studia powszechnie płatne, jest spodziewane podniesienie poziomu nauczania. Na razie jest bowiem tak, że naukowcy – dla podratowania domowego budżetu – biorą dodatkowy, drugi etat i mniej mają czasu na prowadzenie badań, czyli rozwój własny i swojej dyscypliny naukowej. Uzyskane dzięki opłatom środki mogłyby także sfinansować wyposażenie polskich uczelni.
A jak jest za granicą? Część krajów europejskich wprowadziła odpłatność za studia. Od przyszłego roku akademickiego opłaty zostaną wprowadzone na Węgrzech. Prawdopodobnie będzie to średnio ok. 400 euro za semestr.
Co będzie dalej w Polsce? Wprawdzie powszechna odpłatność za studia została wpisana do rządowej „Strategii rozwoju edukacji na lata 2007–2013”, ale przeciwne temu rozwiązaniu rządy PiS i jego koalicjantów nie podjęły w tym kierunku żadnych kroków. Co będzie za rządów ekipy Donalda Tuska? Pytana o tę kwestię posłanka PO Krystyna Szumilas, która w gabinecie cieni PO odpowiedzialna była za sprawy edukacji i nauki, zwraca uwagę, że do wprowadzenia opłat potrzebna byłaby zmiana Konstytucji, a to nie jest dziś możliwe. – Rozpoczęcie w tej chwili dyskusji przez rektorów nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem – uważa posłanka PO.
Przedstawione w tekście dane statystyczne pochodzą z zasobów internetowych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Jarosław Dudała