Platforma rusza w niebezpieczny rejs - może zatonąć
Platforma Obywatelska bardzo szeroko zarzuca sieci. Najpierw wzięła Bartosza Arłukowicza, teraz wabi Joannę Kluzik-Rostkowską i Pawła Poncyljusza. A niewykluczone, że z list PO wystartują też działacze mocno lewicowej Socjaldemokracji Polskiej, np. Dariusz Rosati. Może faktycznie więcej osób na pokładzie, to i więcej rąk do bitew politycznych, ale też balast. Oby niedługo nie okazało się, że PO rusza w zbyt niebezpieczny rejs, który może zakończyć się wołaniem: SOS, SOS i zatonięciem łodzi... - pisze Wiesław Dębski w Wirtualnej Polsce.
Kilka dni temu Donald Tusk raczył poinformować dziennikarzy, co podpowiedziała mu intuicja. A podpowiedziała, że "w najbliższych dniach Platforma będzie szersza”. Odniosłem wrażenie, że pan premier był z tego faktu niezmiernie zadowolony. Moim zdaniem, niesłusznie. Wprawdzie więcej osób na pokładzie, to więcej też bojowników w nadchodzących bitwach z politycznymi rywalami, ale jednocześnie dodatkowe obciążenie, by nie powiedzieć balast, które może nie tylko opóźnić rejs (wyborczy), ale nawet spowodować dryfowanie - a w szczególnych wypadkach zatonięcie - łodzi. A wtedy strach się bać, panie premierze, o czym przekonali się niektórzy pańscy poprzednicy.
Mieliśmy już bowiem w Polsce partyjnych liderów, którzy równie szeroko zarzucali sieci. Po pierwszym wyborczym sukcesie tak się otworzyli, by przy następnej okazji powiększyć elektorat powyżej 40%, co dawałoby możliwość samodzielnych rządów. Zrobili tak liderzy Akcji Wyborczej Solidarność (Marian Krzaklewski) i Sojuszu Lewicy Demokratycznej (Leszek Miller). Obaj na tym pomyśle się poślizgnęli i obaj marnie skończyli (a jak wiadomo, mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, lecz po tym, jak kończy).
Platforma Obywatelska jeszcze szerzej rozkłada ramiona, przyjmując pod nie każdego, kto się tylko nawinie. Najpierw był Bartosz Arłukowicz, później zaczęto wabić Joannę Kluzik-Rostkowską i Pawła Poncyljusza. Wreszcie nadeszła wiadomość najbardziej chyba zaskakująca - do list PO przytulić się mają działacze Socjaldemokracji Polskiej, partii założonej swego czasu przez Marka Borowskiego, po jego odejściu z SLD. Bardzo socjalnej w kwestiach ekonomicznych i bardzo liberalnej w sprawach obyczajowych. Czyli zupełne przeciwieństwo PO.
Mniejsza jednak o ryby, na które PO zarzuca sieci. Są bardziej i mniej tłuste. Są takie, które przysporzyć mogą nieco elektoratu, i takie, które nikogo, poza sobą, dzisiaj nie reprezentują. W sumie nie sądzę, by partia Tuska wiele na tym zyskała. Wiele to może ona stracić.
Przede wszystkim wewnętrzną równowagę. Zauważmy, że Arłukowicz i politycy SdPl – Rosati, Pinior, Grabowska, Filemonowicz – to ludzie lewicy, w kilku przypadkach bardzo w swych poglądach wyraziści. Na pewno przechylą platformianą łódź na lewą burtę, co oczywiście spowoduje ostre zachwianie się Jarosława Gowina i jego zwolenników. A na prawą burtę chętnych do wzięcia widać niewielu. Niby są Kluzik-Rostkowska, Poncyljusz i Libicki. Ale po pierwsze, to za mało, by zachować równowagę, po drugie pierwsze dwie osoby uporczywie twierdzą, że podały Tuskowi czarną polewkę. Stan nierównowagi jest więc zapewniony.
Istnieje też jeszcze jedno niebezpieczeństwo owych łowów. To niepokoje dotychczasowych działaczy PO. Dla samego Arłukowicza łatwo było znaleźć dobre miejsce na liście wyborczej. A i rybka była na tyle tłusta, by partia zechciała w nią zainwestować. Ale ryb jest z każdym dniem więcej. I ktoś będzie musiał się na listach wyborczych posunąć, by nowym zrobić miejsce. A tam przecież wszystko już poukładano. Jasiu z Józiem i Krysia z Anią już swoją walkę odbyli, zdążyli zająć nie tylko miejsce "biorące”, ale i utrzymujące dotychczasowy prestiż. Czy wielu będzie chętnych, by bez szemrania zrobić miejsce dla ludzi, którzy bez tej grzeczności nie mają żadnych szans na zdobycie mandatu poselskiego? Nie sądzę!
Jak widać Platforma ruszyła w niebezpieczny rejs. Oby nie zakończył się on wołaniem: SOS, SOS, SOS… .
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski