Miażdży ruch PiS. "Bardziej nie można było ośmieszyć"
Znamy już treść trzech pytań referendalnych, które PiS chce przeprowadzić w dniu wyborów 15 października. Dotyczą prywatyzacji, wieku emerytalnego oraz migracji. - PiS zamyka się w politycznym narożniku, z którego nie będzie tak łatwo wyjść - mówi profesor UW Rafał Chwedoruk w rozmowie z WP.
13.08.2023 | aktual.: 13.08.2023 12:50
Prawo i Sprawiedliwość w niedzielę rano przedstawiło trzecie pytanie, które ma pojawić się w referendum. Będzie brzmieć: "czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzuconym przez biurokrację europejską?". Wcześniej ogłoszono pytania o wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw i podniesienie wieku emerytalnego.
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk mówi, że Polska nie ma szczęścia do referendów. - Mieliśmy na przykład referenda-kurioza, jak w sprawie powszechnego uwłaszczenia (w 1996 roku - red.), promowane przez prawicę, w tym przyszłych polityków z kręgów PiS i PO. Z kolei referendum prezydenta Komorowskiego (m.in. o wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu, gdzie frekwencja nie sięgnęła 8 proc. - red.) komentowało się samo - przekonuje politolog.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Myślałem, że bardziej nie można było ośmieszyć idei referendum - mówi. Twierdzi jednak, że referendum proponowane przez PiS "jest o wszystkim - a jak o wszystkim, to o niczym". - To pytanie jest sformułowane w sposób wręcz kuriozalny. Jest też pytaniem na swój sposób o złamanie prawa, bo mowa o nielegalnych migrantach. Również stawia diagnozę i opinię polityczną - przekonuje.
- To pytanie, sposób jego zadania, przesądza to, że opozycja, gdyby nawet kiełkowały wśród niej inne koncepcje, będzie zmuszona do jego bojkotu - dodaje.
Polskie referendum migracyjne inne niż na Węgrzech
Według politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, bardzo niebezpiecznym dla demokracji jest pewnego rodzaju "plebiscytarność" propozycji. - Referendum staje się referendum nad rządem, a nie nad czymkolwiek merytorycznym - mówi.
- Kontrastuje to z referendami migracyjnymi w Szwajcarii i na Węgrzech, gdzie dotyczyło to realnego konkretu, u Helwetów spraw związanych z kwotami, problemu, który był obecny w przestrzeni ogólnoeuropejskiej. W Polsce, gdyby chcieć referendum o migracji, to pytanie o politykę migracyjną musiałoby de facto dotyczyć jej modelu, integracji i asymilacji - mówi.
Zauważył, że kwestia migracji to temat "łatwy do ogrania", zwłaszcza jeśli chce się uciekać do demagogii. - Napięcia społeczne to temat nieodłączny od migracji. Gdyby iść tym demagogicznym tokiem myślenia, to powinno się zadać pytanie o politykę wobec Ukrainy i migrację stamtąd. Tylko takie pytania dzieliłyby elektorat PiS wewnątrz - uważa prof. Chwedoruk.
Referendum ma zmobilizować "trudne grupy"
Politolog wskazuje, że PiS, organizując referendum, próbuje naprawić swoje problemy z poparciem. - Sukcesy tej partii w poprzednich wyborach polegały na umiejętności pozyskania poparcia przez grupy, które były trudne do zmobilizowania do udziału w wyborach - uważa profesor.
- PiS próbuje na różne sposoby dotrzeć do tych, którzy rzadko stawiają się przy urnach, nie interesują się polityką. Potrzebują oni potężnych stymulatorów, by być w ogóle zainteresowanymi partycypacją w polityce - mówi. Wskazuje, że przykładami takich "stymulatorów" są np. sprawa papieża Jana Pawła II i kwestii pedofilii w Kościele, 800 plus czy komisji ds. rosyjskich wpływów.
Politolog uważa, że pytania w referendum są adresowane do "średnio starszego pokolenia", co pokazuje, że "PiS zderzył się z sufitem i nie ma skąd czerpać wyborców".
- Wiele grup społecznych zainteresowanych żywo tymi pytaniami, bo dotyczą doświadczeń ich życia, już nie funkcjonuje jako wyborcy. To są tematy oderwane od problemów, które są doświadczane przez Polaków przez kilka ostatnich lat. Nie odnoszą się do spraw poziomu życia, wyzwań bezpieczeństwa, wojny, czy czegoś innego. Nie dotyczą rzeczywistości, nie są odpowiedzią np. na pytanie - co dalej z integracją europejską? - mówi.
"PiS zamyka się w politycznym narożniku"
Według profesora UW Chwedoruka, gdybyśmy chcieli zorganizować rzeczowe referendum, to należałoby np. zapytać Polaków o energetykę atomową. - Polacy są w tej kwestii bardzo podzieleni, a zobowiązania z tego wynikające, uzależnienie ekonomiczne i polityczne, będzie liczone w dziesiątkach lat. Tym nikt się nie interesuje - przekonuje.
Zdaniem politologa, referendum nie służy PiS w "ucieczce do centrum". - PiS zamyka się w politycznym narożniku, z którego nie będzie tak łatwo wyjść, a struktura elektoratu PiS pokazuje, że ta partia nie ma potencjału wzrostu. Musi przejść głębokie reformy, by docierać do innych grup społecznych - mówił.
Chwedoruk wskazuje, że w ostatnich latach w Europie "mało kto wyszedł dobrze na referendach". - Chociażby brexit, którego tak naprawdę Cameron (David, były premier Wielkiej Brytanii - red.) nie chciał. Skądinąd Orban (Viktor, premier Węgier - red.), dużo silniejszy niż PiS, zorganizował proste referendum związane z migracją. Ale frekwencja była za niska, by uznać wyniki. W Szwajcarii sprawa skończyła się inaczej: pomogła Szwajcarskiej Partii Ludowej, ale potem negocjacje UE z władzami tego kraju rozmyły to, co Szwajcarzy chcieli zrobić - mówił.
Ciężki orzech do zgryzienia dla Konfederacji
Wśród sejmowych partii jest jeszcze jedna formacja jednoznacznie przeciwna migracji - jest to Konfederacja. Referendum może być jednak dla nich ciężkim orzechem do zgryzienia. - Jej elektorat jest niejednorodny, bo elity Konfederacji i mniejsza część elektoratu to wyborcy skrajnej prawicy, którym pytania o migrację by pasowały. Ale część to libertarianie, myślący indywidualistycznie i wolnościowo, mający bardzo liberalne poglądy na wiele rzeczy - mówił prof. UW Chwedoruk.
- Opozycja będzie bojkotowała, PiS będzie mówiło o akcie obywatelskiej odpowiedzialności. Konfederacja będzie między jednym a drugim. Proste wezwanie do udziału w referendum pozycjonuje ją po stronie PiS, oznacza to, że część wyborców może nie zagłosować, bo mogą obawiać się, że to wstęp do sojuszu z nimi - mówi.
Zobacz także
Jednocześnie dołączenie do bojkotu mogłoby doprowadzić do tego, co stało się z Jobbikiem. Skrajnie prawicowa partia na Węgrzech, po sprzymierzeniu się z liberalną i lewicową opozycją, mocno straciła w oczach wyborców. - Z kolei zostawienie swoim wyborcom wolnej ręki to abdykacja polityczna, która w kampanii jest niewygodna. Konfederacja na starcie tego referendum jest przegrana - analizuje Chwedoruk.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: