PiS zachwycone serialem TVP. "Reset" jako igrzyska przed powołaniem komisji
PiS wstrzymuje się z wyborem członków komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów i opóźnia rozpoczęcie jej działania, ale - jak mówi opozycja - "igrzyska już trwają". Wszystko za sprawą kontrowersyjnego serialu "Reset" w TVP. Dwóch ekspertów, którzy wystąpili w pierwszym odcinku, odcięło się od niego kilkanaście godzin po publikacji.
W poniedziałek wieczorem wielu polityków PiS włączyło TVP, bo w partii rządzącej "Reset" Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza to pozycja niemal obowiązkowa. Choć zdarzają się wyjątki. - Nie oglądałem, nie mam telewizji prawie od 15 lat. Zrezygnowałem w czasach PO - przyznał w rozmowie z WP Bartłomiej Wróblewski, nieformalny lider frakcji ultrakonserwatystów w PiS.
To jednak wyjątek. Większość polityków PiS chwali serial i powtarza gotowy od tygodni przekaz o tym, że Donald Tusk odpowiada za reset stosunków z Rosją. Posłowie oskarżają lidera PO, a czasem całą opozycję, o prorosyjską politykę, co rzekomo miałaby dopiero udowodnić komisja ds. badania rosyjskich wpływów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Partia Jarosława Kaczyńskiego zdecydowała, że z powołaniem komisji wstrzyma się do uchwalenia prezydenckiej nowelizacji. Mimo że - zgodnie z obowiązującą wersją ustawy - w środę powinien zakończyć się proces zgłaszania kandydatów.
Politycy PiS nie czekają jednak ani na raport, ani nawet na powołanie członków komisji. Wnioski są już gotowe.
Zachwyt polityków PiS
Szef sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast twierdzi, że to, co zobaczył w "Resecie", jest "porażające". - Jednoznaczna odpowiedzialność ówczesnego premiera rządu za politykę resetu wobec Rosji i wobec Putina. Było wiadomo, że ma krew na rękach po brutalnych zabójstwie Litwinienki, po zamachach bombowych w Czeczenii i Moskwie - mówi.
- Kiedy było wiadomo, z kim mamy do czynienia, prowadzony był reset. Twierdzenie, jakoby w okresie PO nie było polityki zbliżenia z Moskwą, jest oczywistą nieprawdą. Była, a skutki widzimy dzisiaj w Ukrainie - dodaje Ast.
Równie pozytywnie o serialu mówi Marek Suski. - Jest kilka ciekawych wątków: wywiady, nagrania. Choćby z oficerem rosyjskich służb, który zdradził tajemnicę, że to Rosjanie sami wysadzali u siebie budynki, żeby zrzucić odpowiedzialność na rzekomych terrorystów i atakować kraje sąsiednie. Bardzo ciekawy serial, wielu rzeczy o najnowszej historii się dowiadujemy, a wiedza jest kluczem do zrozumienia tego, co się dzieje dzisiaj - zachwala.
PiS lekceważy zarzuty o nierzetelność
Posłowie PiS nie chcieli komentować poważnych zarzutów o nierzetelność pierwszego odcinka serialu. Przypomnijmy: kilkanaście godzin po jego emisji dwóch ekspertów, którzy w nim wystąpili, byli oburzeni przedstawianiem byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego jako prorosyjskiego.
"Cofam wszelkie zgody, wyraźne lub dorozumiane, na translację moich słów i wizerunku w Państwa programie. Zgłosiliście się do mnie, abym wziął udział w programie o stosunkach 'Europy Zachodniej z Rosją' w okresie poprzedzającym wojnę z Ukrainą" - napisał na Twitterze Edward Lucas. Brytyjski dziennikarz wcześniej poprosił o usunięcie jego wypowiedzi, a film nazwał "tendencyjnym".
"Jestem bardzo rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że polski dokument zatytułowany 'Reset', w którym udzielałem wywiadu, jest wykorzystywany do atakowania Radosława Sikorskiego jako prorosyjskiego i próby wykluczenia go z polskiej polityki" - napisał z kolei Bill Browder, amerykańsko-brytyjski przedsiębiorca i działacz społeczny ścigany przez rosyjskie służby.
- Nie znam opinii tych osób. Uważam, że film jest dobrze zrobiony. Myślę, że autorzy na to odpowiedzą - stwierdził Marek Ast. Posłowi PiS dziennikarz WP przedstawił powody krytyki, ale polityk nie chciał na ten temat więcej mówić.
Gawkowski: Kolejna szczujnia
Przedstawiciele opozycji nie mają wątpliwości, że publikacja w rządowej telewizji ma "wymiar propagandowy". - Oglądałem - przyznaje Krzysztof Gawkowski. - PiS przygotowało kolejną szczujnię polityczną, która ma obrzydzić Donalda Tuska i Platformę Obywatelską. Prawda jest taka, że serial nie daje żadnych odpowiedzi na temat przeszłości i jest robiony pod tezę, że PO sprzyjała Rosji. Gdybyśmy spojrzeli na to, która partia zrobiła najwięcej dobrego dla Rosji przez ostatnich 30 lat, to byłoby to PiS, a nie PO - uważa szef klubu Lewicy.
Z kolei prezes PSL podkreśla, że w publikacjach chodzi wyłącznie o igrzyska. Choć dodaje, że serial w TVP nie ma mocy pozbawiania praw publicznych, np. sprawowania politycznych funkcji, które wiążą się z zarządzaniem finansami publicznymi. - Narracja związana z patrzeniem opozycji na wschód będzie podbijana, ale ona jest nieprawdziwa. Wszystkie decyzje rządu PiS, zaraz po przejęciu władzy, są na korzyść Rosji i wpisują się w jej narrację - mówi WP Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Rosja w swojej strategii obronnej twierdzi, że rozwój odnawialnych źródeł energii na zachodzie Europy jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Rosji. Co zrobił PiS po wygranych wyborach? Zlikwidował rozwój odnawialnych źródeł energii. Podwoili zakup węgla z Rosji, a po aneksji Krymu podpisali wieloletni kontrakt na dostawę ropy do Polski. Fakty i dowody świadczą o tym, że energetycznie to rząd PiS uzależniał nas od Rosji - dodaje.
Podobnie uważa Borys Budka. - Jedynym rządem, który konsekwencje realizował proputinowską politykę, był rząd PiS: najpierw Beaty Szydło, później Mateusza Morawieckiego. To są ludzie, którzy uzależnili polską energetykę od rosyjskiego węgla. To oni rozsadzali Unię Europejską od środka, obniżając bezpieczeństwo Polski - mówi szef klubu Koalicji Obywatelskiej.
- To są ludzie, którzy robili wszystko, żeby zawrzeć proputinowskie sojusze z partiami Orbána, Le Pen, Salviniego czy z partią VOX. Jeśli ktokolwiek miałby stanąć przed komisją ds. badania rosyjskich wpływów, to w pierwszej kolejności powinni to być Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Antoni Macierewicz - dodaje polityk PO.
Czytaj też:
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski