"PiS może skrócić kadencję parlamentu i przyspieszyć wybory". Sprawdzamy fakty

W sejmowych kuluarach - a także wśród publicystów tzw. mediów liberalnych - coraz częściej słychać o scenariuszu zakładającym skrócenie kadencji Sejmu i Senatu i przeprowadzenie wyborów parlamentarnych razem z wyborami europejskimi wiosną 2019 r. Takie rozwiązanie miałoby być korzystne dla PiS. Tyle że ten scenariusz komplikują ustawowe terminy i zapisy prawne wiążące prezydenta.

"PiS może skrócić kadencję parlamentu i przyspieszyć wybory". Sprawdzamy fakty
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Michał Wróblewski

- To jest trudne, ale wykonalne - tak o scenariuszu przyspieszonych wyborów mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Antoni Dudek, jeden z najbardziej znanych polskich politologów. - Wymagana jest współpraca obozu rządzącego z prezydentem Andrzejem Dudą. Ale to się da zrobić. Teoretycznie jest też opcja z samorozwiązaniem Sejmu, ale jak znam życie, to Platforma Obywatelska, choć bardzo marzy o końcu rządów PiS, tego wniosku by nie poparła - dodaje nasz rozmówca.

I to jest fakt - PiS przy pomocy prezydenta ma szansę skrócić kadencję Sejmu (w teorii) i przeprowadzić szybciej wybory parlamentarne, ale nie jest możliwe, by połączyć je z wyborami europejskimi.

Stary wyjadacz Kaczyński

Prof. Dudek podkreśla, że "konstytucja przewiduje możliwość przedterminowego rozwiązania Sejmu w sytuacji, w której Sejm w określonym czasie nie uchwala budżetu, a prezydent podejmuje decyzję o rozwiązaniu parlamentu". - Oczywiście trzeba by taką decyzję wytłumaczyć wyborcom, ale to by akurat było bardzo proste - mówi nam prof. Dudek.

I tłumaczy: - Najpierw prezes Kaczyński powie tak: "panie Schetyna, podobno panu się moje rządy nie podobają, no więc daję panu szansę, żeby je skrócić o kilka miesięcy, a podatnikom zaoszczędzić ponad 100 mln zł na połączeniu wyborów". Schetyna pewnie się nie zgodzi, ale PiS to podda formalnie pod głosowanie. Nie uda się zebrać 2/3 ustawowej liczby głosów, bo zabraknie głosów PO, ale wtedy Kaczyński powie: "widzicie, Polacy, pan Schetyna tak naprawdę się boi". I wtedy Kaczyński może zrobić manewr z prezydentem i budżetem.

Przypomnijmy: prezydent może zarządzić (w formie postanowienia) skrócenie kadencji Sejmu w razie nieprzedstawienia mu ustawy budżetowej do podpisu w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi jej projektu. W przypadku skrócenia kadencji głowa państwa ma obowiązek zarządzić wybory do Sejmu i Senatu, wyznaczając ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu.

- Oczywiście PiS musiałoby chcieć tak zrobić - zaznacza rozmówca Wirtualnej Polski. - Ale partia ta ma ku temu wszelkie podstawy, nie tylko formalne: wybory do Parlamentu Europejskiego, które przypadają na wiosnę, są dla PiS najbardziej niewygodne - z powodu wysokiej frekwencji w dużych miastach, gdzie PiS jest najsłabsze, i niskiej na wsiach. Dlatego liberalna opozycja może dostać w tych wyborach swojego rodzaju "bonus", może nawet wygrać te wybory, a to może psychologicznie ustawić najbliższe kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi - tłumaczy prof. Dudek. - Żeby tego uniknąć, a także żeby "wyprzedzić" koniunkturę gospodarczą, która jesienią przyszłego roku może być już gorsza, PiS może zdecydować się na połączone wybory wiosną 2019 r. - konkluduje nasz rozmówca.

- Nie wierzę, żeby taki stary polityczny wyjadacz, jak prezes Kaczyński, nie brał pod uwagę takiego scenariusza - dorzuca.

Terminy się nie spinają

Oficjalnie politycy partii rządzącej nie chcą potwierdzić, czy w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej rozważany jest scenariusz przyspieszonych wyborów do Sejmu i Senatu i połączenie ich z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Nie chcą, bo może nie sprawdzili wszystkich zapisów prawnych i terminów, które umożliwiłyby taki scenariusz.

Rządowy projekt ustawy budżetowej na rok 2019 - co łatwo można sprawdzić na stronie internetowej Sejmu - wpłynął bowiem do Sejmu 27 września. Art. 225 konstytucji mówi, że "jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent Rzeczypospolitej może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu". Czyli parlament ma czas do ok. 27 stycznia, by projekt przedstawić prezydentowi. Jeśli PiS tego nie zrobi i termin przekroczy, Duda może - ale nie musi - w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji.

I jeszcze raz: prezydent, zarządzając skrócenie kadencji Sejmu, zarządza jednocześnie wybory do Sejmu i Senatu i wyznacza ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu. Prezydent zwołuje pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu nie później niż na 15 dzień po dniu przeprowadzenia wyborów". To wprost wynika z konstytucji.

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 26 maja 2019 r. Opierając się na przytoczonych wyżej zapisach prawnych, możemy wykluczyć, że wybory europejskie zostaną połączone z parlamentarnymi. Terminowo się to po prostu "nie zepnie".

Tusk czeka i obserwuje

Nie zmienia to faktu, że teza prof. Dudka o tym, iż dla PiS połączenie wyborów europejskich z parlamentarnymi byłoby korzystne z punktu widzenia politycznego, wydaje się być celna.

Wicemarszałek Senatu Adam Bielan o wyborach do PE, które odbędą się pod koniec maja 2019 r., mówi tak: - Musimy oczywiście tak przeprowadzić kampanię, żeby zdecydowanie wygrać wybory europejskie. To trudne wybory ze względu na niską frekwencję - niecałe 24 proc. w poprzednich wyborach do PE. Przy czym istnieją bardzo duże dysproporcje frekwencyjne. Bardzo niska frekwencja na wsi, wysoka w dużych miastach. Musimy wyciągnąć z tego wnioski. Wybory europejskie będą odbywały się bardzo blisko wyborów do Sejmu i Senatu. Więc dobry wynik w wyborach europejskich doda wiatru w żagle ich zwycięzcy. A ugrupowanie, które poniesie porażkę, będzie miało kłopoty, żeby podnieść się po takiej porażce w kampanii do Sejmu i Senatu.

O zagrożeniach związanych z kolejnymi elekcjami mówił też niedawno w wywiadzie dla DoRzeczy.pl Jarosław Gowin. - Na pewno dostrzegam zalążki pewnej dynamiki antypisowskiej, czy szerzej: antyprawicowej. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się jutro, to myślę, że Zjednoczona Prawica miałaby nadal samodzielną większość. Jednak ten proces powstawania nastrojów antypisowskich ma swoją dynamikę. Jeżeli go nie powstrzymamy, to za rok skala zwycięstwa może się okazać zbyt mała by kontynuować rządy Zjednoczonej Prawicy - stwierdził wicepremier rządu PiS.

A jak pisał niedawno Ludwik Dorn o wynikach wyborów samorządowych: "Rzeczywistość polityczna dała do zrozumienia, że różnice w kwestii polityki europejskiej będą nie jedynym może, ale najważniejszym i najbardziej politycznie nośnym punktem spornym w kolejnych wyborach. Wielu Polaków, szczególnie tych z antypisowskich dużych miast, ciężko się przestraszyło i ruszyło do urn wyborczych, urywając PiS-owi trochę głosów. Jeśli rządzący utrzymają antyeuropejską retorykę, przegrają - i to wyraźnie - przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego. Formacja Kaczyńskiego przestanie być postrzegana jako niepokonana, a to z kolei będzie miało wpływ na wynik wyborów do Sejmu i Senatu".

Warto przypomnieć, że w 2009 r. PO w wyborach europejskich uzyskała ponad 44 proc. głosów, a PiS - ponad 27 proc. W 2014 r. zaś obie partie zremisowały, uzyskując około 32 proc.

Dorn uważa, że znaczenie - także wyborcze - polityki europejskiej polskiego rządu "będzie rosło z miesiąca na miesiąc".

Obraz
© PAP | Radek Pietruszka

Tusk czeka i obserwuje

"Gazeta Wyborcza", piórem Dominiki Wielowieyskiej, zwraca uwagę na ostatnie aktywności Donalda Tuska w kontekście dyskusji o wyborach europejskich. "Kaczyński nie będzie się bezczynnie przyglądał ofensywie Tuska (…). Opozycja musi być gotowa na przyspieszone wybory (...). Sądzę, że jednym z rozwiązań może być przyspieszenie wyborów parlamentarnych i urządzenie ich razem z wyborami europejskimi na wiosnę. Wtedy wyborcy PiS, także na wsi, pójdą masowo głosować, a partia Kaczyńskiego zapewni sobie dobrą pozycję także w Parlamencie Europejskim. Prezes PiS może liczyć na to, że do wiosny opozycja jeszcze się ze sobą nie poukłada, a Robert Biedroń nie zdąży zbudować niczego trwałego. Nie przesądzam, że taki scenariusz zostanie zrealizowany, ale jeśli opozycja chce pokonać PiS, musi być przygotowana także na taką opcję" - przekonuje publicystka (tyle że - jak udowodniliśmy wyżej - twierdzenia o możliwym połączaniu elekcji europejskiej i parlamentarnej zasadne nie są).

Rola Tuska w zbliżających się wyborach europejskich - a także dla całego cyklu wyborczego kolejnych dwóch lat - może być faktycznie kluczowa. Zauważają to również politycy obozu rządowego. Przywołany już wcześniej Jarosław Gowin twierdzi: “Bardzo wysoko cenię polityczne talenty Donalda Tuska. Zwróciłem uwagę na to, w jak sposób skorygował narrację partii opozycyjnych o rzekomym Polexicie. W przeciwieństwie do Grzegorza Schetyny, czy Władysława Kosiniaka-Kamysza, wytrawny fighter, jakim jest Donald Tusk powiedział: 'oni być może nie chcą wyjścia z UE, ale wypuszczają dżina z butelki, a wyjście z UE może być niezamierzonym efektem rządów Zjednoczonej Prawicy'. To argumentacja, która może trafić na podatny grunt. Musimy zbudować odpowiednią kontrnarrację”.

Jak zapowiedział ostatnio wspomniany przez Gowina Grzegorz Schetyna, jego partia postawi w kampanii europejskiej nie tylko na uderzającą w PiS dyskusję o ewentualnym (rzekomym) "polexicie", ale także na temat dotyczący przyjęcia waluty euro. - Dla Platformy Obywatelskiej dołączenie Polski do strefy euro jest ważnym celem. Po tym, jak odsuniemy od władzy populistów, zaoferujemy polskim obywatelom plan dołączenia do obszaru wspólnej waluty. Uruchomimy narodową debatę, której celem będzie uzyskanie szerokiej społecznej akceptacji tej decyzji - mówił Schetyna na niedawnym kongresie Europejskiej Partii Ludowej.

Temat strefy euro mógłby być dla Platformy - jak zauważył ostatnio dziennikarz Marcin Fijołek - "niezłą kartą" przy wyborach europejskich. Jeśli temat zostałby odpowiednio "opakowany" i "sprzedany", to PO i Nowoczesnej (w ramach Koalicji Obywatelskiej) być może udałoby się uszczknąć dodatkowe punkty procentowe potrzebne do zwycięstwa w wyborach do PE.

A do tego PiS dopuścić nie może. Jeśli opozycja wygra wybory europejskie (po połączeniu się w koalicji z PSL, co już dziś wydaje się pewne), a potem parlamentarne, to starcie Donalda Tuska z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich może być dla tego pierwszego już tylko formalnością.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (572)