PolskaPiS chce marszałka i dwóch zastępców. Opozycji proponuje trzech wicemarszałków

PiS chce marszałka i dwóch zastępców. Opozycji proponuje trzech wicemarszałków

- Najbardziej prawdopodobny skład przyszłego prezydium Sejmu to marszałek i dwóch wicemarszałków wywodzących się z koalicji rządzącej oraz trzech wicemarszałków z opozycji - tłumaczy Wirtualnej Polsce Mariusz Błaszczak z PiS. W tej sytuacji swojego przedstawiciela w naczelnym organie kierowniczym izby niższej parlamentu nie będzie mieć najmniejszy klub, czyli PSL. - To naruszenie dobrego obyczaju. Każdy klub, który zdobył mandat wyborczy, powinien mieć swojego reprezentanta - mówi WP Ligia Krajewska z PO.

PiS chce marszałka i dwóch zastępców. Opozycji proponuje trzech wicemarszałków
Źródło zdjęć: © WP | Andrzej Hulimka
Michał Fabisiak

03.11.2015 | aktual.: 03.11.2015 15:44

PiS chce, aby prezydium przyszłego Sejmu składało się z sześciu osób. - W Sejmie ostatniej kadencji w jej skład wchodziło trzech przedstawicieli koalicji rządzącej PO-PSL i trzech polityków opozycji. Chcielibyśmy utrzymać dotychczasowy zwyczaj - tłumaczy Błaszczak.

Polityk PiS przypomina, że w prezydium przewagę zawsze mieli rządzący. - Chodzi o to, aby nie mogli zostać przegłosowani przez opozycję. Dlatego w obecnej sytuacji przewagę w prezydium powinna mieć koalicja rządząca, czyli Prawo i Sprawiedliwość - mówi poseł Błaszczak.

Koncepcję tę krytykuje opozycja. - To naruszenie dobrego obyczaju. Każdy klub, który zdobył mandat wyborczy powinien mieć swojego reprezentanta - mówi Ligia Krajewska z PO. Posłanka Platformy Obywatelskiej przypomina, że przed wyborami PiS zapowiadał wprowadzenie pakietu demokratycznego, który miał m.in. zwiększyć prawa opozycji. W jej ocenie obecnym zachowaniem PiS zaprzecza swoim przedwyborczym zapowiedziom.

- Na pewno jest to łamanie dobrego zwyczaju, który uformował się w dotychczasowej historii polskiego parlamentu - mówi WP dr Piotr Borowiec, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pomysłem PiS-u nie jest zaskoczona doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - PiS już wcześniej głosami swoich przedstawicieli mówił, że chce mieć większość w prezydium. Teraz tylko okazało się, że odbędzie się to kosztem PSL-u. - przypomina w rozmowie z WP ekspertka UW. A jak ocenia propozycję polityków PiS-u?

- Gdyby zrobili to poprzednicy, to Prawo i Sprawiedliwość, ustami swoich harcowników bardzo ujęłoby się za pokrzywdzonym, opowiadając o obyczaju, kulturze politycznej i podkreślając, że tak nie można - mówi politolog UW.

Prawo i Sprawiedliwość przypomina, że dobry obyczaj naruszono już w poprzedniej kadencji Sejmu. - Zrobiła to koalicja PO-PSL. Przypomnę, że Solidarna Polska i Zjednoczona Prawica, które posiadały klub, nie zostały dopuszczone do tego, aby mieć swoich przedstawicieli w prezydium, bo tak zdecydowali posłowie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego - tłumaczy Błaszczak.

Rzeczywiście w Sejmie poprzedniej kadencji klub Zjednoczonej Prawicy nie miał swojego wicemarszałka. Warto jednak odnotować, że wcześniej przedstawiciela w prezydium nie posiadał również klub Solidarna Polska, bo rekomendowany na to stanowisko przez SP Ludwik Dorn nie uzyskał poparcia posłów. Co ciekawe kandydata Solidarnej Polski nie poparł wtedy nawet PiS, który domagał się zmniejszenia liczby wicemarszałków do czterech. Przewodniczący klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość mówił wtedy: "Nagrody, sekretariat, samochód służbowy, to wszystko są konkretne oszczędności, a czterech wicemarszałków doskonale poradzi sobie z prowadzeniem obrad".

Dlaczego teraz PiS nie chce zmniejszyć liczby wicemarszałków? - Dlatego, żeby reprezentacja ta, jak najlepiej oddawała układ sił w parlamencie - tłumaczy WP poseł Błaszczak. Warto odnotować, że również w kadencji 2001-2005, kiedy władzę sprawowała koalicja SLD-PSL, nie wszystkie klubu parlamentarne miały swoich przedstawicieli w prezydium Sejmu. Wicemarszałków nie posiadały: Liga Polskich Rodzin oraz do 2004 roku, Prawo i Sprawiedliwość.

- Nie sądzę, aby decyzja PiS w jakimś stopniu przełożyła się na notowania i wizerunek partii - tłumaczy dr Borowiec. W jego ocenie, aby tak się stało musiałyby nastąpić jakieś inne działania. - Na przykład takie, której pokazywałyby, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie tylko nie respektuje utartych zwyczajów, ale nawet łamie prawo. W tym przypadku nie mamy do czynienia z taką sytuacją - wyjaśnia politolog UJ.

W skład prezydium nowego Sejmu wejdzie więc marszałek rekomendowany przez PiS, dwóch wicemarszałków z ramienia tej partii oraz po jednym z Platformy Obywatelskiej, Kukiz'15 i Nowoczesnej. Reprezentanta nie będzie mieć najmniejszy klub parlamentarny - PSL. Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska jednym z wicemarszałków ma być lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.

- Na pewno nie wejdzie do rządu, natomiast musi otrzymać jakieś stanowisko, bo jest szefem naszego koalicjanta. Funkcja wicemarszałka jest w jego przypadku najbardziej prawdopodobna - tłumaczy WP poseł PiS znający szczegóły transakcji. Polityk poinformował nas, że o tym kto zostanie marszałkiem i drugim wicemarszałkiem z ramienia obozu biało-czerwonego dowiemy się dopiero po ogłoszeniu kandydatów na ministrów w rządzie Beaty Szydło.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że głównym kandydatem na wicemarszałka z Ruchu Kukiz'15 jest łódzka "jedynka" tej formacji, poseł Piotr Apel. O tym czy wejdzie on w skład prezydium Sejmu zdecyduje Paweł Kukiz. - Nasz lider samodzielnie podejmie decyzję - tłumaczy polityk ruchu proszący o zachowanie anonimowości.

Nie wiadomo natomiast kogo na stanowisko wicemarszałka rekomendują PO i Nowoczesna.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (409)