Paweł Lisicki: kontrofensywa Jarosława Kaczyńskiego
Projekt zmierza do tego, żeby przywracać sprawiedliwość, żeby pokazać, że państwo działa, że nie jest słabe wobec silnych i silne wobec tych słabych ludzi wyrzucanych z warszawskich kamienic - tak przedstawiał projekt nowej ustawy, którą przygotowało jego ministerstwo, Zbigniew Ziobro. Ma on doprowadzić do powołania specjalnej komisji weryfikacyjnej, która będzie dysponować nadzwyczajnymi uprawnieniami, pozwalającymi jej przesłuchiwać dowolne osoby i nakładać na nie, w przypadku naruszeń prawa, milionowe kary. To, że PiS zdecydował się teraz ogłosić powołanie komisji też nie jest przypadkiem. Ostatnich kilka tygodni trudno uznać dla rządzących za udane - pisze Paweł Lisicki dla WP Opinii.
Decyzja została ogłoszona podczas specjalnej konferencji prasowej, w której uczestniczył Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Jest to próba przejścia partii rządzącej do kontrataku. Z jednej strony ma zatrzeć słabośc i chwiejność, jaką PiS okazał w czasie dyskusji o zmianie ustawy aborcyjnej, z drugiej zaś przerzucić piłkę na pole przeciwnika, w tym przypadku przede wszystkim Platformy. Uderzając w przypadki korupcji i przestępstw, do których zapewne doszło przy reprywatyzacji warszawskich gruntów, PiS wychodzi też naprzeciw oczekiwaniom opinii publicznej. Temu też służyć ma pomysł powołania rady przy komisji, gdzie mają się znaleźć przedstawiciele ruchów miejskich i stowarzyszeń społecznych.
Nie ma wątpliwości, że potrzebne są działania nadzywczajne
Niejasne jest na razie, w jakim trybie będą zapadały te decyzje. Komisja będzie mogła zapewne uchylać decyzje administracyjne. Czy jednak osoba, która uzna się za poszkodowaną przez jej działalność, będzie mogła zaskarżyć podjęte przez nią decyzje? Do kogo i w jakim trybie? W jaki sposób będzie można udowodnić złą wolę i przestępczy zamiar osób wezwanych przed komisję? Czy będą oni traktowani jak oskarżeni? Czy będzie im przysługiwało prawo do obrony? W oparciu o jakie przepisy prawa będzie działała komisja? Jaki będzie stosunek między nią a prokuraturą? Czy komisja będzie miałą takie same uprawnienia jak prokuratura? Czy jej postanowienia będą miały podobny charakter jak wniesienie aktu oskarżenia? W jaki sposób będzie ona mogła karać za czyny, które zostały popełnione zgodnie z prawem, być może wadliwym? Jest to cała masa konkretnych pytań bez odpowiedzi, trudno więc ocenić, na ile działalność nowego ciała będzie skuteczna.
O ile nie do końca można opisać charakter prawny nowej instytucji, to cel polityczny jest łatwy do uchwycenia. Z pewnością skala nadużyć dokonywana przez lata w Warszawie przerasta wszelkie wyobrażenie. Jeśli prawdą jest, że w stolicy działała swoista mafia, w której uczestniczyli prawnicy, urzędnicy ratusza i ministerstwa sprawiedliwości, to nie ma wątpliwości, że potrzebne są działania nadzywczajne i że nowa komisja jest właściwą odpowiedzią na wielkość nadużyć.
Wyłudzone setki milionów złotych, przejęte bezprawnie działki, oszustwa i korupcja - trudno nie widzieć w tym procederze radykalnej słabości państwa. W tym przypadku jednak wiadomo, kto był za nią odpowiedzialny. Chociaż stworzenie korzystnej dla oszustów sytuacji prawnej obciąża różne rządy, to w oczywisty sposób obecna afera gruntowa najsilniej uderza w Hannę Gronkiewicz-Waltz. Powołanie specjalnej komisji będzie gwoździem do jej politycznej trumny. Łatwo sobie wyobrazić, że publiczne przesłuchania pozwolą nie tylko pokazać nadużycia, ale też niefrasobliwość, brak kontroli i politycznego nadzoru pani prezydent. Korzyści polityczne dla PiS-u są jasne i żeby je osiągnąć, nie będzie nawet konieczne natychmiastowe wprowadzenie komisarza do miasta.
Problemy Jarosława Kaczyńskiego
To, że PiS zdecydował się teraz ogłosić powołanie komisji też nie jest przypadkiem. Ostatnich kilka tygodni trudno uznać dla rządzących za udane. Pierwszym znakiem, że coś dzieje się nie tak, była afera związana z zatrudnieniem Bartłomieja Misiewicza. Po długiej i zaciekłej obronie swego najbliższego współpracownika, Antoni Macierewicz musiał się poddać. Co więcej, dwa dni temu musiał pogodzić się z tym, że nominację Misiewicza uznał za błąd Jarosław Kaczyński. Nominacja Misiewicza do rad nadzorczych spółek zbrojeniowych z naruszeniem ich regulaminów sprawiła, że pierwszy raz opozycja, Platforma i Nowoczesna, nabrały wiatru w żagle. Hasło o zatrudnianych w spółkach Skarbu Państwa na masową skalę „misiewiczach” okazało się, z punktu widzenia mobilizacji wyborców, znacznie bardziej nośne niż wcześniejsza batalia o Trybunał Konstytucyjny.
Drugim problemem dla PiS była źle rozegrana sprawa ustawy aborcyjnej. Są wprawdzie komentatorzy, którzy twierdzą, że PiS od początku tak właśnie wszystko zaplanował, że celowo najpierw wywołał opór środowisk feministycznych, przyjmując do prac sejmowych projekt ustawy "Stop Aborcji" przygotowany przez Ordo Iuris, następnie zaś szybko go wyrzucił do kosza, jednak dość to wątpliwe. O ile trudno wskazać zyski polityczne, to straty są oczywiste. PiS uruchomił nie tylko opór ruchów feministycznych, ale też przyczynił się do wzrostu niechęci do siebie wśród wielu zwykłych kobiet, które dały sobie wmówić, że partia Kaczyńskiego dybie na ich godność i wolność. Poza tym stracił też sympatię wielu obrońców życia - wystarczy choćby wspomnieć o bardzo krytycznych wypowiedziach pod adresem PiS-u Marka Jurka czy Mariana Piłki.
Stąd kilka kolejnych wywiadów Jarosława Kaczyńskiego, który postanowił ratować sytuację i zaprezentować siebie jako obrońcę życia, jednocześnie odcinając się od skrajnych rozwiązań zawartych w projekcie, m.in. od pomysłu karania kobiet. Tyle, że o ile w kwestiach politycznych czy historycznych prezes PiS znajduje właściwy język, to znacznie trudniej przychodzi mu to w przypadku wypowiedzi na temat aborcji, ochrony życia poczętego i sytuacji granicznych. Przy tak silnej polaryzacji mediów i tak głębokiej wrogości do niego wśród dużej części lewicowych dziennkarzy, łatwo przewidzieć, że każda niezgrabność i niejasność zostanie użyta jako maczuga do bicia w Kaczyńskiego, jako koronny dowód jego okrucieństwa i fanatyzmu.
Trzecim wreszcie problemem było zerwanie przez rząd umowy z Airbusem na zakup Caracali. Być może rację miał minister Obrony Narodowej, być może faktycznie w trakcie negocjacji Francuzi traktowali polską stronę z wyższością, jednak jak na razie rząd nie potrafił zmiany swej decyzji wytłumaczyć. Opowieści o budowie polskiego helikoptera lub helikoptera polsko-ukraińskiego, które to miałyby zastąpić francuskie samoloty nie brzmią poważnie.
Dlatego ogłoszenie projektu powołania specjalnej komisji przychodzi w samą porę. Zamiast debatować o aborcji, o tym jak ograniczyć obecne wyjątki ustawowe, zamiast narażać się na udział w wielkiej wojnie ideologicznej, PiS postanowił zmienić pole walki. To akurat roztropne posunięcie. Walka z korupcją to jego specialite de la maison.
Paweł Lisicki dla WP Opinii
Paweł Lisicki - redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy". Dziennikarz, publicysta, pisarz. Były redaktor naczelny dziennika "Rzeczpospolita" oraz tygodnika "Uważam Rze".
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.