Patryk Jaki szczerze o sobie. "Piłem piwo z puszki, paliłem, biłem się z innymi. Teraz kończę doktorat z prawa"
"Codziennie. Chodziłem tam po ziemniaki, rower. Mieszkałem w Opolu w 10-piętrowym bloku i żyłem w realiach blokowiska. Nikt nie marzył, żeby zostać znanym pisarzem czy aktorem, wszyscy chcieliśmy być piłkarzami" - Patryk Jaki zaskakuje w rozmowie z tygodnikiem "Sieci". To odpowiedź na zarzuty, że kiedy był młody, to "stał pod blokiem" i musiał schodzić do piwnicy. Ale niespodziewanych wątków z jego życia jest znacznie więcej.
Wszystko zaczęło się od pokazania zdjęć młodego polityka PiS. Wiceminister sprawiedliwości szybko odbił piłeczkę. "Tak, to prawda. Stałem pod blokiem, nawet w nim mieszkałem - tak jak miliony Polaków. Nie każdy miał willę w Polsce lub Szwecji. Nie każdy miał w życiu z górki jak resortowe dzieci" - skomentował Jaki.
Teraz idzie o krok dalej i zaskakuje brutalną wręcz szczerością. Jest o życiu w bloku, karierze piłkarza, chodzeniu w szaliku i o tym, dlaczego jego ojca często wzywano do szkoły.
Patryk Jaki przyznaje, że wychował się w typowym bloku. "Całe moje życie w tamtym czasie sprowadzało się do kopania piłki nożnej. Podejrzewam, że gdyby ktoś zapytał mieszkańców tego bloku, jak zapamiętali Patryka Jakiego, to pewnie powiedzieliby, że pamiętają chłopaka w czapeczce z daszkiem, który zawsze miał z sobą piłkę" - mówi w rozmowie z tygodnikiem "Sieci". Przyznaje, że był "po prostu normalnym chłopakiem z blokowiska".
"Chodziłem na imprezy, śpiewałem z chłopakami przy gitarze, piłem piwo z puszki na ławce, paliłem, biłem się z innymi. W szkole za wyjątkiem historii, którą polubiłem i dużo czytałem, uczyłem się przeciętnie" - zdradza. I wyjaśnia, co popchnęło go do polityki.
"Do dziś mam blizny na nogach po tym żwirze"
"Boisko, na którym graliśmy w piłkę, pokryte było żwirem. Do dziś mam blizny na nogach po tym żwirze. Marzyliśmy wtedy o takim prawdziwym boisku. Może to śmiesznie zabrzmi, ale to boisko to był jeden z powodów, który popchnął mnie w kierunku polityki. Gdy zostałem radnym, to pierwszą z rzeczy, które udało mi się załatwić, była budowa przy moim blokowisku, a to jedno z największych osiedli w Opolu, boiska ze sztuczną nawierzchnią. Czuję się naprawdę dumny" - tłumaczy.
Patryk Jaki przyznaje, że chodził z szalikiem i żył od meczu do meczu. Grał w piłkę nożną, trafił nawet do słynnej szkółki piłkarskiej w Szamotułach, gdzie musiał zamieszkać sam. "Po roku okazało się, że zawodowego piłkarza ze mnie nie będzie i wróciłem do domu. Przez jakiś czas grałem jeszcze w Odrze Opole" - wyjaśnia.
Polityk PiS ucina dyskusje o datach - zobacz wideo
Przyznał, że jego tata często był wzywany do szkoły. "Nie uczyłem się zbyt dobrze, a i zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Nawet nie myślałem o studiach. Nie uczyłem się języków wtedy, kiedy mogłem. I żałuję tego" - mówi.
Potem wszystko się zmieniło, piłkę zamienił na książki. "Okazało się, że mam smykałkę do pisania długich wypracowań" - mówi. Wyprowadził nawet kiedyś 5 tys. osób na ulicę, kiedy okazało się, że trzeba powtórzyć maturę po wycieku jednego z tematów.
Ale teraz bije się w pierś i przyznaje, że uzupełnia wykształcenie. "Kończę doktorat z prawa i najlepszą szkołę na świecie - IESE w Barcelonie. Uczę się kolejnego języka obcego" - dodaje.