Patryk Jaki chce stosować tortury? Witold Jurasz: takimi tekstami szkodzi się Polsce
Jak się chce stosować tortury, to ma się z cywilizacją europejską mniej więcej tyle samo wspólnego, co islamscy terroryści, o których pisał pan wiceminister. Skoro zaś wcale tortur nie chce się stosować i chodzi tylko o zgrywanie twardziela, to tym bardziej nie ma to sensu - pisze dyplomata, były pracownik MON i MSZ Witold Jurasz.
Wicemister sprawiedliwości Patryk Jaki napisał, że chętnie stosowałby tortury. Gdybym był przyjacielem pana wiceministra, to pewnie napisałbym tak:
Po pierwsze - zgrywanie twardziela przystoi w pewnym wieku i w pewnych środowiskach. A w innych już niekoniecznie.
Po drugie - jak się jest wiceministrem sprawiedliwości, to poza ośmieszaniem samego siebie, szkodzi się takimi tekstami również Polsce, bo w razie jakiejś np. sprawy ekstradycyjnej z USA sprytni prawnicy na pewno wspomną o tym w sądzie, a przy kolejnej scysji z prezydentem Macronem wpisy pana wiceministra zostaną przytoczone przez niechętną Polsce prasę jako dowód, że nie pasujemy do UE.
Po trzecie - cokolwiek (słusznego, dobrego i potrzebnego) pan wiceminister zrobi w komisji badającej aferę reprywatyzacyjną, to i tak zostanie to skwitowane przez obrońców oszustów w białych kołnierzykach jakąś złośliwością nt. tortur.
Po czwarte - jak się chce stosować tortury, to ma się z cywilizacją europejską mniej więcej tyle samo wspólnego, co islamscy terroryści, o których pisał pan wiceminister. Skoro zaś wcale tortur nie chce się stosować i chodzi tylko o zgrywanie twardziela, to tym bardziej nie ma to sensu.
Zobacz też: Obrona konieczna. Jakie narzędzia są legalne w Polsce?
Po piąte - rola twardziela zarezerwowana jest dla ministra Ziobry. Jakbym był wiceministrem to nie wchodziłbym w tę rolę, bo a nuż minister uzna, że chcę zająć jego miejsce i zostanę byłym wiceministrem (a tych, w przeciwieństwie do byłych ministrów, nikt nigdy nie pamięta a po roku lub nawet szybciej nawet na ulicy nie poznaje).
Po szóste - 40 proc. poparcia w sondażach może uderzyć do głowy tak samo, jak 40 proc. wódka. Ale jak z 40 proc. zrobi się nawet nie 20, ale 30, to może się okazać, że o tym, czy siedzi się w ławach rządowych, czy też grzeje ławkę opozycji, zdecydują umiarkowani wyborcy, którzy oczekują np. skutecznego wyjaśnienia afery reprywatyzacyjnej, a nie kiepskiej próby popisów retorycznych.
A po siódme, to naprawdę nie mogę zrozumieć tego, że skądinąd inteligentni ludzie, stając przed życiową szansą wielkości, tak często wybierają małość. Może trzeba mieć w sobie niejako od urodzenia coś z wielkości, by móc z takiej okazji skorzystać?
Witold Jurasz
Tekst pochodzi z konta Witolda Jurasza na Facebooku.