Patorozwiązanie Konfederacji. Nowy pomysł na problem Polaków [OPINIA]
Konfederacja przeanalizowała styl życia Polaków. Wyszło, że chcą mieszkać w małych mieszkaniach. Poparcie dla istnienia 12-metrowych lokum jest zrozumiałe. Jest tylko jedna wątpliwość: jak na tych dwunastu metrach zmieszczą się grill, trawnik i dwa samochody?
27.07.2023 | aktual.: 04.10.2023 13:10
Patodeweloperka w Polsce ma się nieźle, zaś gdy o przyszłości Polski będzie decydowała Konfederacja, będzie się miała jeszcze lepiej. A przynajmniej tak wynika z najnowszego wywodu Krzysztofa Bosaka, jednego z liderów partii.
Zmiana stylu życia
Bosak udzielił wywiadu "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Przeprowadzający wywiad Marek Mikołajczyk pytał polityka m.in. o patodeweloperkę.
Bosak wskazał, że "nie nazwałby patodeweloperką sytuacji, w której ktoś optymalnie wykorzystuje dostępną powierzchnię, bo na przykład dobrze sprzedają się mu mikrokawalerki". W ocenie lidera Konfederacji to zaspokajanie popytu rynkowego, a nie patologia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarz zwrócił uwagę, że mamy przecież rozporządzenie ministra infrastruktury, które zobowiązuje do tego, aby wszystkie nowo budowane mieszkania miały minimum 25 m2 powierzchni. Tylko jest obchodzone poprzez oferowanie do zamieszkania "lokali usługowych" o powierzchni nawet 12 m2.
Na co Bosak stwierdził, że 25 m2 to wysoki próg.
- Trzeba stworzyć przepisy, które dopuszczą powstawanie mniejszych mieszkań. Jeśli ktoś chce mieć małe, ale tanie mieszkanie, powinien mieć taką możliwość. Zablokowanie tego zjawiska jest irracjonalne. Budowanie małych mieszkań nie jest czymś złym ani patologicznym. (...) Popyt na mikrokawalerki wynika z tego, że zmienia się styl życia - zaznaczył polityk.
Życie w kapsule
Wolnorynkowe poglądy przedstawicieli Konfederacji nie dziwią. Warto jednak zastanowić się, czy gdzieś jest granica pozwalania na starcia popytu z podażą, czy tej granicy nie ma.
Przykładowo: może pozwolić na budowę kapsuł do spania, w której ludzie będą spędzali nie tylko jedną noc, lecz pół życia? Nikt nie powiedział przecież, że mieszkanie musi mieć aż 12 m2. Może mieć tyle, ile długość i szerokość materaca. A załatwić i umyć się można na pobliskim dworcu. Taka kapsuła byłaby tańsza niż 12-metrowe mieszkanie.
Zapewne więc byłby popyt na takie "nieruchomości". I zapewne znalazłby się ktoś, kto powiedziałby, że jest on związany ze zmieniającym się stylem życia.
Dlaczego nie wrócić do czasów, w których za pracę płacono po 5 zł za godzinę? Niewykluczone, że znajdą się chętni.
Ba, dlaczego w ogóle nakazywać wypłacanie wynagrodzenia za pracę? Jeśli ktoś znajdzie niewolników, co w tym złego? Wreszcie - jeśli ktoś obieca wynagrodzenie, ale go nie wypłaci, niech wolny rynek go ukarze, a nie urzędnicy. Oszukany może przecież wystawić negatywną opinię w Google'u i skierować powództwo do sądu. Jest duże prawdopodobieństwo, że po kilku latach otrzyma wypłatę.
Patrząc w przyszłość
Po przeczytaniu wywiadu z Bosakiem przypomniała mi się moja rozmowa z urzędnikiem wysokiego szczebla pracującym w jednym z ministerstw. Niezobowiązująco, przy kawie, pokazałem mu wyniki badań, z których wynika, że w Polsce w ciągu lat opóźnił się czas wyprowadzania się ludzi z domów rodzinnych. Mówiąc prościej: wyprowadzamy się od rodziców później, niżeli wyprowadzaliśmy się od nich 20 lat temu.
I urzędnik ten, niewiele myśląc, zaśmiał się i stwierdził, że to kolejny dowód na to, że młodzież jest dziś niesamodzielna.
Szkopuł w tym, że ta diagnoza - fakt, rzucona jedynie podczas pogawędki przy kawie - pokazuje, iż wiele osób w Polsce, także tych inteligentnych, nie umie łączyć faktów.
Młodzi później wyprowadzają się z domów rodzinnych, bo żeby wyprowadzić się z domu rodzinnego - trzeba mieć gdzie iść. Zakup mieszkania jest ogromnym wyzwaniem dla młodych Polaków. Dla wielu problematyczne jest także wynajęcie lokum.
Istnienie mikromieszkań w ograniczeniu tej sytuacji wcale nie pomaga - bo przecież, pomimo norm, one istnieją. A problem się zwiększa, zamiast zmniejszać.
Warto postawić pytanie: czy jeśli jednym z największych wyzwań stojących przed Polską jest przeciwdziałanie kryzysowi demograficznemu, musimy walczyć o wzrost dzietności (albo o masowe przyjmowanie imigrantów, czego Konfederacja nie jest zwolenniczką), właściwym pomysłem jest tworzenie klitek, które nie pozwolą na cokolwiek więcej niżeli życie singla?
Ktoś może teraz powiedzieć: przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby najpierw kupić mikromieszkanie, a potem zamienić je na większe.
Teoretycznie to prawda. Ale czy ktokolwiek przeanalizował, jak zmieni się rynek mieszkaniowy po zmianie norm na mniej rygorystyczne?
Czy nie istnieje ryzyko, że ceny najmniejszych mieszkań będą bliskie cenom obecnych 25-metrowych kawalerek, a te 25-metrowe kawalerki podrożeją?
Ja tego nie wiem; po prostu się zastanawiam. Bosak, o ile wiem, też tego nie wie, bo nikt tego nie sprawdził.
Bieda stylem życia
Powtórzę raz jeszcze: naprawdę rozumiem to, że Konfederacja prezentuje wolnorynkowe poglądy. W ten sposób chce zjednać sobie sympatię wyborców. Dla wielu jest to całkiem dobra odtrutka po kolejnych deklaracjach polityków Prawa i Sprawiedliwości czy Platformy Obywatelskiej, którzy licytują się na to, która partia ludziom więcej da.
Wolałbym jednak, aby rzucane w eter pomysły były przeanalizowane w sposób dalej idący niż "jest popyt na mikromieszkania, bo zmienia się styl życia".
Wychodząc z założenia, z którego wyszedł lider Konfederacji, niebezpiecznie zbliżamy się do etapu, w którym będziemy spoglądali na biedaków jedzących po misce ryżu lub na emerytów niewykupujących wszystkich leków i uznamy, że to wszystko kwestia stylu życia.
A przecież po zmianie rządów na lepsze, na te Konfederacji, ma nas być stać nie na miskę ryżu w mikrochałupce, tylko na dom, grill, trawnik i dwa samochody.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl