Wstrzymała całe lotnisko. Przez pamiątkę z Polski
Solidnego strachu napędziła mieszkanka Luksemburga pasażerom i służbom na jednym z niemieckich lotnisk. W trakcie odprawy okazało się, że kobieta ma przy sobie... "granat" z Polski.
Historia miała miejsce w ostatni weekend na lotnisku Heringsdorf na wyspie Uznam, zaledwie kilka kilometrów od Świnoujścia. Kobieta, która okazała się sprawcą zamieszania, spędzała kilka poprzedzających zdarzenie dni w naszym kraju.
Problemy zaczęły się wraz z rozpoczęciem odprawy. 78-letnia pasażerka z Luksemburga swoim bagażem wywołała niemałą konsternację i natychmiastową reakcję. Pracownicy ochrony odkryli, że w bagażu podręcznym miała ona... ręczny granat.
Granat na lotnisku i nieoczywista pamiątka ze Świnoujścia
Kobieta była zaskoczona taką reakcją służb, bo jak tłumaczyła była to tylko pamiątka kupiona w polskim Świnoujściu. Konkretnie była to zabawka - zapalniczka. Niezależnie od tłumaczeń, na lotnisku niemal natychmiast wprowadzono procedurę ewakuacji pasażerów.
Pracownicy ochrony musieli sprawdzić dziwny przedmiot i upewnić się, że kobieta mówi prawdę. Na lotnisko przyjechali saperzy z oddalonego o kilka kilometrów Mellenthin. Eksperci zbadali obiekt, by – jak mówili – wykluczyć ryzyko ewentualnego niebezpieczeństwa. Zamieszanie trwało półtorej godziny i wywołało niemałą frustrację wśród pozostałych podróżnych.
Źródło: Deutsche Welle
Zobacz także: Miedwiediew zareagował na słowa Zełenskiego