Padło pytanie od TVP. Za chwilę doszło do spięcia
Gorąco podczas konferencji prasowej Donalda Tuska. Przedstawiciele TVP próbowali zapytać go o przyszłość telewizji publicznej. Rzecznik KO Jan Grabiec zabrał mikrofon Miłoszowi Kłeczkowi. Wcześniej Tusk zwrócił mu uwagę, "żeby wyjął ręce z kieszeni".
Podczas konferencji Donalda Tuska padły pytania od przedstawicieli TVP. Pierwsze zadał reporter "Wiadomości", który pytał o plany postawienia prezydenta Dudy przed Trybunałem Stanu oraz o doniesienia Radia Zet, które twierdzi, że Tusk po roku wyjedzie do Brukseli, żeby zastąpić na stanowisku szefowej KE Ursulę von der Leyen. - Czy złoży pan deklarację, że będzie premierem 4 lata i nie wyjedzie na żadne unijne stanowisko? - dopytywał.
Tusk zaczął od przypomnienia, że to Mateusz Morawiecki popierał Ursulę von der Leyen. - Można by dużo opowiadać o polityce niemieckiej tego rządu - stwierdził. Za chwilę dodał, że "nie wybiera się nigdzie". - Czytałem te spekulacje, wiem kto je spinuje, znam waszą propagandę, wasze oszczerstwa: o ucieczce, o tym, że interesuje mnie tylko pozycja w Brukseli. Ponieśliście klęskę także wy, ponieważ większość wam nie uwierzyła - stwierdził kandydat na premiera. I dodał, że "wybory będą miały miejsce dużo szybciej, niż za rok". - Kombinacja jest nie tylko nieprawdziwa, ale też głupia, bardzo niekompetentna - podkreślił
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracownik TVP przypomniał, że to są doniesienia Radia Zet. - Nie ma mediów bezbłędnych. Dziwię się, że czasami media prywatne rozpowszechniają rzeczy niemądre, nieprawdziwe. Inspirowane z pobudek politycznych. Za kilka tygodni Ursula von der Leyen dostanie poparcie, także od mojej partii politycznej, jako szefowa KE. W tej kwestii Morawiecki miał rację, jest przyjaciółką polskich interesów. Jestem pewien, że będzie przez 5 lat szefową Komisji Europejskiej, a ja w tym czasie będę zajmował się polskimi sprawami, także wami - stwierdził Tusk.
W kwestii Andrzeja Dudy powiedział, że "nie ma czasu na debatowanie o tym, czy chciałby kogoś postawić przed trybunałem, skoro nie ma takiej możliwości". - Jak wygramy za cztery lata wybory w taki sposób, który umożliwi nam większość konstytucyjną, to doczekamy się może i tego. A na razie, w tej kadencji, nie ma o czym mówić - zapowiedział.
Spięcie Donalda Tuska z Miłoszem Kłeczkiem
Kolejne pytanie również zadał pracownik TVP. Miłosz Kłeczek próbował dowiedzieć się o plany na przyszłość telewizji publicznej. - Sprawa jest prosta. Dowiecie się państwo w odpowiednim czasie, co te słowa oznaczają i jakie konsekwencje spotkają także osoby, które dopuściły do tego, że media publiczne w Polsce działały niezgodnie z misją i przepisami prawa powszechnego. Proszę się nie martwić o moją skuteczność.– odpowiedział przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Dodał tajemniczo, że "będzie ciekawie" i "nie będzie się w żaden sposób wahać".
- Czemu pan to ukrywa, co dalej będzie z nami? - pytał dalej reporter TVP. - Ja już mam swoje lata. Jestem w tej polityce od stu lat. Ja się ciągle dziwię, gdy słyszę funkcjonariuszy PiS-owskiej telewizji. Ich sposób zadawania pytań, zachowanie na konferencjach prasowych. (...) Patrzę na pana, ciekawość mnie nurtuje. Kto otrzymywał nielegalnie materiały od CBA? Na komisjach śledczych te pytania padną. Te insynuacje, że coś ktoś ukrywa są szczególnie nie na miejscu, szczególnie w wydaniu kogoś takiego jak pan - odpowiedział Kłeczkowi Tusk.
- Proszę merytorycznie, a nie personalnie. Proszę wzbić się na wyżyny umiejętności - usłyszał w zamian.
- Proszę wyjąć rękę, jak pan do mnie mówi - zaapelował Tusk. Za chwilę do Kłeczka podszedł rzecznik KO Jan Grabiec i odebrał mu mikrofon.
- Pan nie jest dyktatorem - zdążył dopowiedzieć jeszcze Kłeczek, zanim odebrano mu głos. - Już dziękujemy. Inne osoby chcą zadać pytanie. Twój czas minął, minął już twój czas - usłyszał od osób moderujących konferencję.
Czytaj też: