Wielka porażka Rosjan. Sparaliżowano chlubę armii Putina
Dla Władimira Putina to musi być jeden z bardziej bolesnych ciosów od początku wojny. Ukraińskie ataki na Krym spowodowały, że Flota Czarnomorska obecnie zajmuje pozycję "ekstremalnie defensywną" i pozostaje w pobliżu wybrzeża półwyspu. A jeśli dodać do tego wcześniejsze zatopienie flagowego okrętu rosyjskiej marynarki "Moskwa" i utratę Wyspy Węży to - według ekspertów - kolejny sygnał, że Rosja wyczerpuje swoje zdolności strategiczne jeśli chodzi o ofensywę na dużą skalę.
Coraz częstsze ataki na okupowanym półwyspie to duży problem psychologiczny i operacyjny dla kierownictwa rosyjskiej armii. Ale nie tylko dla nich. Od wybuchu wojny zasadniczo zmieniła się pozycja i rola Floty Czarnomorskiej, uważanej za najsilniejszą jednostkę w tamtym regionie. Jej słabość zaczęła być obnażana przez ukraińską armię.
Zatopienie "Moskwy", odbicie Wyspy Węży i dron na dachu
Najpierw w połowie kwietnia zatopiła ona przy pomocy uderzenia pociskami Neptun największy okręt Rosjan na Morzu Czarnym – krążownik "Moskwa", a pod koniec czerwca przejęła kontrolę nad Wyspą Węży, którą Ukraińcy stracili w pierwszych dniach konfliktu. Zdarzają się też mniejsze, ale jakże symboliczne błędy Floty Czarnomorskiej. Jak ten sprzed kilku dni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W sobotni poranek na dach dowództwa Floty na Krymie spadł dron. "Jestem w dowództwie floty. 25 minut temu na dach wleciał dron. Niestety, nie został zestrzelony, chociaż otworzono ogień z broni ręcznej nad zatoką. Schodził nisko. Nie ma ofiar" –informował na Telegramie gubernator Sewastopola Michaił Razwożajew. Jak się później okazało dron został zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą, ale tuż nad budynkiem, spadł na dach i stanął w płomieniach.
Według analizy portalu Defence 24.pl, w ostatnim czasie flota rosyjska przeszła do działań defensywnych skupiając się na osłonie wybrzeża Krymu. "Po serii bolesnych porażek, działania operacyjne okrętów Floty Czarnomorskiej zostały sprowadzone do minimum. Związane jest to zapewne nie tylko z dysponowaniem przez Ukrainę nowoczesną bronią obrony wybrzeża, ale również znikomą skutecznością rażenia celów naziemnych przez rosyjskie okręty. Ponadto przebywając od pół roku poza portami, zaczęły one mieć narastające problemy techniczne" – czytamy w Defence24.pl.
"Przestarzałe okręty rodem z ZSRR"
Coraz trudniejszą sytuację Floty potwierdzają w rozmowie z Wirtualną Polską płk rez. Piotr Lewandowski i były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej. - O ile na początku wojny w Ukrainie Flota Czarnomorska prowadziła bardzo ofensywne działania, zajmując chociażby Wyspę Węży, o tyle ukraińskiej armii skutecznie udaje się ostatnio "upośledzić" działania rosyjskiej marynarki – mówi WP płk rez. Piotr Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie.
I jak podkreśla, kłopoty Floty biorą się również z innego, banalnego powodu – przestarzałego sprzętu. - O ile stary czołg jeszcze przyda się na froncie, o tyle przestrzały okręt nie powinien być używany. Rosja odziedziczyła flotę po ZSRR, a w Związku Radzieckim nie zakładano, że wojna będzie trwała długo. Traktowano więc okręty jako "jednorazówki", które miały wykonać swoje zadanie. Upychano uzbrojenie na statkach marynarki rosyjskiej gdzie się tylko da. Wystarczyło więc, żeby przeciwnik uderzył gdziekolwiek i eksplozja gotowa – komentuje płk Piotr Lewandowski.
Jego zdaniem Rosjanie zaczęli się wycofywać na Morzu Czarnym, bo nie mogą sobie pozwolić na spektakularne straty, tak jak przypadku krążownika "Moskwa".
- Dodatkowo odczuwają dolegliwości sprzętowe. Długo używane okręty zaczynają się psuć i muszą raz na jakiś czas zawitać do portu. Nie widziałem, żeby na Morzu Czarnym, wśród okrętów wojennych, były statki naprawcze. Podejrzewam, że skoro są one odziedziczone po Związku Radzieckim, to Rosjanie mają problem z ich naprawami. Rosja straciła bowiem bardzo wiele zdolności logistycznych w zakresie zabezpieczenia technicznego po upadku ZSRR. Fabryki zamykano bądź zmieniały swe produkcyjne profile – uważa wojskowy.
Skuteczna broń rakietowa zagrożeniem dla Floty
Z kolei gen. Stanisław Koziej zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, który skutkował przejściem na defensywne pozycje Floty Czarnomorskiej. - W takich operacjach, w niedalekiej odległości od lądu, bardzo skuteczne w przeciwdziałaniu siłom morskim są siły rakietowe. I tak też zadziało się na Morzu Czarnym – uważa gen. Stanisław Koziej, były szef BBN.
Według Kozieja, to właśnie precyzyjne rakiety, przy wsparciu dobrego systemu rozpoznania i naprowadzania, przy współdziałaniu z dronami zmieniły diametralnie sytuację.
- Zdominowały jedną najsilniejszych flot na regionie. A zatopienie okrętu "Moskwa" było do tej pory najbardziej spektakularnym i symbolicznym dowodem. W efekcie Flota Czarnomorska musiała wycofać się z ofensywnych zamiarów czyli chociażby wysadzenia desantu na południu Ukrainy. Rosyjska flota jest dzisiaj sparaliżowana. I to nie ukraińską marynarką, tylko precyzyjnymi rakietami i ryzykiem wychodzenia poza strefą osłony przeciwrakietowej. Jeśli Rosjanie wyjdą poza strefę są wówczas bezbronni – ocenia gen. Stanisław Koziej.
W podobnym tonie wypowiada się płk Piotr Lewandowski. - Ukraina ma bardzo nowoczesną broń przeciwokrętową i dodatkowo skuteczne, satelitarne rozpoznanie. W takiej sytuacji żaden rosyjski okręt nie może wejść w zasięg rakietowy ukraińskiej armii z nadbrzeżnych baterii. To pewna śmierć dla jednostki rosyjskiej marynarki. Używają więc do ataków okrętów podwodnych, z których wystrzeliwane pociski są nieprecyzyjne. Efekt jest taki, że celują w koszary, a trafiają w blok mieszkalny – mówi płk Piotr Lewandowski.
W opinii obu naszych ekspertów, im dłużej trwa wojna, tym bardziej uwydatnia się słabość rosyjskiej Floty. - Okręty Rosjan powinny zapewnić sobie obronę przeciwrakietową, ale okazało się – na przykładzie "Moskwy" - że nie są w stanie. To kolejny przykład, że dzieli ich ogromna przepaść od zachodnich technologii – mówi płk Piotr Lewandowski.
I podkreśla, że dezorientację wśród rosyjskiej marynarki wprowadziły ukraińskie wojska. Jak? Poprzez zmianę koncepcji prowadzenia wojny. - Ukraina skupiła się na upośledzaniu rosyjskich tyłów. Jestem przekonany, że miesiącami planowali i szykowali się do działań specjalnych i nieregularnych. Takich, jakie mamy teraz m.in. na Krymie. Flota Czarnomorska nie ma więc wyjścia, musi pilnować Półwyspu, który dla Kremla jest strategicznym obszarem – ocenia wojskowy.
Rosyjska ofensywa? "Prawda jest zgoła inna"
Według gen. Stanisława Kozieja, tak jak rosyjskie wojska lądowe uwydatniły swoje słabości, tak Flota Czarnomorska ujawniła spore ograniczenia.
- Chodzi o jej zdolność operacyjną, nowoczesność czy skuteczność. Zarówno sam Putin, ale i też państwa NATO były przekonane, że rosyjska marynarka wszystkie te cechy posiada. Prawda jest zgoła inna. To kolejny sygnał na to, że Rosja wyczerpuje swoje zdolności strategiczne jeśli chodzi o ofensywę na dużą skalę – podsumowuje gen. Stanisław Koziej.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu doszło do zmiany w kierownictwie Floty Czarnomorskiej. Wiceadmirał Wiktor Sokołow zastąpił Igora Osipowa. Ten drugi został mianowany dowódcą Floty Czarnomorskiej w marcu 2019 roku. Po zniszczeniu krążownika Moskwa w kwietniu 2022 roku pojawiły się doniesienia, że Osipow został usunięty ze stanowiska, a nawet trafił do aresztu. W czerwcu jednak pojawił się publicznie.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski