Oświadczenie ppłk rez. Sławomira Komisarczyka: oto prawdopodobny powód, dla którego Dziennik został zniszczony
• Oświadczenie ppłk. rez. Sławomira Komisarczyka
• "Mogę zaryzykować twierdzenie, że znam powód zniszczenia Dziennika"
• "Nie mam wiedzy o przebiegu dyżuru w dniu katastrofy"
• "Dziennikarze byli na miejscu i czekali na przybycie delegacji"
• "Żadna służba nie miała wcześniej informacji niż media"
12.02.2016 | aktual.: 12.02.2016 12:48
List otwarty ppłk rezerwy Sławomira Komisarczyka, byłego Dyżurnego Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, który w minioną niedzielę opublikowała WP, wywołał spore poruszenie. Opisał, co w zniszczonym 400-stronicowym dokumencie było na temat dnia katastrofy w Smoleńsku. Do redakcji nadeszło kolejne oświadczenie ppłk Komisarczyka wyjaśniające możliwy powód zniszczenia Dziennika Działań Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP.
Przeczytaj pierwsze oświadczenie ppłk. rez. Sławomira Komisarczyka: Co naprawdę zawierały zniszczone dokumenty?
Oświadczenie ppłk rez. Sławomira Komisarczyka z dn. 12.02.2016: Analizując wpisy niektórych dziennikarzy i polityków jawnie i ostro krytykujących moje pobudki wysłania listu otwartego do Wirtualnej Polski oświadczam, że nie chcę być politykiem, nie mam "parcia na szkło", a będąc w służbie, zawsze stanowczo i oficjalnie reagowałem na jawne łamanie zasad regulaminów i norm etycznych przez oficerów, bez względu na zajmowane przez nich stanowisko. Doprowadziło mnie to do odejścia ze służby w wieku 51 lat na własną prośbę. Wspominając sprawy z przeszłości, mogę zaryzykować twierdzenie, że znam powód zniszczenia Dziennika Działań Dyżurnej Służby Operacyjnej SZ RP i według dokumentów, które przeanalizowałem, nie ma on nic wspólnego z katastrofą. W listopadzie 2011 r., jako Mąż Zaufania Oficerów, wystąpiłem do Prokuratury Wojskowej w sprawie, nazwijmy to krótko - mobbingu. Dla jednego z oficerów wpis w Dzienniku Działań był bardzo niewygodny w aspekcie toczącego się wówczas postępowania wyjaśniającego. Stąd mogło
dojść do zniszczenia całego Dziennika. Pojedynczej kartki nie dało się usunąć. Dokładne wyjaśnienia złożę wyłącznie prokuratorowi prowadzącemu sprawę zniszczenia dziennika. Zdaję sobie sprawę, że za dużo już napisałem, ale pozostawienie czytelników z oświadczeniem typu - "wiem, ale nie powiem" przysporzyłoby więcej zamieszania niż korzyści. Po tym, mam nadzieję, kluczowym dla sprawy zniszczenia Dziennika Działań oświadczeniu, wytonują się głosy tych, co widzieli celowe działanie niezidentyfikowanych osób w sprawie ukrycia dowodów przydatnych do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. W dalszej części oświadczenia, wobec licznych błędnych interpretacji moich słów z listu otwartego, postaram się jeszcze raz wyjaśnić podstawowe pojęcia i podjęte działania. Dziennik Działań: 1) to książka, zeszyt, przesznurowany i zarejestrowany jako Poufny, wypełniany pismem odręcznym kartka po kartce; 2) to dokument pomocniczy w toku pełnienia służby, potwierdzający moment zdania i objęcia dyżuru (przyjęcia odpowiedzialności
za dyżur nowej zmiany dyżurnej), przyjęcia dokumentacji niejawnej w miejscu pełnienia służby, zapisywania kolejnych sentencji wpływu ważnych informacji z uwzględnieniem czasu ich pozyskania, a także sposobu reakcji na informację; 3) to także "alibi" dla szefa zespołu, który po upływie jakiegoś czasu może być posądzony o zaniechanie lub niewłaściwe działanie; 4) może być zniszczony po jego zapełnieniu dopiero po upływie czasu, do jakiej kategorii był zakwalifikowany. Jeżeli Dziennik Działań miałby kategorię Bc, to mógł być zniszczony po jego zapisaniu, natomiast w przypadku kategorii B5 dopiero po 5 latach. Powracając do Dyżurnej Służby Operacyjnej SZ RP, należy podkreślić, że liczący 400 stron Dziennik Działań mógł zawierać wpisy Szefów Zmian Dyżurnych obejmujących od 120 do 200 następujących po sobie dni pełnionych dyżurów. Wpisy na forach internetowych o tym, że zniszczono Dziennik Działań z dnia katastrofy, a z 9 i 11 kwietnia nie zniszczono, są nieuprawnione. W odpowiedzi na oświadczenie MON potwierdzam,
że w dniu katastrofy nie byłem na dyżurze i nie mam wiedzy o przebiegu dyżuru. Moja wiedza dotyczy samego Dziennika Działań i jego znaczenia w kontekście wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Jestem pewny, że najważniejsze treści ujęto w "Sprawozdaniu Dobowym", a to powinno się znaleźć w archiwach MON. Niezależnie od regulaminowego okresu przechowywania Dziennika Działań i treści w nim ujętych kategorycznie nie wolno go było niszczyć, ponieważ ujawnienie zapisu z dnia katastrofy rozwiałoby dziś wszelkie domysły co do chronologii napływu informacji do Dyżurnej Służby Operacyjnej i podjętych działań. Wszystko wskazuje na to, że w Centrum Zarządzania Kryzysowego MON Dziennikowi Działań nadano kategorię B5, co obligowało do przechowywania go w kancelarii tajnej przez okres 5 lat po jego zakończeniu. Podtrzymuję słowa, że niszczący Dziennik Działań nie skojarzył faktu jego niszczenia z katastrofą smoleńską, a przyczyna była zupełnie z nią niezwiązana. Kolejnym zagadnieniem, do którego muszę się odnieść, dotyczy
pozyskiwania przez Zmianę Dyżurną informacji o katastrofie. To nie media informują wojsko o wypadkach. W Siłach Zbrojnych RP istnieje doskonale funkcjonujący system informowania i powiadamia o sytuacjach szczególnych. Szybkie informowanie to rozmowa telefoniczna oficerów pełniących dyżur z osobami funkcyjnymi, a później meldunki pisemne i powiadamianie, w zależności od wagi zdarzenia. Tragedia Smoleńska była dla nas tym, czym dla Amerykanów World Trade Center. Ludzie na całym świecie w czasie rzeczywistym widzieli samolot wbijający się w jedną z wież. Podobnie było w Smoleńsku. Media były na miejscu, dziennikarze z kamerami czekali na lotnisku na przybycie delegacji z Panem Prezydentem na czele. Żadna służba dyżurna nie miała wcześniej informacji niż media. Powiadamianie i meldunki w ramach służb dyżurnych oczywiście były, ale spóźnione w stosunku do mediów. Mam nadzieję, że moje oświadczenie będzie odebrane ze zrozumieniem i zakończy spekulacje medialne podgrzewające niepotrzebnie traumatyczne wspomnienie
dnia Tragedii Narodowej. ppłk rez. Sławomir Komisarczyk