Operacja "Horyzont" to "niezbędny kierunek". Były szef wywiadu komentuje
- W obecnej chwili operacja "Horyzont" to kierunek wręcz niezbędny - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską były szef Agencji Wywiadu oraz były ambasador RP w Korei Południowej płk Andrzej Derlatka.
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz wspólnie z szefem MSWiA Marcinem Kierwińskim oraz szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesławem Kukułą przedstawili w środę założenia operacji "Horyzont", która ma rozpocząć się w piątek 21 listopada.
Jej celem będą działania na rzecz bezpieczeństwa, ochrony infrastruktury krytycznej, wspólnego patrolowania i współdziałania wszystkich służb państwowych w celu przeciwdziałania aktom dywersji i podnoszenia poziomu bezpieczeństwa polskich obywateli. Do operacji skierowanych ma być do 10 tys. żołnierzy Wojska Polskiego.
Operacja to następstwo dwóch aktów dywersji, do których doszło w ostatnich dniach na trasie kolejowej Warszawa - Dorohusk. W miejscowości Mika na Mazowszu (pow. garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym miejscu, niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie (pow. puławski), pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
"Boję się". Polacy powiedzieli wprost o swoich obawach
"Muszą powstać trwałe struktury zabezpieczające interes państwa"
Decyzję o użyciu wojska musi podjąć jeszcze prezydent. Wniosek w tej sprawie jest już na niego biurku, o czym poinformował w czwartek rzecznik rządu Adam Szłapka.
Co o decyzji resortu myśli ekspert? Zwróciliśmy się w tej sprawie do byłego szefa Agencji Wywiadu oraz byłego ambasadora RP w Korei Południowej płka Andrzeja Derlatki.
- Oceniam operację "Horyzont" bardzo pozytywnie, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie może ona trwać wiecznie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Użycie wojska, policji i służb ochrony to działanie interwencyjne. W międzyczasie muszą powstać trwałe struktury zabezpieczające interes państwa - podkreśla.
Problem całego systemu
Płk Derlatka zwraca uwagę, że skupianie działań wyłącznie na kolei byłoby błędem. - Ataki mogą dotyczyć różnych elementów infrastruktury krytycznej - wodociągów, portów, budynków administracji. To nie jest problem jednej branży, lecz całego systemu - zaznacza.
Użycie wojska na terenie kraju może budzić jednak pewne pytania. Zadania sił zbrojnych są z zasady jednak inne, niż te nakreślone w operacji "Horyzont". Ekspert wskazuje, że w sytuacjach kryzysowych "nie jest to nic nadzwyczajnego".
- W Belgii czy Holandii żołnierze z długą bronią pojawiali się regularnie w sytuacjach alarmowych. To działa prewencyjnie i odstraszająco. Tak jest w Europie i nie ma w tym nic niezwykłego - wskazuje.
Jego zdaniem obecność żołnierzy na dworcach czy przy infrastrukturze krytycznej miałaby również wymiar psychologiczny.
- Ludzie, widząc wojsko, mają poczucie, że państwo działa i reaguje właściwie. To wzmacnia poczucie bezpieczeństwa - uważa płk Derlatka.
Dodaje jednak, że wojsko nie może być używane stale i konieczna jest równoległa rozbudowa profesjonalnych służb ochrony oraz systemów monitoringu.
Wojskowa aplikacja. "Służby wreszcie będą bliżej ludzi"
Elementem współdziałającym z operacją "Horyzont" ma być także specjalna aplikacja, umożliwiająca zgłaszanie różnego typu podejrzanych sytuacji. Ten pomysł również spotyka się z aprobatą byłego szefa Agencji Wywiadu. Płk Derlatka ma jednak jedno zastrzeżenie dotyczącego tego rozwiązania.
- To krok w dobrą stronę, ale zamiast tworzyć kolejną aplikację, wykorzystałbym istniejącą - mObywatela. Ma ją już około 10 mln ludzi - tłumaczy.
I podkreśla, że aplikacja jest celnym krokiem i odpowiedzią na jedną z największych bolączek, a mianowicie - brak kontaktu między obywatelem a służbami. - Teraz to się zmieni. Będzie mnóstwo cennych sygnałów i informacji. Służby wreszcie będą bliżej ludzi - mówi.
A co z ryzykiem "zalania" służb fałszywymi zgłoszeniami? - Tego typu sytuacje będą się zdarzały - podkreśla ekspert. Dlatego - jak dodaje - wykorzystanie istniejącej już aplikacji mObywatel byłoby tym bardziej wskazane.
- Polska jest dziś jednym z najbardziej atakowanych w internecie państw świata. To sytuacja nienormalna, ale nauczyliśmy się sobie z tym radzić - zapewnia.
Ekspert nie ma ponadto złudzeń, że zagrożenie jest realne. - Nie ma co się oszukiwać. W Polsce jest - moim zdaniem - kilkuset sabotażystów i dywersantów przygotowanych do swojej roli przez Rosję - mówi wprost.
"Przespaliśmy wiele czasu"
Były ambasador i szef wywiadu nie ukrywa jednak, że wiele czasu zostało zmarnowane. Jego zdaniem, obecne działania mają więc niejako "zasypać" powstałą w ten sposób lukę. - Wojna trwa czwarty rok. Wiele działań nie zostało podjętych we właściwym czasie i we właściwy sposób. Rosja nie zniknie, jej wrogość wobec Polski nie zniknie. Czas wreszcie zacząć działać systemowo - podkreśla.
I wskazuje, że należy wykorzystać w tym celu sprawdzone już rozwiązania, m.in. infrastrukturę zbudowaną na granicy z Białorusią. - Zastosować automatyczne systemy ochrony infrastruktury krytycznej - takie, jakie wykorzystano przy budowie zapory na granicy z Białorusią. Polskie firmy są w tym naprawdę dobre - wskazuje nasz rozmówca.
Jego zdaniem to kierunek, który pozwala ograniczyć wykorzystanie ludzi tam, gdzie mogą ich zastąpić systemy elektroniczne.
- Operacja "Horyzont" to krok dobry i konieczny. W obecnej chwili wręcz niezbędny zaznacza ekspert.
- Użycie wojska musi pozostać jednak doraźne. W międzyczasie trzeba zbudować system, który zapewni trwałą ochronę całej infrastruktury krytycznej. Bez współpracy społeczeństwa i udziału obywateli to się nie uda - podsumowuje płk Derlatka.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski