Ogromna armada samolotów nad Polską. "Operacja tajna"
Od kilku miesięcy nad Polską krążą samoloty NATO. Początkowo jedynie rozpoznawcze. Po rosyjskiej inwazji pojawiły się także transportowe i bojowe. Zabezpieczają one wschodnią flankę NATO i dają stanowczy sygnał dla Rosji i Białorusi, że sojusz będzie bronił swoich członków.
Zintensyfikowanie lotów nad Polską i innymi krajami na wschodnich rubieżach NATO można było zaobserwować od jesieni 2021 roku. Początkowo były to głównie samoloty rozpoznania radio-elektronicznego, które przechwytywały łączność jednostek koncentrujących się na obszarze Zachodniego Okręgu Wojskowego.
Dzięki temu poznano datę inwazji, powiadomiono Ukraińców, którzy zdążyli wyprowadzić sprzęt tuż przed bombardowaniem lotnisk i garnizonów. Każdego dnia nad Polską pojawiały się samoloty NATO i krajów zaprzyjaźnionych – Szwecji i Finlandii. Zwiadowczy parasol był rozłożony od morza do morza. Z Wielkiej Brytanii aż nad Morze Czarne wybrał się RC-135W. Przy granicy z Ukrainą krążył amerykański E-8C.
Samoloty rozpoznawcze US Navy były nad Bałtykiem i cieśninami prowadzącymi na Morze Północne. Nad krajami bałtyckimi krążył RC-12X, należący do US Army. Dwa szwedzkie Saaby poruszały się od Zatoki Botnickiej do Zatoki Pomorskiej.
Samoloty walki radioelektronicznej wykorzystywane są do prowadzenia wywiadu elektromagnetycznego - rozpoznania, przechwytywania łączności i sygnatur urządzeń potencjalnego przeciwnika. W operacjach ofensywnych mogą zakłócać działanie radarów i łączności, ułatwiając przełamanie obrony. Obecnie starają się kontrolować rosyjską łączność i kontrolować dzięki temu ruchy rosyjskich jednostek.
Właśnie dzięki informacjom zdobytym przez samoloty rozpoznawcze, NATO wiedziało, że Rosjanie przygotowują się do odwrotu spod Kijowa. Również dzięki wywiadowi lotniczemu udało się zlokalizować rosyjskie punkty dowodzenia, które później zostały zaatakowane przez ukraińską armię.
Czytaj także: Rosjanie szykują się do "świętego święta". Chcą dostarczyć do Ukrainy "symbol zwycięstwa"
Do tej pory na wschodzie Polski pojawiały się samoloty z Francji, Włoch, Niderlandów, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Dwa ostatnie państwa najintensywniej prowadzą operacje nad wschodnią flanką NATO, wysyłając pełen wachlarz maszyn.
Dyżury bojowe
Po 24 lutego w szerszym zakresie pojawiły się samoloty stricte bojowe. Ich operacje są niejawne i nie można ich zaobserwować na serwisach śledzących ruch lotniczy. Jednak każdy z członków sojuszu jawnie informuje, jakie komponenty biorą udział w patrolach na wschodzie.
Amerykanie wysłali do Polski osiem F-15E - stacjonują one na co dzień w bazie Seymour Johnson w Karolinie Północnej 336. Dywizjonu Myśliwskiego. Nad Polską pojawiły się F-35A z 34. Dywizjonu Myśliwskiego z bazy w Spangdahlem. Lightningi II wysłali także Brytyjczycy i Niderlandczycy.
W 32. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku stacjonują obecnie F-35A, F-15 i F/A-18 z 2. Skrzydła Lotniczego Piechoty Morskiej. Polskie F-16 dzielą bazę także z francuskimi Rafale.
Rotacyjnie nad Polską pojawiają się pary samolotów innych państw sojuszu.
Zauważone zostały także niemieckie i brytyjskie Eurofightery Typhoony, belgijskie F-16 i francuskie Mirage 2000D. Tak ogromna armada samolotów, z których wiele często musi pokonać nawet 1300 km do strefy patrolowania, potrzebuje wsparcia przez całą dobę.
Latające cysterny
Aby myśliwce mogły utrzymywać stałe patrole na wschodniej flance sojuszu, niezbędne jest wsparcie latających cystern, które co kilka godzin zmieniają się w strefach tankowania. W Polsce wyznaczono dwie takie strefy. Jedna znajduje się na północny wschód od Warszawy, druga pomiędzy Krakowem i Tarnowem. To tam, w niewielkiej odległości od granic NATO, uzupełniają paliwo myśliwce.
Strefy tankowania rotacyjnie obsługują samoloty amerykańskie, brytyjskie, niderlandzkie, francuskie i włoskie. Najczęściej są to KC-135 Stratotanker i McDonnell Douglas KC-10A Extender. Rzadziej na niebie można zauważyć Airbusa A330 MRTTT.
Ten ostatni potrafi dostarczyć myśliwcom 50 tys. kg paliwa, które może przekazywać z prędkością nawet 3600 kilogramów na minutę. Dzięki temu w niespełna pół godziny jest w stanie zatankować cztery samoloty. Dyżur takiego tankowca trwa cztery godziny. Po tym czasie zastępowany jest kolejnym.
Zobacz więcej: Czego polskie MON może się nauczyć od Ukrainy? Całkiem sporo
Dzięki temu zarówno myśliwce, jak i samoloty rozpoznania radioelektronicznego mają możliwość dłuższego patrolowania obszaru. Obniża to także zużycie paliwa, które musiałoby być wypalone podczas wymiany patroli. O tym, jak wiele lotów wykonują samoloty NATO, może świadczyć liczba tankowców, które mają włączone transpondery, dzięki którym można je śledzić. Kilka razy zdarzyło się, że w jednym momencie nad Polską krążyło aż sześć maszyn tego rodzaju.
Dzięki stałej obecności samolotów, Sojusz Północnoatlantycki jednoznacznie daje znać, że będzie bronił swoich granic przed każdą agresją.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski