Oburzenie po słowach Rzecznika Praw Dziecka. Mikołaj Pawlak: trzeba rozróżniać klaps od bicia
Nie wolno bić dzieci - mówi Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak, ale zastrzega, że trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie. Sam wspomina, że ojciec sięgał po kary fizyczne. Jego słowa wywołały falę krytycznych komentarzy.
Pawlak o swoje poglądy na temat kar, które stosują rodzice wobec dzieci, pytany był podczas wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej". Rzecznik praw dziecka wskazywał, że w Polsce co jakiś czas słyszymy o odkryciu przez lekarz w przychodni siniaków czy wielkiego śladu ręki na plecach dziecka.
- Może to był tylko klaps? - zapytała prowadząca wywiad Magdalena Rigamonti. - Klaps nie zostawia wielkiego śladu - odpowiedział Mikołaj Pawlak. Dodał, że trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym bicie.
- Wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc - zauważył rzecznik, zastrzegając, że "absolutnie nie wolno bić dzieci".
Zobacz także: Skandaliczne słowa polskiego siatkarza. Czarnecki by takich nie użył
Rigamonti pytała Mikołaja Pawlaka również o to, czy zdarzyło mu się uderzyć swoich dwóch synów. - Chłopaki czasem dają w kość, ale nie uderzyłem ich. Jednak sam z estymą wspominam to, że dostałem od ojca w tyłek - odpowiedział.
Na uwagę, że czuć w tym "tęsknotę za pruskim wychowaniem" Pawlak, wyjaśnił, że ojciec karał go fizycznie za poważne przewinienia.
- Jeśli polaliśmy bratu nogę denaturatem, a potem ją podpaliliśmy... Ojciec w porę zareagował. Tak że przez dobrą chwilę nie mogłem siedzieć - mówił Rzecznik Praw Dziecka w wywiadzie dla "DGP".
Wypowiedzi rzecznika z wywiadu na temat bicia i klapsów wywołały reakcję komentatorów w mediach społecznościowych. Większość zauważyła, że Pawlak nie traktuje uderzenie dziecka podczas wymierzania mu klapsa za bicie.
"Rzecznik Praw Dziecka w wywiadzie mówi, że klaps to nie bicie a w ciążę zachodzi 300 nieletnich rocznie. Ja nie wiem które z tych twierdzeń bardziej świadczy, że powinien coś tam jeszcze poczytać przed następnymi wizytami w mediach" - oceniła we wpisie na Twitterze Dominika Długosz z "Newsweeka".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Konrad Piasecki z TVN24 także odniósł się do spojrzenia rzecznika na edukację seksualną.
Wielkie, powszechne i naiwne jest przekonanie rodziców, że ich dzieci nie interesują się 'tymi sprawami', a jak się zainteresują to na pewno przyjdą do nich, żeby zapytać. To nie działało tak 40 lat temu, a tym bardziej nie działa dziś" - napisał dziennikarz w tweecie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Internauci drwią z kolei, że stanowisko Mikołaja Pawlaka powinno zmienić nazwę na "Rzecznik Bicia Dzieci". Pojawiają się też apele do rodziców, aby takimi słowami jak rzecznika nie usprawiedliwiali sobie bicia pociech.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl