Nuklearne szantaże Władimira Putina i jego ludzi. Polska jest bezpieczna
Straszenie, groźby i szantaże. - Rosja od lat wykorzystuje broń nuklearną, by szachować cały świat. Jak tłumaczą w rozmowie z Wirtualną Polską eksperci, Polska jest bezpieczna. A panika i strach to taktyka Władimira Putina.
"Trzecia wojna światowa będzie wojną nuklearną", "Rosja będzie prowadzić wojnę aż do końca!" oraz porównanie roli USA na świecie do zapędów Napoleona i Hitlera. To tylko fragment ostatnich wypowiedzi Siergieja Ławrowa, szefa rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Ławrow kieruje MSZ nieprzerwanie od 18 lat, choć wcześniej też bywał szefem dyplomacji. W sumie o kierunku polityki zagranicznej współdecyduje już przez dwie dekady. Na piersi mógłby powiesić już kilkadziesiąt medali, w tym ordery przyjaźni z Laosem, Kirgistanem, Uzbekistanem, Serbią, Peru i Wietnamem. Żaden z ministrów Władimira Putina w gabinecie nie jest dłużej niż Ławrow.
Jak wskazują eksperci, Polacy nie powinni bać się atomowych szantaży Rosji. Tylko o to Władimirowi Putinowi i Siergiejowi Ławrowowi chodzi. O strach.
- Broń atomowa to jest broń, którą się straszy, ale się jej nie używa - mówi Wirtualnej Polsce dr Adam Eberhardt, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Ostatni tydzień to pokaz błędów Władimira Putina. Nie tylko nie doceniał Ukraińców, ale nie przewidział oporu, ich jedności i gotowości do walki. Nie przewidział reakcji Zachodu, a przede wszystkim skali i prędkości wdrażania sankcji w stosunku do Rosji. Nie przewidział skali oburzenia oraz zwycięstwa medialnego Ukrainy. Na koniec nie uwzględnił tego, że zwykli Rosjanie nie będą mieli pojęcia, o co i po co jest ta wojna. Dlatego dziś czuje, że nie może się cofnąć, nie może szukać kompromisów, musi straszyć. A do straszenia Rosja od zawsze używa jednego środka: broni atomowej i gotowości do jej użycia - mówi dr Eberhardt.
- Zastraszanie to jest tradycyjny rosyjski sposób, żeby wymuszać na Zachodzie daleko idące ustępstwa. Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia groźba. Gdy tylko Rosja zaczyna grać ze światem, wyciąga kartę "broń atomowa". A to chwali się liczbą głowic nuklearnych, a to sugeruje, że wyśle je na Białoruś lub do Obwodu Kaliningradzkiego. Nie jest to nic nowego. Nie przeceniajmy prawdopodobieństwa wybuchu takiej wojny - dodaje.
I jak dodaje, na pytanie, czy dziś Polska jest bezpieczna, nie jest łatwo odpowiedzieć, ale nie musimy się bać.
- Nie możemy się czuć przesadnie bezpieczni w sytuacji, gdy armia 100 tys. żołnierzy prowadzi wojnę i zajmuje terytoria naszego najbliższego sąsiada. Taka sytuacja tworzy oczywiście liczne wyzwania, ale nie oznacza to jednocześnie, że musimy się bać - mówi.
Podobnie uważa dr Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych. - Taktyka Rosji zakłada zastraszanie społeczeństwa i krajów Zachodu. Cel jest jeden: powstrzymać kolejne sankcje, obniżyć poparcie dla pomocy Ukrainie - mówi.
I również spokojnie sprawę widzi kolejny ekspert ds. bezpieczeństwa.
- Machanie atomową szabelką wiele razy przynosiło sukcesy Władimirowi Putinowi i Rosji, więc sięgnął po sprawdzony sposób szantażu. Rosja nie ma już innego wyjścia, nie ma innej karty przetargowej, nie ma z czym usiąść do stołu i stawiać żądań. Dlatego ustawiła się tam, gdzie Korea Północna i Iran - mówi prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku.
- Rosjanie nie spodziewali się, że staną się światowym chłopcem do bicia. Władimir Putin wiedział doskonale, że inwazja będzie miała swoją cenę i dlatego się śpieszył. Wojna musiała być szybka, czysta i możliwe tania. Nie jest ani szybka, ani tania, a jej cena z każdym dniem rośnie. Z punktu widzenia rosyjskiej logiki, granie strachem nie powinno dziwić. To kraj, który ma wpisane w swoją koncepcję bezpieczeństwa, że mogą użyć broni atomowej w każdym wypadku, w tym i zwykłego nieatomowego zagrożenia - dodaje.
Cena inwazji znana jeszcze nie jest. Analitycy banku Goldman Sachs szacują, że rosyjska inflacja w 2022 roku wyniesie około 17 proc. Prognoza na ten rok mówiła o 5-proc. wzroście cen. Zakładają już teraz, że rosyjska gospodarka zwinie się o 7 proc. - o tyle spadnie PKB. Przy gospodarce wycenianej na 1700 mld dolarów, taki spadek to 119 mld dolarów mniej. To mniejsze wynagrodzenia, to mniej miejsc pracy, to wyższe bezrobocie.
A warto dodać, że wiele krajów świata już dziś mówi wprost: czas szybko odwracać się od rosyjskiego węgla, gazu i ropy naftowej. Tymczasem to właśnie surowce stanowią sporą część dochodów budżetowych i lwią część PKB Rosji.
Na dodatek problemy gospodarki rosyjskiej od lat pozostają te same: systemowa korupcja, masowa kradzież środków publicznych, nieefektywne zarządzanie i koniec końców ciągłe powiększanie się wpływu państwa na gospodarkę.
Zdaniem Polskiego Instytutu Ekonomicznego recesja w Rosji będzie na tyle poważna, że kraj cofnie się do poziomu Urugwaju. Sama Moskwa mogła być porównywana do gospodarki całych Czech. Po sankcjach będzie o wiele biedniejszą Łotwą.
- Nie trzeba się bać. Nie można się bać. W tej chwili Rosja ma przeciwko sobie zdecydowaną większość krajów Zachodu. Gdy tylko zacznie dalej i dalej eskalować zagrożenie nuklearne, to przeciwko niej stanie już cały świat. Nie sądzę także, by na Kremlu była zgoda w kwestii podgrzewania atmosfery i użycia tak śmiercionośnej broni. Myślę, że gdyby Władimir Putin zechciał przekroczyć tę czerwoną linię, to skończyłby podobnie jak Józef Stalin czy Nikita Chruszczow. Pierwszy dostał wylewu po suto zakrapianej kolacji, drugi został odsunięty przez współpracowników ze względu na wiek i zły stan zdrowia - mówi.
Jak wskazuje, niebezpieczeństwo ze Wschodu spowodowało silne połączenie Zachodu.
- Zmieniło się całkowicie myślenie NATO o wschodniej flance sojuszu. Optyka na to, jaka jest prawdziwa twarz Władimira Putina i Rosji całkowicie się zmieniła. NATO będzie dozbrajać i wzmacniać tę część świata. To kwestia zmiany liczby żołnierzy, przeniesienia części sprzętu, a przede wszystkim powinniśmy się spodziewać powstania stałych baz dla tysięcy żołnierzy - przekonuje.
Rosja już na początku roku wysyłała groźby nuklearne w stosunku do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow w jednym z wywiadów nie chciał wprost powiedzieć, czy Rosja wyklucza rozmieszczenie broni w krajach w okolicy USA. A mowa oczywiście o Kubie i Wenezueli. Gdyby pojawiła się tam broń nuklearna, to w zasadzie Rosja i USA powróciłyby do stanu z lat 60. ubiegłego wieku. Wtedy ich stosunki rozgrzewał tzw. kryzys kubański – chodziło w nim o tajne rozmieszczanie na Kubie pocisków balistycznych.
Dwa lata temu - w połowie 2020 roku - Władimir Putin opublikował nawet szczegółowy dekret w sprawie "odstraszania nuklearnego". Dokument opisuje sytuacje, w których Rosja wykorzysta taką broń. Jest jednak na tyle niekonkretny, że w zasadzie można go streścić do jednego zdania: Rosja skorzysta z broni atomowej, gdy uzna, że powinna.
I tak np. Kreml nie wyklucza używania takiej broni w sytuacjach ekstremalnych i przymusowych. A odstraszanie nuklearne Rosja chce stosować i w stosunku do krajów, które posiadają taką broń, i krajów, które posiadają rakiety dalekiego zasięgu i krajów, które "mają znaczny potencjał bojowy". Zgodnie z taką definicją każdy kraj może być uznany przez Rosję za zagrożenie.
Kluczowym dokumentem opisującym zamiary wojenne Rosji jest "Doktryna wojenna Federacji Rosyjskiej". Podpisał ją dwie dekady temu Władimir Putin, gdy tylko rozpoczął urzędowanie na Kremlu. To stosunkowo krótki dokument - ma 29 stron.
Źródła wojny w oczach Rosji? Powiększanie potencjału NATO. To pierwszy punkt, który w dokumencie opisany jest jako "główne źródła zagrożenia". Na tej samej liście jest też pojawianie się ognisk zapalnych w sąsiednich krajach czy ingerowanie w wewnętrzne sprawy Rosji. Dokument był już kilkukrotnie zmieniany i dopisano w nim zapisy dot. zagrożeń w cyberprzestrzeni. To też, zdaniem Rosji, jest uzasadnieniem dla konfliktu zbrojnego.
"Decyzję o wykorzystaniu broni jądrowej podejmuje Prezydent Federacji Rosyjskiej".