Nowogrodzka zawiedziona Zełenskim. "Ukraińskie władze wchodzą na samobójczą ścieżkę"
Władze PiS uznają, że Ukraina jest pod coraz większym wpływem Niemiec i Brukseli, m.in. stąd konfrontacyjna wobec Polski postawa. Prezes Jarosław Kaczyński - jak słyszymy - jest "zawiedziony" prezydentem Wołodymirem Zełenskim, a centrala PiS daje premierowi Mateuszowi Morawieckiemu sygnał, by nie hamował się w krytycznych ocenach postawy władz Ukrainy.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
- Premier Mateusz Morawiecki nigdy nie miał tak dobrych relacji z Wołodymirem Zełeńskim, jak prezydent Andrzej Duda. Przed wojną nawet nie był w Kijowie - zauważa jeden z rozmówców Wirtualnej Polski.
Dlatego też szef polskiego rządu nie musi się krygować podczas spotkań z wyborcami i może ostro krytykować działania ukraińskich władz. Ma na to przyzwolenie centrali PiS.
- Gdy Morawiecki upomniał Zełenskiego, dostał wielkie brawa. Nasi wyborcy są zirytowani postawą Ukraińców równie mocno, jak my. I chwalą to, że - gdy trzeba i wymaga tego nasz interes - potrafimy się postawić nawet przyjaciołom - mówi nam polityk partii rządzącej.
"Niech pan się nie waży"
"Stopniowo pozbywamy się emocji wokół tematu zboża" - stwierdził w poniedziałek 25 września Wołodymir Zełeński. Prezydent Ukrainy pozostaje jednak w sporze z polskimi władzami.
Z tego, co słyszymy, kierownictwo PiS jest zawiedzione postawą ukraińskiego przywódcy w związku z jego głośnym wystąpieniem na forum ONZ w Nowym Jorku. Stąd m.in. ostra retoryka premiera Mateusza Morawieckiego i apel do Zełenskiego: "Niech pan nie waży się obrażać Polaków".
Jak wynika z informacji WP, słowa te padły celowo i były wcześniej przemyślane. Nie ma tu mowy o emocjach, a tym bardziej o przypadku.
Szkopuł w tym, że prezydent Ukrainy nie obraził publicznie polskiego społeczeństwa. Przeciwnie. "Dziękuję całej Polsce za nieocenione wsparcie i solidarność, które pomagają bronić wolności całej naszej Europy!" - napisał na portalu X kilka dni temu. Poinformował też, że wręczył odznaczenia państwowe polskim wolontariuszom: dziennikarce Biance Zalewskiej i ratownikowi Damianowi Dudzie.
Zełenski zmienił za to stosunek do polskich władz - czemu dał wyraz na forum ONZ. W ubiegłym tygodniu polityk publicznie (choć nie wprost) oskarżył o to, że w kontekście decyzji o embargu na ukraińskie zboże rządzący w Polsce szkodzą Ukrainie i pomagają "moskiewskiemu aktorowi".
PiS: nie damy się stawiać do kąta. Ani przez Niemcy, ani przez Ukrainę
- Zełenski wysyła w ostatnich dniach różne sygnały. Nie do końca potrafimy zrozumieć jego intencje, a na pewno nie akceptujemy jego obraźliwych i nieuczciwych wobec nas słów - przyznaje współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
W najnowszym komunikacie Zełenski zapowiedział, że "praca z sąsiadami musi stać się całkowicie konstruktywna i Ukraina robi w tym celu wszystko". Tak samo twierdzą przedstawiciele polskich władz. Mimo wszystko konflikt trwa. I nie zanosi się na to, by szybko wygasł.
Co na ten temat sądzą rządzący w Polsce? - Jesteśmy zaskoczeni, gdy widzimy reakcje Ukrainy, która chce skonfliktować się z wszystkimi krajami tranzytowymi, nie tylko z Polską. To pokazuje kompletny brak realizmu i rozeznania sytuacji - powiedział Wirtualnej Polsce wiceminister spraw zagranicznych ds. polityki europejskiej Arkadiusz Mularczyk.
W tym tygodniu - opierając się na relacjach współpracowników Andrzeja Dudy - pisaliśmy o rozczarowaniu polskiego prezydenta postawą swojego odpowiednika z Ukrainy.
Jeszcze większy zawód retoryką Zełenskiego da się odczuć w centrali PiS. Stąd m.in. ostre słowa Mateusza Morawieckiego - jako reprezentanta głosu Nowogrodzkiej - pod adresem ukraińskiego przywódcy na jednym z wieców wyborczych.
Polski premier stwierdził, że Zełenski "w ostatnim czasie wykonał całkiem niepotrzebne gesty i padły z jego ust zupełnie niewłaściwe słowa".
- Polacy to dumny naród. Wiedzą, kiedy należy pomagać sąsiadom. I pomagamy sąsiadom przeciw tej bestialskiej napaści ruskiej. Ale będziemy zawsze bronić naszego interesu i naszego dobrego imienia - mówił Morawiecki.
Według naszych informacji szef rządu długo miał rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim na temat tego, jak wypowiadać się o postępowaniu władz Ukrainy. Z tego, co wiemy, Morawiecki przed wyborami dostał przyzwolenie, by konfrontacyjne w stosunku do Polski wypowiedzi ukraińskich polityków oceniać "dosadnie" i "jednoznacznie". - Mówimy głosem naszych wyborców. Im także nie podoba się to, że z Polski próbuje dziś zrobić się jakiegoś wroga - słyszymy na Nowogrodzkiej.
Dodatkowo bojowe nastroje polityków PiS podsycają bardzo krytyczne wobec polskiego rządu wypowiedzi takich polityków jak kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
- Nie możemy sobie dać wejść na głowę. A niektórzy się zastanawiają, czy ostatnie ataki Scholza i Zełeńskiego mogą być w jakiś sposób skoordynowane. Widzimy przecież zbliżenie Ukrainy i Niemiec. Nie chcemy, by nasi partnerzy rozgrywali sytuację przed wyborami w Polsce do jakichś swoich rozgrywek, a wiele wskazuje na to, że to się właśnie dzieje - twierdzi polityk związany z Nowogrodzką.
Poseł PiS mówi tak: - Niemcy znów próbują udawać "mocarstwo moralne". My na pewno nie damy się stawiać do kąta.
"Samobójcza ścieżka"
Niektórzy komentatorzy twierdzą, że PiS celowo chce zaostrzać retorykę w ocenie działań ukraińskich władz, ponieważ próbuje odebrać część elektoratu Konfederacji. Nasi rozmówcy zbliżeni do partyjnej centrali zaprzeczają.
- My nie chcemy eskalować tego sporu. Nawet nie jest nam to na rękę. Wręcz przeciwnie. Chcemy sytuację uspokajać, bo wiemy, że wypowiedzi przedstawicieli ukraińskich władz mogą wpływać na niepokoje społeczne w Polsce. A nawet budzić agresję niektórych w Polsce w stosunku do Ukraińców. A my nie chcemy do takiej sytuacji doprowadzić - mówi Wirtualnej Polsce ważny polityk PiS.
Co więcej, nasze źródła bliskie centrali PiS uważają, że to sami Ukraińcy - nieświadomie - nakręcają dziś antyukraińskie nastroje, budując tym samym potencjał Konfederacji. - Próbowaliśmy to Ukraińcom wytłumaczyć. Część polityków ukraińskich to rozumie, ale znaczna część w ogóle tego nie ogarnia - wyjaśnia jeden z rozmówców.
Jak przekonuje osoba z kręgu Jarosława Kaczyńskiego, "Ukraińcy mają dziś w Polsce najprzyjaźniejszy rząd, o jakim mogli pomarzyć". - Jednocześnie nie możemy udawać, że deszcz pada, jak ktoś na nas pluje. Akcja wywołuje reakcję. Będziemy odpowiadać twardo na twarde słowa, ale wciąż kuluarowo staramy się doprowadzać do ostygnięcia złych emocji - słyszymy.
Polityk PiS mówi: - Dziwimy się, że Ukraińcy wchodzą na samobójczą ścieżkę, sami poświęcają swoje żywotne interesy na rzecz oligarchów ukraińskich i relacji z Niemcami za wszelką cenę, kosztem relacji z innymi krajami, którzy najaktywniej Ukrainę wspierali i wspierają.
Jak dodaje rozmówca WP: - Uaktywniła się w Ukrainie frakcja proniemiecka, która z niezrozumiałych powodów niszczy nawet zwykłe, ludzkie relacje, jakie udało się zbudować między polskimi i ukraińskimi politykami od czasu rosyjskiej inwazji. To jest dojmujące poczucie niesprawiedliwości i niewdzięczności.
Podwójna analiza
Czy sytuacja się zmieni? Na razie niewiele na to wskazuje. Przed wyborami 15 października będzie dominować przekaz: interes Polaków jest najważniejszy. I stoi wyżej niż polityczny interes Ukraińców.
- Wyciągamy wnioski. Teraz każda konkretna decyzja, dotycząca wsparcia Ukrainy, będzie analizowana podwójnie, przez pryzmat polskiego interesu bezpieczeństwa - zapowiedział w Radiu Zet szef Biura Spraw Międzynarodowych w Kancelarii Prezydenta oraz kandydat na posła PiS Marcin Przydacz.
Prezydencki minister podkreślił przy tym, że do tej pory Polska wspierała Ukrainę "nie ze względu na emocjonalne uniesienia, tylko ze względu na własny interes bezpieczeństwa".
Taki przekaz - jak mówią bywalcy centrali PiS - ma podobać się elektoratowi władzy. - Nasza postawa może przynosić nam korzyści, ale dzieje się to naprawdę bez naszej intencji. My nie chcemy zaogniać tej sytuacji. Chcemy uczciwego traktowania się nawzajem - konkluduje jeden z rozmówców WP.
- Eskalowanie konfliktu nie będzie służyć naszym krajom. Władze Ukrainy muszą zdać sobie sprawę, że nasz spór chcą rozgrywać państwa, które zamierzają dominować w tej części Europy. My się na to godzić nie możemy - dodaje wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl