Nocne zamieszki w Londynie, wzrosła liczba rannych
W północnej części Londynu, w dzielnicy Tottenham, doszło do zamieszek. Policja, która próbowała przywrócić spokój, była atakowana butelkami z benzyną i kamieniami. 26 policjantów zostało rannych, a 48 osób zatrzymano - poinformował rzecznik Scotland Yardu. Przyczyną zamieszek było zastrzelenie przez policję 29-letniego mężczyzny, który miał być uzbrojony. Plotka głosi jednak, że Mark Duggan odrzucił broń zanim został zastrzelony. Dzielnica jest zniszczona, trwa ewakuacja mieszkańców.
07.08.2011 | aktual.: 10.08.2011 10:02
Tuż po śmierci mężczyzny przed posterunkiem policji w dzielnicy Tottenham zebrało się kilkaset osób. Domagali się oni "sprawiedliwości" i ukarania winnych śmierci 29-latka. Manifestacja miała pokojowy przebieg, ale po zmroku doszło do zamieszek.
Uczestnicy zamieszek, głównie grupy młodych ludzi, podpalali radiowozy, atakowali butelkami z benzyną i kamieniami policjantów oraz plądrowali sklepy. Do akcji wkroczyły specjalne jednostki policji.
Telewizja Sky mówi o "poważnych zajściach" i o obrzuceniu policjantów butelkami z benzyną, kamieniami i innymi przedmiotami. Reporter BBC donosi o "burzliwej konfrontacji".
Ok. 300 osób, w tym rodzina i krewni zastrzelonego mężczyzny, zebrało się przed posterunkiem policji przy głównej ulicy domagając się "sprawiedliwości". Protest miał pokojowy przebieg.
Splądrowane sklepy, okradziony bank i jubiler
Jak donoszą z Londynu Internauci Wirtualnej Polski do pierwszej grupy dołączyli po zmroku chuligani. Doszło do pierwszych zakłóceń porządku, protestujący zaczęli podpalać samochody policyjne zastosowane do blokowania drogi. Zamaskowane osoby podpaliły jeden z lokalnych sklepów, w płomieniach stanął także miejski autobus piętrowy. Doszło też do rabunków m.in. w sklepie jubilerskim i punkcie bukmacherskim. Okradziony został również lokalny oddział banku Barclays. W kilku sklepach wybito okna i splądrowano je.
Grupy zamaskowanych młodych ludzi atakowały policjantów butelkami z benzyną, kamieniami i płonącymi pojemnikami na śmieci. Napastnicy podpalili kilka budynków, a także wiele policyjnych aut. W ogniu stanął piętrowy autobus. W kilku sklepach wybito okna i splądrowano je. Nad ranem nad północnym Londynem unosiły się kłęby dymu.
Interweniowała policja konna i szturmowa oraz sześć wozów straży pożarnej. Niektóre ulice zamknięto dla ruchu. Naoczni świadkowie twierdzą, że w dzielnicy Tottenham nadal panuje zupełny chaos. Nie wiadomo, czy zajścia wywołała ta sama grupa, która protestowała wcześniej przed posterunkiem policji, czy też inna.
29-letni Mark Duggan, ojciec czwórki dzieci, został zastrzelony w czwartek przy próbie aresztowania go. Z doniesień wynika, że był uzbrojony w broń palną i mógł zostać zabity w wyniku wymiany ognia. W miejscu gdzie zginął znaleziono broń palną. Z policyjnego pistoletu oddano dwa strzały.
Jak donoszą Internauci, Mark Duggan został zatrzymany, gdy wysiadał z taksówki. Miało wtedy dojść do wymiany ognia. Duggan zmarł na miejscu, zranionego policjanta wkrótce po incydencie wypisano ze szpitala. Wygląda na to, że funkcjonariusz przeżył dzięki temu, iż pocisk utkwił w policyjnym radiu, które miał przy sobie.
Według komisji rozpatrującej skargi na policję, w akcji, w której zginał Duggan uczestniczyła policyjna jednostka operacyjna Trident, zajmująca się przestępczością z użyciem broni palnej wśród czarnej społeczności, oraz inna specjalna jednostka - CO19.
Krążą pogłoski że Mark Duggan został zastrzelony pomimo tego, że odrzucił broń. Jednostki straży pożarnej nie mogły wkroczyć do akcji, póki specjalne jednostki policji nie uporały się z zamieszkami. Dwóch dziennikarzy zostało zaatakowanych i okradzionych tuż po tym gdy wyciągnęli sprzęt aby nakręcić materiał.
Zniszczona dzielnica
Policja wciąż patroluje ulice dzielnicy Tottenham. Ostrzega, by nie wychodzić bez potrzeby na ulice.
Straż pożarna dogasza ogień w co najmniej sześciu budynkach, które spłonęły doszczętnie. Jest wśród nich jeden duży czteropiętrowy budynek mieszczący bank na głównym skrzyżowaniu Tottenham. Policja zamknęła główną ulicę, na której demonstranci rabowali sklepy, podpalali śmietniki, samochody i budynki.
Zarówno mieszkańcy dzielnicy, jak i władze potępiają zamieszki jako niewspółmiernie gwałtowną reakcję na strzelaninę, w której zginął kolorowy mieszkaniec dzielnicy, określany przez policję jako gangster.
Zamieszki objęły tę samą dzielnicę, gdzie w 1985 roku w jeszcze poważniejszych rozruchach zginął pchnięty nożem policjant, a inny został postrzelony. Domniemany morderca policjanta okazał się potem niewinny i otrzymał odszkodowanie po spędzeniu 4 lat w więzieniu. Do dziś nie ujęto prawdziwego zabójcy.