Nocne porozumienie prokuratorów

W przypadku katastrofy smoleńskiej istnieje zbyt wiele poszlak, by przed ich stuprocentowym wykluczeniem twierdzić, że mamy do czynienia jedynie z – jak to określa „Gazeta Wyborcza” – typowym wypadkiem lotniczym. Tymczasem przedstawiciele naszej prokuratury już kilkanaście godzin po zdarzeniu biernie zgodzili się ze stroną rosyjską, że nie trzeba domagać się zbadania czegoś więcej niż ewentualne błędy pilotów i obsługi naziemnej, pogoda i stan techniczny samolotu. Podpisali nawet stosowny dokument

Nocne porozumienie prokuratorów
Źródło zdjęć: © PAP

12.10.2010 | aktual.: 13.10.2010 13:48

W nocy z 10 na 11 kwietnia, po tym, jak premierzy Donald Tusk i Władimir Putin złożyli kwiaty na miejscu tragedii, polscy i rosyjscy prokuratorzy zasiedli do roboczego spotkania dotyczącego „organizacji przedsięwzięć śledczych na pierwszym etapie czynności”.

Wojskowi oddają „czarne skrzynki”

W obradach, które rozpoczęły się przed północą, stronę polską reprezentowali m.in. płk Krzysztof Parulski i płk Ireneusz Szeląg; rosyjską – wierchuszka prokuratury. Zastępca prokuratora generalnego Rosji Aleksandr Bastrykin od razu obwieścił, że podstawowymi wersjami przyczyn tragedii są ewentualny zły stan techniczny tupolewa, złe warunki pogodowe oraz ewentualne „niewłaściwe działania załogi samolotu i pracowników naziemnych lotniska”. Jak wynika z protokołu spotkania, polscy prokuratorzy przyjęli stwierdzenie Rosjan biernie, bez odpowiedzi, nie wskazując, że należy brać też pod uwagę inne czynniki, takie jak na przykład zamach. W związku z tym stwierdzenie Bastrykina w protokole przybrało postać stwierdzenia obu stron. Dalej uzgodniono, że należy „zabezpieczyć przeszukanie terenu, przechowanie i przekazanie rosyjskiemu Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK) wszystkich posiadanych samopisów pokładowych, próbek paliwa i dokumentacji lotu”.

Ale kwestia przekazania MAK-owi dowodów to nie wszystko, co uzgodniono podczas nocnej narady prokuratorów. Strona polska miała mieć prawo, po złożeniu stosownego wniosku, do uczestnictwa w prowadzonych czynnościach śledczych (oględziny, przesłuchania świadków). Jak wynika z informacji przekazywanych dotąd mediom, prokuratura wojskowa korzystała z tej możliwości tylko w pierwszym okresie – obecnie musi każdorazowo zwracać się o przesłuchanie świadka i czekać na wyznaczenie terminu, zamiast brać udział w przesłuchaniu przeprowadzanym przez Rosjan.

Minister dzwoni do konsula

Protokół zatwierdzający zawarte po pierwszej w nocy uzgodnienia podpisali płk Ireneusz Szeląg i Aleksandr Bastrykin. Nie wiemy, kto wydał zgodę bądź polecenie na podpisanie takiego porozumienia; zapytany o to rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa do momentu zamknięcia tego wydania „GP” nie odpowiedział na żadne nasze pytania.

Nocne uzgodnienia prokuratorów oddawały kontrolę nad śledztwem w ręce MAK – m.in. dzięki zgodzie, by do MAK trafiły czarne skrzynki.

Tymczasem, jak wynika z materiału dowodowego, jeszcze w ciągu dnia minister obrony Bogdan Klich wydawał w sprawie czarnych skrzynek nieco odmienne instrukcje. Minister połączył się telefonicznie z obecnym na lotnisku Siewiernyj konsulem Michałem Greczyłą i wydał mu polecenie, by przekazał stronie rosyjskiej prośbę o nierozpoczynanie badania czarnych skrzynek bez udziału strony polskiej. Prośba została przekazana szefowi pracujących już przy katastrofie Rosjan, który odparł, że sprawę trzeba załatwić na wyższym szczeblu.

Co i skąd wyciekło

Fakt podpisania niekorzystnego dla nas porozumienia prokuratorów ujawnił zespół parlamentarny, któremu szefuje Antoni Macierewicz. Nie była to jedyna rewelacja przekazana opinii publicznej przez zespół.

Kolejna to sprawa tajemniczego wycieku, który pojawił się parę godzin przed wylotem prezydenta na uroczystości w Katyniu.

Część mediów wyśmiała ujawniony wyciek, zanim na dobre przyjrzała się dowodom. Zapoznajmy się więc z tym, co zeznali technicy.

(...)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)