Niepokojące doniesienia z niemieckich ośrodków dla uchodźców. "Kobiety jak zwierzyna łowna"
Od początku roku do Niemiec przyjechało już 600 tys. cudzoziemców starających się o azyl. Przeszło 70 procent z nich stanowią mężczyźni. Pogorszyło to sytuację kobiet i dzieci mieszkających w ośrodkach dla uchodźców. Organizacje społeczne alarmują, że coraz częściej dochodzi w nich do gwałtów, nadużyć seksualnych oraz prostytucji. - Tego typu doniesienia nie zawsze są zgodne z prawdą. Np. pojawiające się ostatnio opinie, że Sztokholm jest "stolicą gwałtu" są zupełnie wyssane z palca - mówi w rozmowie z WP Rafał Kostrzyński z UNHCR.
Oficjalnie MSZ Niemiec szacuje, że do końca roku, do naszych zachodnich sąsiadów trafi ok. 800 tysięcy uchodźców. Nieoficjalnie mówi się jednak, że ich liczba może być prawie dwukrotnie większa (1,5 miliona). Największy napływ imigrantów spodziewany jest pomiędzy październikiem a grudniem.
Kobiety jak "zwierzyna łowna"
Stale rosnąca liczba uchodźców sprawia, że ośrodki przyjmujące imigrantów znajdują się w coraz cięższym położeniu. Na ich problemy zwróciły uwagę cztery organizacje społeczne (Der Paritatischer, Pro Familia, LandesFrauenRat oraz LAG), które zdecydowały się opublikować wspólny list do przywódców partii politycznych w parlamencie Hesji. Opisały w nim sytuację ośrodka w Giessen, który przyjmuje imigrantów. Czytamy w nim m.in.:
"Umieszczenie uchodźców w dużych namiotach, bez oddzielnych kwater dla kobiet i mężczyzn, koedukacyjne pomieszczenia sanitarne, brak zamków w pokojach - to tylko niektóre z czynników, które ułatwiają mężczyznom traktowanie samotnych kobiet jak "zwierzyny łownej".
W konsekwencji wzrasta liczba gwałtów i napaści seksualnych. Otrzymujemy również coraz więcej zgłoszeń mówiących o zmuszaniu do prostytucji. Musimy podkreślić przy tym: to nie są odosobnione przypadki.
Kobiety skarżą się, że zarówno one, jak i dzieci, były gwałcone lub stały się ofiarami napaści seksualnej. W rezultacie wiele z nich śpi w ubraniu. Donoszą, że wieczorem nie korzystają z toalet z obawy przed gwałtem lub kradzieżą. Niektóre z nich podkreślają, że boją się przechadzać po terenie ośrodka nawet za dnia".
Organizacje społeczne zaapelowały, by w ośrodku w Giessen stworzono oddzielne, chronione kwatery dla kobiet i dzieci, które zapewnią im bezpieczeństwo.
Dużo szerszy problem?
Problem gwałtów i wykorzystywania seksualnego w ośrodkach dla imigrantów może mieć jednak jeszcze większy zasięg. Świadczy o tym relacja bawarskiego radia "Bayerischer Rundfunk". Dziennikarze opisują w niej sytuację byłej bazy wojskowej Bayernkaserne, którą zamieniono na obóz dla uchodźców. W tym miejscu również ma dochodzić do gwałtów i aktów prostytucji. Według relacji dziennikarzy cena za seks w tym ośrodku wynosi 10 euro.
Organizacje pozarządowe nagłaśniając problem gwałtu i prostytucji w tym ośrodku nazwały go nawet "największym burdelem w Monachium".
Po publikacji materiału władze Bawarii obiecały dokładnie zbadać sprawę. Policja zapewniła, że traktuje te doniesienia bardzo poważnie i podejmie starania mające na celu ustalenie, czy takie zdarzenia miały miejsce. Jednocześnie zapewniono, że z raportów wynika, iż liczba zgłoszeń w obozach nie jest alarmująco wysoka. Organizacje pozarządowe zwracają jednak uwagę na fakt, że większość kobiet przebywających w tych miejscach, z obawy przed piętnowaniem, boi się mówić o swoich problemach.
Ostatnio o problemie gwałtów i przemocy wobec kobiet pisał dziennik "Die Welt". Według dziennikarzy najgorsza sytuacja jest w ośrodku dla imigrantów w Postraße, gdzie na 600 uchodźców, kobiety stanowią zaledwie 1/3. Przytoczono też historię 20-letniej Afganki, która doświadczyła w ośrodku molestowania. Złudzeń, co do warunków panujących w tym miejscu nie pozostawia również relacja Angeliki Damm ze specjalistycznego ośrodka wsparcia dla kobiet w Hamburgu.
- Są bite i gwałcone. Także przez swoich mężów. Albo oddawane innym za opłatą. Zgłosiliśmy dziewięć przypadków gwałtu na policję. Pobyt w ośrodku dla uchodźców w przypadku wielu imigrantek przypomina wizytę studentki w więzieniu dla mężczyzn - przekonuje Damm.
Bardzo ostrożnie do doniesień z Niemiec podchodzi Rafał Kostrzyński z UNHCR, głównej agendy ONZ zajmującej się sprawami uchodźców.
- Nie znam tej sprawy. Z doświadczenia jednak wiem, że tego typu doniesieniami należy zajmować się bardzo ostrożnie, bo nie zawsze są one zgodne z prawdą. Ostatnio pojawiły się np. opinie, że Sztokholm jest "stolicą gwałtu", a jest to stwierdzenie zupełnie wyssane z palca - mówi w rozmowie z WP Kostrzyński.
Podkreśla on również, że duża liczba imigrantów, którzy w ostatnim czasie przybyli do Niemiec, jest wielkim wyzwaniem dla lokalnych władz oraz organizacji niosących pomoc uchodźcom. Dlatego w tym momencie niezwykle istotna jest przemyślana organizacja obozów.
- Władze powinny rozmieszczać uchodźców w taki sposób, by nie stwarzać sytuacji, w których może wydarzyć się coś niedobrego. Chodzi o wcześniejsze przewidzenie pewnych spraw i zapobieganie im. Trzeba minimalizować ryzyko. To jest główne zadanie i wyzwanie dla policji oraz władz - tłumaczy przedstawiciel UNHCR.
Polska gotowa
Polska zobowiązała się przyjąć ok. 7 tysięcy uchodźców. Pierwsi mają trafić do naszego kraju w 2016 roku, a cały proces został rozłożony na 2 lata. Początkowo zostaną rozlokowani w otwartych ośrodkach Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
Zdaniem ekspertów nasz kraj jest gotowy na wyzwania niosące ze sobą przyjęcie uchodźców. Sytuację Polski trudno jest nawet porównywać z tą, jaka jest w Niemczech, z powodu znacznie niższej liczby imigrantów oraz rozciągniętego w czasie procesu w jakim mają trafić do naszego kraju.
- Polska jest już przygotowana na przyjęcie uchodźców. Bardzo pomocny w tym aspekcie okazał się plan awaryjny, który był robiony zimą zeszłego roku, na wypadek napływu dużej liczby uchodźców z Ukrainy. W naszym przypadku ważne jest, by stworzyć programy integracyjne dla tych ludzi. Płaci za nie Unia Europejska i warto zrobić je tak, by osoby które przyjmiemy mogły jak najszybciej nauczyć się języka polskiego i ekonomicznie stanąć na własnych nogach - kończy Kostrzyński.