Niepełnosprawne dzieci na bruk
Przez bezdusznych urzędników niepełnosprawne dzieci mogą trafić na bruk. Świetlicom terapeutycznym w Chrzanowie i Radwanowicach w Małopolsce grozi zamknięcie. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych negatywnie ocenił wnioski o wsparcie finansowe tych placówek.
08.02.2012 07:37
Bez pieniędzy z PFRON nie przeżyjemy – przyznaje ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta, która prowadzi świetlice. – Oczywiście nie chodzi tu o fundację, ale o niepełnosprawnych, którzy są pod naszą opieką – podkreśla.
O co chodzi? O pieniądze
Fundacja im. Brata Alberta złożyła wniosek do PFRON-u o pół miliona złotych na dwie świetlice. Okazało się jednak, że nie uzyskał on pozytywnej opinii. – Nie mogę zrozumieć postępowania urzędników z Funduszu. Przecież kilka lat temu dostaliśmy od niego nagrodę za działalność. Teraz natomiast mówi się nam, że projekt został źle przygotowany – denerwuje się kierownik świetlicy w Radwanowicach Arkadiusz Tomasiak. A ks. Isakowicz-Zaleski dodaje, że do tego, by ośrodek został zakwalifikowany przez specjalną komisję z PFRON-u, zabrakło zaledwie jednego punktu.
Duchowny oraz kierownik świetlicy nie godzą się z takim podejściem PFRON-u do sprawy finansowania instytucji zajmujących się niepełno-sprawnymi. – Co roku musimy prosić o pieniądze. Przecież działamy od lat, nie jesteśmy jakąś nową, nikomu nieznaną fundacją – argumentuje Tomasiak.
Zwraca uwagę, że stabilizacji finansowej potrzebują szczególnie ośrodki pomocy niepełnosprawnym. – Nie możemy zamknąć świetlicy, przecież odpowiadamy za te dzieci – tłumaczy. Ma pełne wsparcie rodziców.
– Nie wiem, co by się stało, gdybym miała powiedzieć swojemu Szymkowi, że jutro zostanie w domu, nigdzie nie pojedzie – mówi zdenerwowana Agnieszka Zając z Bolechowic. Jej trzynastoletni syn od trzech lat jest pod opieką świetlicy w Radwanowicach.
Wszystko dla dzieci
Świetlice terapeutyczne w Chrzanowie i Radwanowicach działają już 11 lat. Prowadzą zajęcia dla dzieci o różnym stopniu niepełnosprawności i w różnym wieku. Codziennie do ośrodków, które zostały zbudowane niemałym wysiłkiem Fundacji, podopieczni są dowożeni z wielu miejscowości.
– Prowadzimy dla nich zajęcia edukacyjne i terapeutyczne. Mają przynajmniej 3 godz. rehabilitacji w tygodniu – wylicza Arkadiusz Tomasiak. Najważniejsze jednak jest to, że uczą się samodzielności, radzenia sobie w podstawowych sprawach, takich jak jedzenie łyżką czy zachowanie czystości w toalecie. – Może to wydawać się dziwne, ale jeżeli niepełnosprawne dziecko w domu cały czas jest obsługiwane, to nie ma tych umiejętności – wyjaśnia. A przecież rodzice są coraz starsi, kiedyś nastąpi moment, że dzieci zostaną bez ich opieki.
Świetlice to nie tylko szansa dla niepełnosprawnych dzieci, ale także dla ich rodziców. Dzięki temu, że maluchy spędzają codziennie kilka godzin poza domem, rodzice mogą podjąć pracę. Mają też czas na odpoczynek. – Całodzienna opieka nad Szymkiem jest bardzo męcząca. To trudne i wymagające dziecko – przyznaje pani Agnieszka. Wspomina, że zanim Szymek po raz pierwszy poszedł do świetlicy, nie miała wolnej chwili.
Dzieci nie wyjdą na ulicę
– Czy decyzje urzędników mają zaprzepaścić cały ten dorobek? – pyta rozgoryczona pani Zając. Podkreśla, że łatwo doprowadzić do upadku instytucje, które opiekują się najsłabszymi. – Przecież dzieci nie wyjdą na ulice, aby protestować – dodaje.
Arkadiusz Tomasiak zwraca uwagę, że Fundacja im. Brata Alberta wyręcza państwo, które jest zobowiązane do szczególnej opieki nad niepełnosprawnymi. – Decyzja w sprawie świetlic w Chrzanowie i Radwanowicach to porażka państwa – ocenia Piotr Radwański, ojciec i trener polskich najlepszych tenisistek. Wraz z córkami Agnieszką i Ulą wspierają fundację założoną i prowadzoną przez legendarnego kapelana antykomunistycznej opozycji z Nowej Huty. Ks. Isakowicz-Zaleski, mimo wielu problemów ze strony władz, prowadzi szeroko zakrojoną działalność charytatywną. W ramach fundacji działa niemal 100 różnego rodzaju ośrodków.