Niemiecki polityk został ciężko pobity. W tym roku spokoju nie będzie
Niemieccy politycy zgodnie potępili pobicie Franka Magnitza, parlamentarzysty prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W rozmowie z WP Kamil Frymark, ekspert ds. Niemiec, podkreśla, że takich przypadków może być więcej.
Trzej nieznani sprawcy brutalnie pobili Franka Magnitza, niemieckiego parlamentarzystę z ramienia prawicowej, antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD)
. Bandyci napadli na polityka w Bremie wieczorem 7 stycznia. Robotnik budowlany, który był na miejscu, odgonił napastników. Magnitz z poważnymi obrażeniami głowy trafił do szpitala.
Policja wychodzi z założenia, że atak był motywowany politycznie i miał związek z działalnością publiczną ofiary. Atak na Magnitza potępili przedstawiciele całego spektrum politycznego Niemiec.
- Przemoc nie może być środkiem debaty politycznej, niezależnie od poglądów – napisał na Twitterze szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas i podkreślił potrzebę ukarania winnych.
Zdaniem Paula Ziemiaka, sekretarza generalnego CDU, "przemoc nie może zastąpić argumentów". Polityk wezwał do odrzucenia "pogardy, nienawiści i przemocy" w życiu publicznym. Socjaldemokraci z Bremy życzą przeciwnikowi szybkiego powrotu do zdrowia i mają nadzieję, że sprawcy zostaną ujęci. Równocześnie podkreślają, że "przeciwnicy demokracji" też mają prawo do nietykalności fizycznej. Równocześnie Alice Weidel, deputowana do Bundestagu z AfD obarczyła odpowiedzialnością za atak partie establishmentu i media, które - jej zdaniem - podżegają przeciwko jej ugrupowaniu.
- Frank Magnitz nie jest na tyle wyjątkowym politykiem AfD, żeby być szczególnym celem ataku, choć pod jego adresem padały już groźby – mówi Wirtualnej Polsce Kamil Frymark, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. – Ja bym to widział w szerszym kontekście. W ciągu ostatnich miesięcy miało miejsce kilkanaście ataków na polityków różnych ugrupowań. Niedawno podłożono bombę pod biuro AfD w Saksonii, ale atakowane są też lewicowe partie Die Linke i SPD.
Ekspert zwraca uwagę na rosnąca polaryzację niemieckiej sceny politycznej i gotowość używania przemocy nawet w sposób zagrażający życiu ofiar.
- W reakcji na atak wszyscy wyrazili solidarność z deputowanym AfD, ale sytuacja się nie uspokoi – uważa Frymark. – Trudno mi wyobrazić sobie obniżenie temperatury politycznej w tak ważnym roku wyborczym. Pamiętajmy, że w tym roku odbędą się wybory parlamentarne w 4 landach i do Parlamentu Europejskiego. Spodziewam się, że niestety takie incydenty mogą się powtarzać.
Frank Magnitz ma 66 lat i od 2017 r. jest deputowanym do Bundestagu z ramienia AfD. Do skrajnie prawicowej partii wstąpił cztery lata wcześniej, co jest o tyle ciekawe, że w młodości należał do Niemieckiej Partii Komunistycznej. Później wspierał CDU, lecz krytykował rządy prawicowe za nadmierną integrację europejską i przyjęcie euro.
Frymark zwraca uwagę nie tylko na polaryzację życia politycznego w Niemczech, ale także na spadek zaufania do państwa i jego urzędów. Przykładem tego był wyjątkowy poziom przemocy w noc sylwestrową wobec policjantów, a nawet strażaków, postrzeganych jako reprezentanci organów władzy państwowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl