PublicystykaNie mogli się powstrzymać. Kaczyński i Duda znowu wmieszali rocznicę w politykę

Nie mogli się powstrzymać. Kaczyński i Duda znowu wmieszali rocznicę w politykę

To zapewne ostatnia rocznica smoleńska w takiej formie. Prezes PiS nie wykorzystał jednak okazji, by przekonać tzw. drugą stronę, że katastrofa smoleńska to nie jest polityczne narzędzie w rękach PiS.

Nie mogli się powstrzymać. Kaczyński i Duda znowu wmieszali rocznicę w politykę
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Kamil Sikora

10.04.2018 | aktual.: 16.04.2018 12:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W 8. rocznicę katastrofy smoleńskiej w Jarosławie Kaczyńskim walczyły zapewne dwie natury. Występował więc jako brat zmarłego prezydenta, któremu zależy na jak najbardziej powszechnym i uniwersalnym uczczeniu pamięci brata. Z drugiej strony Jarosław Kaczyński wciąż jest czynnym politykiem, któremu zależy na umacnianiu władzy swojej formacji politycznej.

Wygrała ta druga natura. Oczywiście Jarosław Kaczyński mówił o potrzebie pojednania i jedności. Musi tak powiedzieć, żeby dać argumenty swoim podwładnym, którzy wieczorem będą bronić go w programach telewizyjnych. Bo tak naprawdę prezes PiS niebezpiecznie zbliżył 8. rocznicę smoleńską do wiecu politycznego. Ale też trudno było się spodziewać czegoś innego - współorganizatorem uroczystości były Kluby "Gazety Polskiej". To najbardziej skrajne środowisko skupione wokół PiS, w dodatku twardo broniące wszystkich kolejnych teorii Antoniego Macierewicza.

Stąd w czasie przemówienia prezesa PiS pojawiały się znane dobrze z konwencji partii okrzyki "Jarosław! Jarosław!". Wydawało się, że to będą uroczystość ku czci ofiar katastrofy, a nie ku czci Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS odwdzięczał się, mówiąc, że to nie tylko pomnik ofiar, ale też pomnik wytrwałości i wierności, które cechowały uczestników miesięcznic smoleńskich, w dużej części rekrutujących się z Klubów "Gazety Polskiej".

Prezes PiS mówił o Lechu Kaczyńskim, o jego życiorysie, uzasadniając zbudowanie mu pomnika przy placu Piłsudskiego. Jak już to kilkakrotnie czynił, znacząco zwiększał zasługi brata w "Solidarności", kontynuując strategię czynienia z niego lidera związku, kosztem Lecha Wałęsy. Prezes mówił też o rządach, które współtworzył i partiach, które zakładał z bratem, czyli o Porozumieniu Centrum oraz PiS. Wspominał o wygranej "sił patriotycznych", sugerując brak patriotyzmu u przeciwników politycznych.

Elementem znanym z konwencji PiS było też hasło "Dobra zmiana", które Jarosław Kaczyński wtrącił w swoje rocznicowe przemówienie. Jednak największe kontrowersje wzbudziło postawieniem znaku równości między śmiercią polskich oficerów w Katyniu i śmiercią delegacji w Smoleńsku. - To śmierć znacznej części polskiej elity, trzeba pamiętać, że to buduje szczególny związek z tym, co wydarzyło się w 1940 r. w Katyniu, tam też mordowano polską elitę, nie wolno tego z naszej pamięci wypierać - mówił. Być może "też mordowano" to przejęzyczenie, ale niewątpliwie nie pomoże to w budowaniu wspólnoty, o której mówił prezes.

Po liderze Prawa i Sprawiedliwości głos zabrał prezydent. Andrzej Duda mówił o tym, że odsłonięty pomnik jest wspólny, dzięki czemu może zjednoczyć Polaków. Widocznie nie zjednoczył na tyle, by zaprosić w odpowiednio godnej formie wszystkie rodziny ofiar. Prezydent zapomniał też chyba, że jest już jeden pomnik wszystkich ofiar - odsłonięto go na Powązkach 10 listopada 2010 roku, czyli sześć miesięcy po katastrofie.

Wówczas nie zjednoczył Polaków, a której opcji politycznej zależało na wzniecaniu konfliktu nie trzeba dopowiadać.

Komentarze (0)