Nie dostał zadośćuczynienia za śmierć Anny Walentynowicz, ale dostał pracę w spółce podległej MON
Piotr Walentynowicz, wnuk działaczki Solidarności Anny Walentynowicz, nie wywalczył od MON odszkodowania za śmierć babci, ale dostał posadę w spółce PIT-Radwar, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jej działalność nadzoruje osobiście szef MON.
13.05.2017 15:54
Walentynowicz - jak wynika z ustaleń SE.pl - pracuje w spółce od sierpnia 2016 roku. Walentynowicz jest też radnym Gdańska. Dzięki oświadczeniom majątkowym, które co roku muszą składać radni, wiadomo, że w 2016 roku zarobił w Radwarze 47 tysięcy zł, czyli 9,4 tys. zł miesięcznie. Za co?
- Nie jestem żadnym prezesem ani dyrektorem. Pracuję na szeregowym stanowisku, złożyłem swoje CV i otrzymałem propozycję pracy - mówi SE.pl. Wyjaśnia, że często jeździ po kraju, bo jego firma ma wiele oddziałów.
SE.pl podaje, że wcześniej Walentynowicz przez długie lata był taksówkarzem, był również marynarzem, robotnikiem budowlanym i operatorem żurawia wieżowego.
O zadośćuczynieniu za śmierć Anny Walentynowicz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej, Walentynowicz nie chce mówić. - To moja prywatna sprawa - ucina. Z informacji SE.pl wynika jednak, że dotąd nie otrzymał pieniędzy.
Piotr Walentynowicz jest nie tylko radnym, ale coraz mocniej angażuje się w pracę samorządu. W grudniu 2016 roku pomorski oddział partii Jarosława Gowina wybrał Walentynowicza na swojego kandydata na prezydenta Gdańska w najbliższych wyborach samorządowych w 2018 roku.