PolskaNEWS WP: Piotrowicz nie przeprosi za "sędziów złodziei". Były poseł PiS idzie do Sądu Najwyższego

NEWS WP: Piotrowicz nie przeprosi za "sędziów złodziei". Były poseł PiS idzie do Sądu Najwyższego

Stanisław Piotrowicz nie przeprosił prof. Małgorzaty Gersdorf i prof. Krzysztofa Rączki za naruszenie dóbr osobistych w obraźliwej wypowiedzi, w której nazwał sędziów "zwykłymi złodziejami" - i to mimo prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, były polityk PiS złożył wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku w związku z zapowiedzią skargi kasacyjnej. Sąd wniosek uwzględnił. To oznacza, że sprawa znajdzie swój finał przed Sądem Najwyższym. Piotrowicza wspiera prokuratura.

Stanisław Piotrowicz nie zamierza przepraszać za swoje słowa o "sędziach złodziejach". Były poseł PiS zapowiedział złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego
Stanisław Piotrowicz nie zamierza przepraszać za swoje słowa o "sędziach złodziejach". Były poseł PiS zapowiedział złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Patryk Michalski

Zgodnie z prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z grudnia 2021 r., Stanisław Piotrowicz został zobowiązany do przeprosin i wpłaty 20 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioskitarget="_blank"> Dziecięce za swoją wypowiedź o "sędziach złodziejach" z sierpnia 2018 r. Dokładny kontekst tej wypowiedzi opisujemy w dalszej części tekstu. Były poseł PiS został przez sąd zobowiązany do opublikowania oświadczenia w telewizji TVN. Po głównym wydaniu "Faktów" widzowie mieli zobaczyć i usłyszeć: "Przepraszam I prezes SN Małgorzatę Gersdorf oraz sędziego SN Krzysztofa Rączkę za to, że w dniu 27 sierpnia 2018 r. obraziłem ich, nazywając sędziów 'zwykłymi złodziejami', którzy nie powinni orzekać dalej. Stanisław Piotrowicz".

Dotychczas nic takiego się nie stało. Dlaczego? W Wirtualnej Polsce ujawniamy, że Stanisław Piotrowicz złożył do stołecznego Sądu Apelacyjnego wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku. Prośba została uwzględniona. Były poseł PiS argumentuje w niej, że poprzez wykonanie wyroku - a więc publikację przeprosin w TVN i wpłatę na organizację dobroczynną - mógłby ponieść niepowetowane szkody, których skutków nie będzie można usunąć. Według niego stałoby się tak, gdyby skarga kasacyjna, którą zamierza wnieść do Sądu Najwyższego, została w przyszłości rozstrzygnięta na jego korzyść.

Pierwszym dowodem na niezadowolenie z wyroku było oświadczenie Piotrowicza opublikowane w grudniu na stronie internetowej Trybunału Konstytucyjnego. "Wyrok sprawia wrażenie zemsty na mojej osobie, jako na ówczesnym pośle na Sejm RP, który, wykonując mandat poselski, włożył znaczny wysiłek w reformę polskiego sądownictwa i próbę oczyszczenia go z ludzi niegodnych bycia sędziami, w tym i takich, którzy zasługują na użyte przeze mnie miano 'złodziej'" - napisał. Piotrowicz podkreślił, że sąd nakazał mu publikację "niezwykle kosztownych przeprosin" na antenie TVN i zapłatę "znacznej sumy pieniężnej" na wskazaną organizację dobroczynną. W podpisanym odręcznie stanowisku nie poinformował o zamiarze podjęcia dodatkowych kroków.

Prokuratura broni Piotrowicza

Argumentacja Piotrowicza w sprawie wstrzymania wykonania wyroku znalazła uznanie prokuratury, która włączyła się do sprawy. Jakub Romelczyk z Prokuratury Regionalnej w Warszawie w piśmie do sądu stanął po stronie sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Śledczy twierdzi, że wyrok w jego sprawie ma precedensowy charakter i odbiega od ustalonej linii orzeczniczej w sprawach, które dotyczą zbiorowego naruszenia dóbr osobistych. Prokurator uważa, że w sprawie Piotrowicza zachodzą przesłanki, by decyzję sądu całkowicie unieważnić.

Tłumaczy, że w chwili wypowiadania słów o "sędziach złodziejach" Piotrowicz był posłem, a więc przysługiwał mu immunitet. Prokurator kwituje, że ze względu na rozgłos medialny wykonanie wyroku przez byłego polityka PiS spowoduje nieodwracalne szkody, jeżeli skarga kasacyjna zostanie uwzględniona przez Sąd Najwyższy. Prokuratura broniła Piotrowicza też na wcześniejszych etapach sprawy, przekonując, że nie powinien on ponieść odpowiedzialności za swoje słowa.

Śledczy już w stanowisku z sierpnia 2021 r. przekonywali, że wypowiedź Piotrowicza należy uznać za działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego. Dalej wyjaśniali, że ewentualne postępowanie będzie nieważne, bo posłowi PiS nie został uchylony immunitet. Zwrócono również uwagę, że jego wypowiedź nie odnosiła się personalnie ani do Małgorzaty Gersdorf, ani do Krzysztofa Rączki. "Prokurator stoi na stanowisku, że wypowiedź pozwanego, choć niestosowna, nie stanowi naruszenia dóbr osobistych" – stwierdził prokurator Krzysztof Kalinowski.

Ważne okoliczności sprawy

Zgodnie z zapowiedzią z początku tekstu, wracamy do okoliczności wypowiedzi Stanisława Piotrowicza. Kontrowersyjne słowa padły 27 sierpnia 2018 r. w budynku Krajowej Rady Sądownictwa. To dzień, kiedy nowa KRS powołana przez PiS miała zarekomendować kandydatów na sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Przed siedzibą Rady trwały protesty grupy Obywatele RP. Manifestujący m.in. utrudniali wejście do budynku i rozwinęli transparent z napisem: "Zdradza Ojczyznę ten, kto łamie jej najwyższe prawo". Rewolucja w wymiarze sprawiedliwości, której Piotrowicz był twarzą, budziła wówczas potężny sprzeciw nie tylko opozycji, ale również prawników, obywateli i aktywistów.

Jeszcze przed rozpoczęciem obrad Stanisław Piotrowicz pytany o trwające protesty stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie może być takiej sytuacji, by garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego. Dopytywany, o jakie przywileje chodzi, odpowiedział, że chodzi także o to, żeby "sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej".

To właśnie te słowa wywołały oburzenie, a prof. Małgorzata Gersdorf i prof. Stanisław Rączka złożyli pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych. Sędziowie domagali się przeprosin w mediach oraz wpłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia na konto Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Prezes Gersdorf podkreśliła, że w słowach Piotrowicza uderzyło ją najbardziej to, że "absolutnie dotyczyły sędziów Sądu Najwyższego". Wskazała, że kontekst wypowiedzi był jasny, a sporne słowa padły przy okazji prac KRS nad wyborem nowych sędziów SN. Sądy dwóch instancji przyznały rację sędziom Gersdorf i Rączce i nakazały przeprosiny oraz wpłatę mniejszej kwoty – 20 tys. złotych na SOS Wioski Dziecięce.

Kilka godzin po tym, jak Stanisław Piotrowicz wypowiedział kontrowersyjne słowa o "sędziach złodziejach", Krajowa Rada Sądownictwa z jego udziałem do zasiadania w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego rekomendowała siedmioro sędziów. W tym gronie znalazły się m.in. obecna Pierwsza Prezes SN prof. Małgorzata Manowska oraz obecna prezes Izby Cywilnej prof. Joanna Misztal-Konecka. To właśnie do Izby Cywilnej Sądu Najwyższego trafi teraz skarga kasacyjna Sądu Najwyższego.

Za sprawą Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Manowskiej na początku roku w Izbie Cywilnej dokonała się zmiana kadrowa, która w efekcie pozbawiła stanowisk sędziów powołanych z udziałem wcześniejszej KRS. Po zmianach na czele trzech wydziałów stanęli nowi sędziowie powołani z udziałem upolitycznionej KRS. Oficjalnie Sąd Najwyższy twierdzi, że za zmianą stoi wyłącznie chęć lepszej organizacji pracy.

"Łańcuszek powiązań"

Inną interpretację prezentuje adwokat Michał Wawrykiewicz, jeden z pełnomocników prof. Małgorzaty Gersdorf i prof. Krzysztofa Rączki. – Skarga kasacyjna oczywiście przysługuje w sprawach o naruszenie dóbr osobistych i nie ma w tym nic dziwnego. Tyle tylko, że nie będziemy już mogli liczyć na rozpoznanie sprawy przez prawidłowo powołanych sędziów. Sprawa albo będzie bardzo długo leżeć w Izbie Cywilnej, albo zostanie uchylona przez skład z udziałem nieprawidłowo powołanych sędziów. Widzimy tu łańcuszek wzajemnych zależności, który na końcu powoduje upodobnienie Sądu Najwyższego do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej - komentuje.

Sędziowie Małgorzata Gersdorf i Krzysztof Rączka wytoczyli Stanisławowi Piotrowiczowi proces o ochronę dóbr osobistych w związku z jego wypowiedzią o "sędziach złodziejach". Na zdjęciu z pełnomocnikami Sylwią Gregorczyk-Abram i Michałem Wawrykiewiczem
Sędziowie Małgorzata Gersdorf i Krzysztof Rączka wytoczyli Stanisławowi Piotrowiczowi proces o ochronę dóbr osobistych w związku z jego wypowiedzią o "sędziach złodziejach". Na zdjęciu z pełnomocnikami Sylwią Gregorczyk-Abram i Michałem Wawrykiewiczem © PAP | Marcin Obara

– Prezesem Izby Cywilnej jest osoba wadliwie powołana, która nie jest sędzią Sądu Najwyższego. Przewodniczącymi wydziałów – w tym tego, który zajmuje się kwestią skarg kasacyjnych – są również neosędziowie, czyli są to osoby, które nie posiadają prawidłowego statusu sędziego. To nie gwarantuje obywatelom prawidłowego procesu przed niezawisłym sądem – mówi w rozmowie w WP mec. Michał Wawrykiewicz.

Adwokat uważa też, że zaangażowanie prokuratury w sprawę Stanisława Piotrowicza to "aberracja". – Udział w tak błahej - z puntu widzenia interesu publicznego - sprawie jest absolutnie nieuzasadniony. Prokuratura w tej chwili jest urzędem usłużnym obozowi władzy. Prokuratura przychodzi z pomocą osobie ze świecznika obozu władzy, która wprowadzała zmiany w wymiarze sprawiedliwości i w dwóch instancjach została zobowiązana do złożenia przeprosin i wpłaty na cel społeczny. Prokuratura na polecenie polityczne bierze udział w procesie, w którym jest to nieuzasadnione – dodaje.

Do czasu publikacji materiału Stanisław Piotrowicz nie odpowiedział na przesłane do niego pytania. Byłego polityka PiS, a obecnie sędziego Trybunału Konstytucyjnego, chcieliśmy zapytać m.in. o termin wniesienia zapowiedzianej skargi kasacyjnej oraz o komentarz do sprawy.

Napisz do autora: patryk.michalski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2247)