NATO robi za mało dla Ukrainy? "Czuć spory niedosyt. Tak nie wygra się wojny"
Państwa NATO przyjęły nową koncepcję strategiczną wymierzoną w Rosję i uznały ją za "najważniejsze i bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa". Ta deklaracja ma silny wymiar polityczny, ale czy idą za nią odpowiednie działania, które pomogą Ukrainie wygrać wojnę? – Niestety, nie do końca dostrzegam determinację, aby wojnę w Ukrainie definitywnie zakończyć. Rosja to kraj zbrodniczy, który nie wysyła do Ukrainy żołnierzy, tylko osoby odczłowieczone, które dokonują tam barbarzyńskie czyny wobec ludności cywilnej – komentuje w rozmowie z WP gen. broni rez. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
30.06.2022 | aktual.: 30.06.2022 08:30
W Madrycie trwa dwudniowy szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przywódcy 30 państw NATO przyjęli we wtorek nową koncepcję strategiczną NATO. "Rosja jest najważniejszym i bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa sojuszników oraz pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim. Przerażające okrucieństwo Rosji spowodowało ogromne ludzkie cierpienie i masowe przesiedlenia" - przekazano w komunikacie.
– Wojna Rosji w Ukrainie wstrząsnęła pokojem w Europie i wytworzyła największy kryzys bezpieczeństwa na kontynencie od zakończenia II wojny światowej. Ukraina może liczyć na nas tak długo, jak będzie to konieczne. Sojusznicy będą nadal zapewniać pomoc militarną i finansową – przekazał sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Jak wyjaśnił, Sojusz chce zaopatrzyć Kijów m.in. w "systemy komunikacji, paliwo, zasoby medyczne, wyposażenie osobiste, wykrywacze min, sprzęt do zagłuszania systemów przeciwnika, drony oraz inne systemy", wzmocnić siły na wschodniej flance NATO, a także zwiększyć siły wysokiej gotowości do ponad 300 tys. żołnierzy.
Reakcja NATO na działania Rosji. "Nie dostrzegam determinacji w zakończeniu wojny"
O znaczenie przyjętej deklaracji Wirtualna Polska zapytała gen. broni rez. Mirosława Różańskiego, prezesa fundacji "Stratpoints", byłego szefa Departamentu Strategii i Planowania Obronnego MON, w latach 2015-2016 Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
– Ukrainie jest potrzebna każda najdrobniejsza pomoc, którą oferują państwa NATO. Środową deklarację Sojuszu należy docenić, ale niestety nie do końca dostrzegam jakąś determinację, aby wojnę w Ukrainie definitywnie zakończyć. A zakończenie inwazji jest możliwe tylko poprzez wyposażenie Ukrainy w takie systemy, które pozwolą wyprzeć rosyjskie wojska z terenów zajętych po 24 lutego – podkreśla były wojskowy.
Jak dodaje, "deklaracja NATO ma natomiast bardzo wyrazisty element polityczny". – Przywódcy państw Sojuszu ocenili jednoznacznie, że "Rosja jest najważniejszym i bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa". To ważne, bo jeszcze do niedawna Moskwa była postrzegana w strategii NATO jako ewentualny partner. Jens Stoltenberg docenił także determinację i odwagę Wołodymyra Zełenskiego. Nie wiem tylko, czy kolejne słowa uznania są właśnie tym, na co czeka dziś prezydent Ukrainy – wskazuje Różański.
– NATO deklaruje, że dostarczy do Kijowa zasoby medyczne, wyposażenie osobiste, wykrywacze min, sprzęt do zagłuszania systemów przeciwnika. Pytanie, czy są to rzeczy, które zatrzymają rosyjskie pociski Iskander czy Kalibr... Pomoc, którą zaoferowało w środę NATO, jest ważna, ale w dużej mierze nie zatrzyma zbrodniczego bombardowania, które jest wykonywane z terenów Rosji czy Białorusi – tłumaczy generał.
"Czuć spory niedosyt". Gen. Różański o deklaracji NATO
Rozmówca WP zwraca również uwagę na fakt, że w komunikacie Sojuszu mowa jest także o "dronach" i "innych systemach". – Chciałbym wierzyć, że będą to drony kamikadze i artylerie rakietowe, które mogą faktycznie zwiększyć moc uderzeniową ukraińskich wojsk – dodaje.
– Czuję jednak spory niedosyt, jeśli chodzi o deklarację państw NATO. Sojusz wychodzi z założenia, że pomaga, ale nadal robi to dość ostrożnie. Czas najwyższy zakończyć obawę o to, jaka będzie reakcja Kremla. Rosja przez ostatnie tygodnie udowodniła, że nie zasługuje na normalny dialog dyplomatyczny. To jest państwo, które nie przestrzega żadnych konwencji. Rosja to kraj zbrodniczy, który nie wysyła do Ukrainy żołnierzy, tylko osoby odczłowieczone, które dokonują tam barbarzyńskie czyny wobec ludności cywilnej. W tym zakresie NATO powinno podjąć działania adekwatne – zaznacza gen. Różański.
Jak tłumaczy, "wszyscy podkreślamy, że Ukraina walczy też o nasze bezpieczeństwo i wartości europejskie". – Pora dać Kijowowi odpowiednie narzędzia – dodaje.
– To, czego Ukraina dzisiaj najbardziej oczekuje, a co nie znalazło się wprost w komunikacie, to systemy rakietowe o zasięgu operacyjnym – MLRS i HIMARS. To one najbardziej zwiększyłyby zdolności bojowe armii ukraińskiej, bo pozwoliłyby na rażenie wroga znajdującego się w odległości nawet do 300 km. Mówiąc wprost: jeżeli chcemy pokonać Rosję w Ukrainie, to nie bójmy się zadawać jej ciosów – mówi prezes fundacji "Stratpoints".
NATO chce zwiększyć siły wysokiej gotowości. "To nie są żołnierze w koszarach"
Szef NATO podczas konferencji prasowej zapewnił również, że Sojusz zamierza zwiększyć siły wysokiej gotowości do ponad 300 tys. żołnierzy. – Ta informacja dotyczy wojsk, które już znajdują się na terenie poszczególnych państw członkowskich. Będą to wyznaczone jednostki wojskowe, których "aktywacja" wymaga decyzji politycznej. Problem polega na tym, że od momentu podjęcia decyzji przygotowanie gotowości takich wojsk trwa około sześciu miesięcy – wskazuje gen. Różański.
– To nie są żołnierze w koszarach, którzy czekają na pobranie broni i lot samolotem w wyznaczone miejsce. Taką decyzję Sojusz mógłby podjąć więc w momencie, gdy nie ma żadnego zagrożenia. A jesteśmy przecież w realiach, w których kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy spadają bomby na naszego sąsiada. Czy będzie czas, aby poczekać kilka miesięcy na gotowość takich sił? – dopytuje retorycznie rozmówca WP.
– O wiele lepszych krokiem byłoby zwiększenie sił odpowiedzi NATO, czyli żołnierzy, których do walki można podjąć natychmiast. Obecnie takich żołnierzy jest ok. 5 tysięcy. Oczywiście, taka decyzja byłaby kosztowna, ale zagrożenie jest przecież realnie – podkreśla były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Jak wskazuje, niepokojący jest także zapis, że NATO zamierza "zwiększyć siły na wschodniej flance Sojuszu, które w razie potrzeby zostaną przeskalowane z istniejących grup bojowych do jednostek wielkości brygady". – Tutaj kluczowa jest fraza "w razie potrzeb". Uważam, że ta potrzeba już zaistniała. Niemcy już na początku czerwca złożyły deklarację, że są gotowe rozwinąć swoje siły do poziomu brygady na Litwie. Teraz może się okazać, że niemiecki rząd będzie czekał na decyzję władz Sojuszu. A ten czas na nastąpił już teraz. Batalionowe grupy bojowe powinny mieć zwiększony potencjał i stanowić element wielkości brygady – tłumaczy gen. Różański.
– To byłby realny straszak dla ewentualnego agresora z Rosji czy Białorusi – podkreśla.
Biden wysyła do Polski V Korpusu Armii USA. "To ważny sygnał"
W środę prezydent USA Joe Biden zapowiedział wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w Europie. Wśród działań, które podejmą Stany Zjednoczone, będzie utworzenie stałej kwatery głównej V Korpusu Armii USA w Polsce.
– To bardzo ważna decyzja dla Polski, gdyż V Korpus ma w swoich kompetencjach dowodzenie amerykańskimi wojskami w Europie. To sygnał, który potwierdza, że Stany Zjednoczone na stałe chcą wpisać się w system obronny Europy – wskazuje rozmówca WP.
Prezydent USA oświadczył również, że planuje wysłać myśliwce F-35 do Wielkiej Brytanii, a także rozmieścić dodatkowe siły obrony powietrznej w Niemczech i we Włoszech.
– Żałuję, że nie podjęto decyzji, że te elementy trafią również do Polski. Czułbym się bardziej bezpiecznie nie tylko jako były wojskowy, ale także jako zwykły obywatel. Dowództwo jest bardzo ważnym elementem planistycznym i organizacyjnym na czas przyszłej wojny. Ale w przemówieniu Bidena zabrakło mi jednak elementów, które bezpośrednio wzmocniłyby naszą obronę, bo zagrożenie jest tuż za naszą granicą – podsumowuje gen. Różański.
Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski