Natalia Kliczko: rosyjskie matki nigdy nie wybaczą swojemu rządowi
Gdy w Ukrainie toczy się wojna, Natalia Kliczko – żona mera Kijowa Witalija Kliczko – wraz z dziećmi przebywa w Hamburgu. W rozmowie z gazetą "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyznała, że jako Ukrainka "czuje się z tego powodu winna".
- Nasze dzieci bardzo boją się o tatę - mówi w wywiadzie Natalia Kliczko. Opowiada, że razem z dziećmi stara się prowadzić normalne życie w Niemczech, pomimo wojny w Ukrainie. - Ale poczucie winy pozostaje. Czujesz się winny, ponieważ jesteś tutaj bezpieczny, a ludzie, których kochamy, są na Ukrainie i walczą o nas - podkreśla w rozmowie z gazetą "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Natalia Kliczko podkreśla, że przerażający jest dla niej fakt, że tak wielu młodych ludzi po obydwu stronach konfliktu musiało chwycić za broń. - Nie sądzę, aby rosyjskie matki kiedykolwiek wybaczyły to swojemu rządowi - podkreśla.
Czytaj także: Terror w obleganym mieście. Tak Rosjanie negocjują pokój
Natalia Kliczko: każdy kraj może być następny
Jej zdaniem chęć pomocy w Niemczech jest częściowo spowodowana obawą przed III wojną światową. - Dla wielu Europejczyków stało się teraz jasne, że jeśli to się nie skończy w Ukrainie, każdy kraj może być następny. Każdy, kto teraz walczy i umiera za Ukrainę, umiera nie tylko za swój kraj, ale także za Europę - podkreśliła.
Bojkot rosyjskiego biznesu. Największa niechęć od czasów zimnej wojny
Tymczasem, przebywający w Kijowie Witalij Kliczko powiedział w czwartek, że spowodowane wojną szkody w stolicy Ukrainy należy już liczyć w miliardach dolarów. - Nie mamy dokładnych liczb, ale są to już na pewno miliardy dolarów - powiedział Kliczko w programie telewizyjnym. Jego słowa przekazała agencja Interfax-Ukraina.
Źródło: PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski