Wystarczyło pięć słów. Nastolatek z Krymu został już zatrzymany
" Czy boisz się kontrofensywy Ukrainy?" - z takim pytaniem do przechodniów w Jałcie na Krymie zwróciła się Alina Lipp, rzekomo niezależna niemiecka dziennikarka relacjonująca to, co dzieje się w Ukrainie. Młody chłopak odpowiedział: "My jesteśmy po stronie Ukrainy". Po publikacji materiału został zatrzymany i zmuszony do przeprosin za swoje słowa. Nie wiadomo, co teraz stanie się z nim i jego rodziną.
02.05.2023 | aktual.: 03.05.2023 01:48
Alina Lipp mówi o sobie, że jest urodzoną w Niemczech niezależną dziennikarką. Jej matką ma być Niemka, ojcem Rosjanin. W Niemczech miała skończyć studia, a potem wyjechać do Rosji. Od 2014 roku zamieszcza w mediach społecznościowych relacje z Donbasu, w których przekonuje, że Ukraińcy bombardują niewinnych mieszkańców tego regionu.
Jej działalność zintensyfikowała się po inwazji Rosji na Ukrainę. Twierdzi, że przedstawia prawdziwe oblicze wojny, ale nawet nie kryje swojej sympatii dla Rosji. Zełenskiego bez skrępowania nazywa "pajacem", a w jednym z ostatnich postów cieszyła się z ataku Rosjan na Pawłohrad, twierdząc - za rosyjską propagandą - że rakiety trafiły w infrastrukturę kolejową oraz składy amunicji i paliwa ukraińskiej armii, co opóźni i utrudni kontrofensywę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
W Niemczech - jak przypomina niemiecki serwis Volksverpetzer zajmujący się śledzeniem fake newsów, obalaniem ich i walką z mową nienawiści i propagandą - wszczęto już śledztwo przeciwko Lipp, oskarżając ją o szerzenie nieprawdziwych informacji o wojnie w Ukrainie.
Dziennikarze Volksverpetzer twierdzą, że prowadzony przez nią kanał na Telegramie - "Wiadomości z Rosji" - jest największym proputinowskim kanałem rozpowszechniającym propagandowe informacje. Obecnie śledzi go już ponad 180 tys. osób.
Uliczna sonda z dramatycznym finałem
Alina Lipp, jak pochwaliła się na Telegramie, spędza ostatnio wakacje na Krymie. Postanowiła przy okazji sprawdzić, co mieszkańcy tego okupowanego przez Rosjan terytorium Ukrainy sądzą o zbliżającej się ukraińskiej ofensywie. Okazało się, że - jak wynika z opublikowanego przez nią wideo - wszyscy dzielnie trzymają stronę Rosji. Tylko jeden nastolatek, idący z kolegą jedną z ulic Jałty, z uśmiechem odparł: "My jesteśmy po stronie Ukrainy".
"Jednym z fałszywych argumentów ofiar rosyjskiej propagandy w Europie jest to, że Krym jest ukraiński, ale jego populacja jest prorosyjska. Ale oto rzeczywistość. Dwóch nastoletnich chłopców, którzy po prostu szli wzdłuż skarpy w Jałcie, deklaruje, że nie boją się kontrofensywy, bo są po stronie Ukrainy" - tak doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak skomentował reportaż Lipp.
"Rosyjscy propagandyści skandalicznie rozpowszechniali to wideo, żądając natychmiastowych represji. Wiadomo, że za kilka dni, jeśli nie dzisiaj, pojawi się nagranie z komisariatu policji ze 'szczerymi przeprosinami', nastolatki zostaną wydalone ze szkół, a przeciwko ich rodzicom zostaną wszczęte sprawy karne. Pytanie, czy takie represje są konieczne w 'szczerze prorosyjskim środowisku'" - podkreślił.
Niestety, okazało się, że Podolak miał rację. Nagranie szybko rozeszło się w mediach społecznościowych i wywołało prawdziwą burzę wśród zwolenników Kremla.
Nastolatek zmuszony do przeprosin
"Jeśli to żart, to bardzo niefortunny. Ale najprawdopodobniej to nie żart, ale powód do sprawdzenia szkoły, nauczycieli i rodziców" - napisał na swoim kanale Nikita Wasiliew, korespondent krymskiej, rosyjskiej telewizji.
Nastolatek został już zatrzymany i zmuszony do przeprosin. Na nagraniu zamieszczonym w sieci przeprasza obywateli, Rosję i samego Putina. "Aż strach pomyśleć, co się z nim stało, gdy kamerę wyłączyli" - zastanawiają się internauci, którzy widzieli nagranie.
Rok temu 13-letnia Rosjanka - Masza Moskalowa - namalowała w szkole obrazek: kobietę z dzieckiem pod ukraińską flagą, w kierunku których lecą rosyjskie rakiety. Rosyjski "wymiar sprawiedliwości" zadziałał błyskawicznie. Jej ojciec trafił do aresztu, a ona do sierocińca.
W marcu tego roku ojca Maszy skazano na dwa lata kolonii karnej.
Co stanie się z nastolatkiem z Krymu i jego rodziną?
Czytaj też: