"Narodowy Dzień Złodzieja", czyli populizm zawsze w cenie [OPINIA]
Możesz latami słusznie gardłować, że udający szeryfa Ziobro to populista. Możesz raz za razem punktować ministra sprawiedliwości za demolowanie wymiaru sprawiedliwości. Ale gdy sam jesteś populistą, ostatecznie to wyjdzie na wierzch. Choćby w sytuacji, gdy nawołujesz do trzymania w więzieniach drobnych złodziejaszków.
Już za kilka dni wejdzie w życie duża nowelizacja Kodeksu karnego. I choć rozwiązania są znane od kilkunastu miesięcy, to politycy i sędziowie teraz się z nią zapoznają.
Właśnie odkryli, że "kilka tysięcy osób wyjdzie przedwcześnie z więzienia".
Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" oraz część polityków opozycji, głównie Koalicji Obywatelskiej, obwieściło już światu, że Zbigniew Ziobro daje prezent złodziejom. Ba, że wręcz ustanowił 1 października 2023 r. "Narodowym Dniem Złodzieja".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szkopuł w tym, że mamy do czynienia ze skrajnie rzadko spotykanym przypadkiem: gdy Ziobro, co do zasady, ma rację.
Kto sprzyja przestępcom?
Cała sprawa wybuchła po świetnym skądinąd tekście Piotra Szymaniaka z "Dziennika Gazety Prawnej".
Szymaniak, opisujący od dawna zmiany w procedurze karnej, napisał kolejny tekst. Czyli dzień jak co dzień. Tym razem o tym, że niebawem zakłady karne opuszczą więźniowie, którzy dopuścili się kradzieży o wartości co najmniej 500 zł, ale poniżej 800 zł.
Powód? Rządzący postanowili podnieść próg kradzieży, od którego zaczyna się przestępstwo, a kończy wykroczenie. A choć prawo nie działa wstecz, to prawo karne wstecz może działać – gdy nowe jest korzystniejsze dla sprawcy.
Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczyło zmianę w ten sposób: wszyscy oczekujemy, żeby prokuratorzy skutecznie zwalczali poważną przestępczość. Musimy więc połączyć to z odciążeniem ich od ścigania najdrobniejszych kradzieży, powierzając to zadanie policji. Zwłaszcza, że znaczny wzrost wynagrodzeń w ostatnich latach spowodował, iż dotychczasowa granica oddzielająca wykroczenie od przestępstwa stała się nieracjonalna.
Próg w wysokości 500 zł wprowadzono bowiem w 2018 r.
Mówiąc prościej: mamy dużą inflację, wartość pieniądza się zmniejsza, więc nierozsądne jest utrzymywanie progu dzielącego wykroczenie od przestępstwa na poziomie sprzed wielu lat.
Ale jest też drugie podejście: polityków przeciwnych Ziobrze, sędziów z "Iustitii" oraz właścicieli sklepów. Oni wszyscy twierdzą, że podniesienie progu to niemal zachęta do kradzieży. I że Prawo i Sprawiedliwość sprzyja przestępcom.
Złodziej w pasiaku
Nazywajmy rzeczy po imieniu: mówienie o jakimś "Narodowym Dniu Złodzieja" i sprzyjaniu przestępcom z tego powodu, że po pięciu latach aktualizowany jest próg traktowania kradzieży jako przestępstwo, to populizm penalny, którego nie powstydziłby się nawet Zbigniew Ziobro.
Jeżeli jest tak, jak twierdzi Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej specjalizująca się w tematyce wymiaru sprawiedliwości, że tysiące złodziei wyjdzie z więzienia, to ja się zastanawiam: na jasną cholerę było pakować tysiące drobnych złodziejaszków (bo tylko o tych mowa) do więzienia? Ktoś teraz powie: gdyby nie trafili do paki, kradliby więcej.
Tyle, że naprawdę w prawie karnym nie chodzi o to, by wybierać wyłącznie między uniewinnieniem a dożywociem. Za kradzież sklepową można kogoś skazać np. na dolegliwe prace społeczne.
Ba, za kradzież sklepową, która zostanie zakwalifikowana jako wykroczenie, można komuś "wlepić" 30 dni aresztu.
A jak ktoś będzie kradł codziennie, nic nie stoi na przeszkodzie, by potraktować to także po 1 października 2023 r. jako przestępstwo i być może rzeczywiście ukarać koniecznością dłuższej odsiadki. Dla takich "zawodowych złodziei" nowe przepisy niewiele zmieniają.
To wszystko było zresztą oczywiste także dla rządu koalicji PO-PSL, który podnosił próg oddzielający wykroczenie od przestępstwa kradzieży. I tłumaczył to wówczas w niemal bliźniaczy sposób, jak tłumaczy teraz Ziobro.
Teraz - nagle - z chęci skrytykowania Zbigniewa Ziobry, politycy opozycji zapomnieli, że sami robili tak samo.
Cenny ołówek
Na swój sposób najzabawniejsze w tej całej sytuacji jest to, że nawet w tej sprawie jest za co skrytykować Zbigniewa Ziobrę i Ministerstwo Sprawiedliwości.
Tyle bowiem Ziobro z kompanami mówią u "ucyfrowieniu" sądów, a zmiana progu kradzieży spowodowała, że sędziowie w wydziałach karnych siedzą od tygodni z ołówkami i analizują, czy danego przestępcę będzie trzeba wypuścić na wolność, czy nie. Mówiąc prościej: czy ukradł za kwotę 500-799,99 (wtedy wypuszczamy), czy za 801 zł (wtedy dalej siedzi).
Wspomniany wyżej redaktor Szymaniak, przy wsparciu ekspertów, zwrócił w swym tekście na to uwagę: resort nie opracował żadnej metody działania, która pomogłaby przejrzeć wiele tysięcy wyroków.
"Wszystko trzeba robić na piechotę, bo systemy informatyczne sądów nie mają funkcji przeszukiwania spraw ze względu na wartość szkody. Pod lupę są brane sprawy nawet z okresu do 10 lat wstecz dotyczące przestępstw z art. 278 i art. 284 k.k. (kradzież oraz przywłaszczenie), art. 290 k.k. (kradzież leśna), art. 291, 292 i 293 k.k. (różne formy paserstwa) oraz art. 288 k.k. (niszczenie mienia). Trochę wyszukiwanie ułatwi to, że niektórzy sędziowie, nauczeni doświadczeniem sprzed dekady, przy każdej sprawie pisali sobie ołówkiem na wewnętrznej stronie okładki akt wartość szkody. To pomoże teraz wyłuskać sprawy, w których należy zmienić orzeczenia na skutek kontrawencjonalizacji, czyli zmiany kwalifikacji przestępstw na wykroczenia" - napisał Szymaniak.
I za to należałoby krytykować Ziobrę: że polski wymiar sprawiedliwości nadal opiera się na ołówku.
Ale dla wielu takie postawienie sprawy byłoby zbyt mało populistyczne. A wszyscy wiemy, że nic tak dobrze się nie sprawdza w polityce jak populizm penalny.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl