Narodowcy wystawili Adamowiczowi "akt politycznego zgonu". Młodzież Wszechpolska się tłumaczy
Po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza internauci przypomnieli sprawę "aktów politycznego zgonu", które wystawiła Młodzież Wszechpolska, m.in. prezydentowi Gdańska. - Teraz byśmy protestowali, choć nie wiem, czy w takiej formie - mówi rzecznik MW.
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz walczy w szpitalu o życie. Nożownik, który zaatakował go podczas finału WOŚP, jest w rękach policji. Nie są znane dokładne motywy przestępcy - po dźgnięciu prezydenta krzyczał o 5 latach więzienia, do którego miał bezprawnie trafić przez Platformę Obywatelską. To spowodowało, że sprawę potraktowano jako akt polityczny. Internauci są przekonani, że do ataku zachęciły Stefana W. werbalne ataki przeciwników Pawła Adamowicza.
Taką interpretację przedstawiał w rozmowie z WP były prezydent Lech Wałęsa. - Tego konkretnego wydarzenia nie dałoby się uniknąć, bo jak ktoś ma taki zamiar, to w końcu doprowadzi do jego realizacji. Ale musimy poprawiać poziom naszej dyskusji publicznej, by nie skłaniać ludzi do takich czynów - mówi Wałęsa. - Dzisiaj apele nic nie zrobią, trzeba zorganizowanego działania na szeroką skalę. To zadanie dla tych, co mają władzę, ale też dla Kościoła i mediów - dodaje były prezydent.
Jednym z najbardziej przerażających przykładów politycznej nienawiści było wystawienie przez Młodzież Wszechpolską "aktów politycznego zgonu" 11 prezydentom miast, wśród nich Pawłowi Adamowiczowi. Wydarzenie miało miejsce w lipcu 2017 roku. To była reakcja skrajnej prawicy na deklarację gotowości przyjęcia uchodźców z południa. Wybuchła medialna burza. Prokuratura wszczęła śleldztwo, ale ta z Wrocławia już po dwóch miesiącach umorzyła postępowanie.
Zobacz także: Dramatyczne sceny podczas Finału WOŚP w Gdańsku. Prezydent Adamowicz zaatakowany przez nożownika (uwaga: drastyczne sceny)
Swoje postępowanie prowadziła też Prokuratura Rejonowa w Gdańsku. Zaledwie kilka dni przed atakiem na prezydenta Adamowicz poinformowano, że postępowanie zostaje umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego. Te decyzje, bezkarność Młodzieży Wszechpolskiej i przyzwolenie na bezpardonowe ataki na politycznych przeciwników są jedną z przyczyn tragedii w Gdańsku.
- To absolutna nieprawda - mówi w rozmowie z WP Mateusz Marzoch, rzecznik MW. - Nasz happening to sprawa sprzed półtora roku, a z doniesień wiemy, że sprawca tego haniebnego czynu był motywowany pobudkami osobistymi - dodaje. - To jest pospolity przestępca, który okradał banki z bronią w ręku, a teraz z bronią w ręku zaatakował prezydenta. Jest niespełna rozumu, nie można połączyć tego z naszą akcją. Poza tym on do niedawna przebywał w zakładzie karnym - dodaje.
Jednak gdy pytamy o rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej o to, czy jego organizacja ponownie wystawiłaby "akty politycznego zgonu", odpowiedź nie jest już tak stanowcza. - Trudno powiedzieć. Na pewno jeżeli po raz kolejny prezydenci miast dopuściliby się czegoś podobnego, chcieliby przyjmować uchodźców, to byśmy protestowali, choć nie wiem, czy w takiej formie - mówi Mateusz Marzoch.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl