Napięcie w koalicji. Jarosław Gowin przypomina wybory kopertowe
Napięcie w koalicji rządzącej znowu eskaluje. We wtorek spór podgrzał wicepremier Jarosław Gowin. "Dokładnie rok temu, w proteście przeciw źle przygotowanym wyborom korespondencyjnym, podałem się do dymisji" - wspomina na Twitterze lider Porozumienia.
Kłótnie w obozie Zjednoczonej Prawicy po raz kolejny trafiają na nagłówki mediów - politycy rządzącej koalicji wzajemnie wymieniają się publicznymi "uprzejmościami". Nowy polityczny tydzień rozpoczął Jarosław Kaczyński, który w rozmowie z "Gazetą Polską" ujawnił, że "nie prognozuje" przedterminowych wyborów, ale ich "nie wyklucza".
- Może dojść do wydarzeń, które doprowadzą do skrócenia kadencji. Ale żeby była jasność - nie prognozuję wcześniejszych wyborów. Jedynie nie wykluczam takiej ewentualności - mówił prezes PiS.
- Jesteśmy zdeterminowani, by dokończyć tę kadencję, jako formacja sprawująca rządy. Będąc w koalicji, zawsze trzeba być przygotowanym na jakieś perturbacje. Ale nawet gdyby odpadło kilka głosów, to wydaje mi się, że znalazłyby się nowe - dodał Jarosław Kaczyński. Do wyborów - jednak innego rodzaju i z innej perspektywy - nawiązał w swoim wpisie Jarosław Gowin.
Wcześniejsze wybory? Szymon Hołownia nie ma wątpliwości
Wybory korespondencyjne. Jarosław Gowin: udało się zapobiec kompromitacji państwa
"Dokładnie rok temu, w proteście przeciw źle przygotowanym wyborom korespondencyjnym, podałem się do dymisji. Dzięki temu i dzięki odwadze posłów Porozumienia udało się zapobiec kompromitacji państwa i doprowadzić do zgodnego ze standardami demokracji wyboru Prezydenta RP" - przekonuje na Twitterze wicepremier. "Bylibyśmy w zupełnie innym punkcie walki z pandemią, gdyby klasa polityczna przyjęła propozycję Porozumienia, by przesunąć wybory o 2 lata" - ocenia Jarosław Gowin.
Tuż przed świętami wielkanocnymi Jarosław Gowin otwarcie komentował problemy, z jakimi mierzy się koalicja rządząca. Jednocześnie komentował "próbę puczu" do jakiej przed kilkoma tygodniami doszło w jego partii. - Na pewno inicjatorzy tego groteskowego puczu nie działali bez oparcia. To mówię całkowicie otwarcie, mówię to także w rozmowach z moimi z partnerami z PiS - wyznał w TVN24 lider Porozumienia, jednak kilkukrotnie nie chciał powiedzieć wprost, czy chodzi mu o Jarosława Kaczyńskiego.
Wybory kopertowe. 70 mln złotych: "demokracja kosztuje"
- Adresaci tych słów, w tym osoby, które uważam za odpowiedzialną za tę sytuację, już dawno je z moich ust usłyszały. Za tą próbą groteskowego puczu stoi to samo środowisko, które stało za pomysłem na wybory korespondencyjne. Tamte wybory zakończyłyby się wielką kompromitacją polskiego państwa - dodawał Gowin.
Przypomnijmy, że tzw. prezydenckie wybory kopertowe miały odbyć się w maju. Z procesu wyłączono Państwową Komisję Wyborczą, a ich organizację powierzono Poczcie Polskiej oraz nadzorującego państwowego operatora Jacka Sasina. Wicepremier oraz minister ds. aktywów państwowych nakazał Poczcie przygotowanie "pakietów wyborczych", które - jak się okazało - kosztowały 70 mln złotych. Karty następnie poszły na przemiał.
Następnie w wywiadzie dla TVN24 Jacek Sasin stwierdził, że "demokracja kosztuje". - Gdyby wychodzić z założenia, ze nie należy wydawać pieniędzy na wybory, to odwołajmy wybory, bo wybory kosztują - ocenił wtedy wicepremier i minister aktywów państwowych.
Trwa ładowanie wpisu: twitter