Nadchodzi rewolucja w Sejmie. Koniec przemawiania do pustych ław poselskich
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński planuje wielką zmianę w pracach parlamentu. Chce, by ministrowie nie przemawiali już do pustych ław - podaje "Rzeczpospolita". Pomysł częściowo popiera nawet opozycja, ale marszałka czeka bardzo trudna przeprawa. Bo nie jest pierwszym, który chce takiej rewolucji.
Obecnie Sejm zbiera się najczęściej na trzy dni co dwa tygodnie. W tym czasie odbywają się posiedzenia komisji. Przykładowo podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia było ich ponad 50. Za kilka miesięcy ma się to skończyć.
Marszałek Marek Kuchciński z PiS proponuje, by posłowie pracowali w cyklu trzytygodniowym. Jeden tydzień poświęcony byłby obradom plenarnym, drugi komisjom, a trzeci pracy posłów w terenie - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Pomysł częściowo popiera opozycja
Informacje potwierdziło Centrum Informacyjne Sejmu. "Ostatnie dwa lata bardzo intensywnej pracy Sejmu mogą stanowić podstawę do propozycji i rozmowy na temat zmian w trybie prac Izby. Marszałek Sejmu, jako osoba je nadzorująca i koordynująca, jest w pełni świadomy zarówno zalet, jak i wad aktualnie obowiązującego harmonogramu" - podano o oświadczeniu.
Opozycja wyjaśniła, że plany są jej znane. Marszałek przedstawił propozycje podczas posiedzenia Konwentu Seniorów, które omawiało kalendarz posiedzeń na 2018 rok. Pomysł popiera Kukiz'15. Z kolei Katarzyna Lubnauer podejrzewa, że frekwencja zmieni się, ale tylko częściowo.
"Czasami posłowie chcieliby uczestniczyć w interesującym ich punkcie, a nie mogą ze względu na komisje. To się skończy. Jednak często Sejm zajmuje się wąskimi branżowymi tematami. Nie sądzę, by w ich przypadku frekwencja znacząco wzrosła" - mówi posłanka Nowoczesnej.
Marek Kuchciński ma jednak problem bo jest bowiem pierwszym, który wychodzi z taką propozycją. Wcześniej zmian chcieli inni marszałkowie: Marek Borowski czy Ewa Kopacz.