Nadchodzi nowa zimna wojna? Coraz więcej niepokojących sygnałów, również dla Polski
• Niemcy ostrzegają przed nową zimną wojną między USA a Rosją
• Mocarstwa dzieli przedłużający się konflikt w Syrii
• Kolejna "kość niezgody" to Ukraina
• Zawieszenie wspólnej utylizacji plutonu dodatkowo pogłębia eskalację
• Marek Płoński z Defence24.pl przeanalizował potencjalne zagrożenia na linii USA-Rosja i ich wpływ na Polskę i Europę Wschodnią.
18.10.2016 12:08
Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier wyraził niedawno zaniepokojenie eskalacją napięć pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki i Federacją Rosyjską, która może doprowadzić do nowej zimnej wojny pomiędzy dwoma mocarstwami, ale bardziej niebezpiecznej i nieobliczalnej.
Na łamach "Bilda" stwierdził, że przedłużająca się wojna domowa w Syrii i na Ukrainie, cyberataki oraz zawieszenie współpracy przy likwidacji plutonu, doprowadziły do powstania konfliktowej sytuacji pomiędzy USA i Rosją. Jednocześnie przestrzegł, że "jeżeli sytuacja ulegnie dalszemu zaostrzeniu, znajdziemy się z powrotem w epoce konfrontacji między obu mocarstwami. Nie będzie to jednak dawna zimna wojna". Zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji obecne czasy są znacznie bardziej niebezpieczne i nieobliczalne, bowiem dawniej świat był podzielony na dwie części, niemniej Moskwa i Waszyngton znały i respektowały linie, których nie należało przekraczać.
Zaostrzenia retoryki ze strony rosyjskiej nie należy łączyć z przygotowaniami do nowej zimnej wojny. Nie należy jej również porównywać z wyścigiem zbrojeń ZSRR i USA, bowiem w tamtym czasie układ geopolityczny był zupełnie inny. Dzisiejsza polityka zagraniczna Moskwy determinowana jest przez gabinet Władimira Putin, który ma swoją wizję układu sił na świecie. Planem Rosji jest niekoniecznie zniszczenie, ale raczej zdezintegrowanie NATO i Unii Europejskiej. Putin chce odizolować Stany Zjednoczone od Europy, aby w dłuższej perspektywie zbudować oś Moskwy, Berlina i Paryża plus ewentualnie Rzymu. Główne mocarstwa Europy będą determinować przyszłość Starego Kontynentu, zachowując prawo do panowania nad swoimi strefami wpływów.
Z ust Władimira Władimirowicza padło już kiedyś stwierdzenie, że "kto nie tęskni za Związkiem Radzieckim, ten nie ma serca". Ale Prezydentowi Rosji nie chodzi o odbudowę całości dawnego imperium, gdyż Putin ma świadomość, że republiki Azji Środkowej stanowiły zbyt duże obciążenie dla budżetu Związki Radzieckiego. Natomiast zamierza zbudować swoje imperium w granicach słowiańsko-bałtyckich, w których znajdą się Mołdawia, Ukraina, Białoruś oraz państwa bałtyckie. Ponadto zamierza odbudować strefę wpływów na Bliskim Wschodzie, aby skuteczniej prowadzić politykę energetyczną.
Pole walki w Syrii
Próba rozwiązania kryzysu syryjskiego na drodze dyplomatycznej nie powiodła się ze względu na jaskrawe różnice w strategii USA i Rosji. Głównym celem Obamy w Syrii było uniknięcie większego zaangażowania sił amerykańskich w tej wojnie. Putinowi za to przyświeca bardzo konkretny cel: reżim Asada ma utrzymać się u władzy, co zabezpieczy wpływ Rosji w tym regionie.
Pakiet pięciu dokumentów, który podpisali 9 września b.r. w Genewie Siergiej Ławrow i John Kerry, miał doprowadzić do zawieszenia broni między siłami rządowymi i umiarkowaną opozycją w Syrii, a następnie do wspólnych działań wojskowych przeciwko Daesh i Dżabhat Fateh asz-Szam. Porozumienie to było korzystne głównie dla reżimu Asada i popierającej go Rosji, a osłabiało sponsorowaną przez USA antyasadowską opozycję, uniemożliwiając współdziałanie z silniejszymi oddziałami Dżabhat Fateh asz-Szam.
Główną korzyścią dla Moskwy przy pełnej realizacji tego porozumienia miało być ograniczenie swobody prowadzenia operacji przez lotnictwo amerykańskie nad Syrią. Tym samym reżim Asada byłby zabezpieczony przed amerykańskimi atakami. De facto wojna domowa w Syrii miała zakończyć się tylko na fasadowej rekonstrukcji istniejącego reżimu. Dla Moskwy porozumienie to miało również znaczenie prestiżowe, ponieważ miało postawić Rosję w pozycji równorzędnego partnera USA, którego zgoda jest niezbędna do osiągnięcia przez Waszyngton swoich celów.
Ostatecznie administracja Baracka Obamy uznała, iż Rosja nie jest zainteresowana zawieszeniem broni w Syrii, a jedynie wykorzystuje porozumienie do dalszego poszerzenia obszaru kontrolowanego przez reżim Baszara al-Asada. Omyłkowy atak lotnictwa amerykańskiej koalicji na syryjskie siły rządowe w Dajraz-Zaur 17 września oraz symetryczna odpowiedź Rosji, czyli atak lotniczy 19 września na konwój humanitarny pod Aleppo wpisują się w ciąg zdarzeń, które doprowadziły do zerwania rozmów dyplomatycznych pomiędzy USA a Rosją.
Rosja mimo fiaska zawieszenia broni, osiągnęła swoje minimalne cele, bowiem wzmocniła wojskową pozycję Asada, a także podważyła amerykańską wiarygodność w oczach syryjskiej opozycji. Istotne było również postawienie w niekorzystnym świetle administracji Baracka Obamy, aby osłabić przedwyborczą pozycję Hillary Clinton przed listopadowymi wyborami, w których Moskwa jednoznacznie opowiedziała się za Donaldem Trumpem,
Idealna pora
Administracja rosyjska kalkuluje, że w ciągu najbliższych czterech miesięcy (termin ten nazywany jest "lame duck") amerykańska administracja nie podejmie poważnych decyzji. A więc kampania prezydencka w USA to dla Rosji idealny moment, aby osiągnąć strategiczną przewagę nad Stanami Zjednoczonymi zarówno na Bliskim Wschodzie jak i w Europie, gdzie interesy obu mocarstw się ścierają. Pozwoli to również wzmocnić pozycję Rosji przed inauguracją nowego prezydenta, która zwyczajowo ma miejsce w styczniu.
W chwili obecnej w sondażach rośnie poparcie dla Hillary Clinton, która będzie z pewnością dla Rosjan rozmówcą znacznie trudniejszym i bardziej zdeterminowanym niż opuszczający urząd Barack Obama. Należy się więc spodziewać działań ze strony Moskwy mających na celu wzmocnienie kandydatury Donalda Trumpa.
Plutonowy prztyczek
Zbieżność zamrożenia przez Waszyngton współpracy z Moskwą w sprawie Syrii z wycofaniem się Rosji z porozumienia dotyczącego utylizacji zapasów plutonu chociaż dla wielu ekspertów jest zaskakująca, nie jest jednak przypadkowa. Radykalizm rosyjskich postulatów w projekcie ustawy o wstrzymaniu wykonywania przez Rosję porozumienia z 2000 roku ma cele polityczno-propagandowe związane głównie z kampanią wyborczą w USA oraz celami polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej.
Rosja stara się obarczyć administrację Obamy (także byłą sekretarz stanu Hillary Clinton) odpowiedzialnością za zaostrzenie stosunków rosyjsko-amerykańskich. W ten sposób wpisuje się w przedwyborczą retorykę republikańskiego kandydata Donalda Trumpa, a przedstawiając listę strategicznych żądań Moskwa jednocześnie testuje obóz Partii Republikańskiej.
Gra o sankcje
Dyslokacja rakiet w Obwodzie Kaliningradzkim jest kolejną klasyczną zagrywką Kremla, stosowaną za każdym razem w odpowiedzi na wrogie - w rozumieniu Rosji - posunięcia Zachodu. Takie groźby rozmieszczenia Iskanderów pojawiały się podczas dyskusji o tarczy antyrakietowej czy w czasie napięć na linii Rosja-NATO po aneksji Krymu. Ruchy Kremla wpisują się w szereg działań zaostrzających konflikt ze światem zachodnim. Wykreowanie napięcia na granicy militarnej konfrontacji mają na celu wywołanie w Europie politycznej paniki.
Jak widać po przykładzie szefa niemieckiej dyplomacji, przynosi to zamierzone efekty. Putin nie dąży do militarnego starcia, bowiem nie pozwala mu na to sytuacja ekonomiczna Rosji. W związku sankcjami ekonomicznymi wprowadzonymi przez świat zachodni po zajęciu Krymu, kryzys ekonomiczny w Rosji się pogłębia.
Władimir Putin szuka więc możliwości cofnięcia sankcji oraz dywersyfikacji eksportu-importu poprzez pogłębianie współpracy gospodarczej w innych częściach świata, w tym na Bliskim Wschodzie (Turcja, Iran) czy Afryce Północnej (Egipt). Wygrana Donalda Trumpa z pewnością ułatwiłaby negocjacje w sprawie uchylenia sankcji gospodarczych. A należy pamiętać, że w najpotężniejszych państwach UE również zbliżają się wybory, których wyniki mogą być niekorzystne dla Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Zły czas dla Europy Środkowej i Wschodniej?
Polityka zagraniczna USA po ewentualnej wygranej kontrowersyjnego kandydata to wielka niewiadoma. Trump podobnie jak Jeremy Corbyn w Wielkiej Brytanii otwarcie kwestionuje art. 5 traktatu NATO. Jednocześnie republikański kandydat na wiceprezydenta USA Mike Pance ostatnio oświadczył, że należy w krótkim czasie umieścić tarczę antyrakietową w Polsce i Czechach.
We Francji i Niemczech coraz większe znaczenie mają siły polityczne, które chcą aby ich kraje ewoluowały w kierunku dla Polski niekorzystnym. Marine Le Pen we Francji jak i AfD w Niemczech są na przeciwległych biegunach jeśli chodzi o interesy bezpieczeństwa Polski względem Rosji. Podobnie, jeśli doszłoby do awansu politycznego Ligi Północnej we Włoszech.
Politycy odpowiadający za kształt polityki zagranicznej Polski powinni pamiętać, że Rosja i Niemcy mają silne więzi gospodarcze (sektor gazowy i spożywczy). Ponadto istnieje tradycyjny niemiecki antyamerykanizm podsycany szczególnie w czasach NRD, nakładający się jednocześnie na poczucie winy za zbrodnie niemieckie wobec Rosjan. Szczególnie silny on jest w lewicowej partii Die Linke oraz prawicowej Alternatywie dla Niemiec (AfD).
Możliwe, że socjaldemokraci w najbliższych wyborach będą chcieli przedstawiać się jako partia dialogu oraz współpracy z Federacją Rosyjską, aby odróżnić się od partii chadeckiej. Wówczas należy brać pod uwagę sytuację, że kampania przed wyborami parlamentarnymi w RFN (wrzesień 2017) może wymusić na kanclerz Angeli Merkel częstsze odwoływanie się do wzmocnienia polityki dialogu i współpracy z Rosją. SPD w sprawach wschodnich jest podzielona, więc Europa Wschodnia powinna żyć nadzieją, że Angela Merkel przetrwa kryzys polityczny i będzie istotną zaporą dla działań Federacji Rosyjskiej inwestującej w politycznych sojuszników.
Obojętnie, czy spojrzymy na lewicę czy skrajną prawicę, to prorosyjskość Francji jest bardzo widoczna. W bardzo małym stopniu jej działania określane są przez stanowisko Polski. Francuzi nie sprzedali Rosji obiecanych Mistrali z uwagi na zagrożenie polskich interesów, tylko pod wpływem amerykańskich nacisków, ostatecznie sprzedając je Egiptowi na kredyt od Saudyjczyków.
W kontekście Polski trzeba pamiętać, że to za sprawą Francji (a także Niemiec) Polska nie znalazła się "Grupie Mińskiej". Rosja może wykorzystać propagandowo zakończenie negocjacji w sprawie śmigłowców wielozadaniowych Caracal. Administracja Hollanda zaostrza stosunki dyplomatyczne z Rosją (odwołanie wizyty Putina we Francji), ale te ruchy są tylko pozorne. Francuzi zdają sobie bowiem sprawę, że z Rosją trzeba się porozumieć w kontekście nie tylko Syrii, ale całego Bliskiego Wschodu. Regionu tradycyjnie istotnego dla polityki zagranicznej Paryża.
Jeśli Francois Hollande przegra wybory, to potencjalnym następcą może być Nicolas Sarkozy, który od lat opowiada się za dialogiem z Moskwą, jednocześnie podkreślając, że należy wrócić do kwestii Mistrali dla Rosji oraz uchylenia sankcji gospodarczych. Warto przypomnieć skandaliczną wypowiedź Sarkozego w sprawie Krymu: "rozumiem ten akt, bo przecież Krym był zawsze rosyjski". Poglądy polityczne Marine Le Pen można pominąć, a jedynie warto przypomnieć jej wypowiedź z 2012 roku, kiedy zapowiedziała całkowite wycofanie Francji z NATO .
Zwycięstwo politycznych sojuszników Rosji w najsilniejszych krajach UE zwiększyłoby szanse na projekt osi mocarstw z Paryżem, Moskwą i Berlinem i USA wypchniętymi z kontynentu. Natomiast Polska - według putinowskiej Rosji - ma być peryferiami, a nie centrum Europy. Dlatego dla Rosji ważnym czynnikiem osłabienia Unii Europejskiej jest spór między Warszawą i Brukselą.
Polska elementem propagandy Kremla
Kiedy rozpoczął się ostry spór Polski z Komisją Europejską na temat praworządności zmian ustrojowych, rosyjskie media szeroko relacjonowały (i nadal relacjonują) dialog pomiędzy Warszawą i Brukselą, nadinterpretując skutki. Środki masowego przekazu całkowicie zależne od Kremla na użytek wewnętrzny przekazują społeczeństwu w Rosji, na Ukrainie czy Białorusi, że Polska jest "przykładem" tego, że demokracja i eurointegracja nie przynoszą szczęścia.
Możliwości propagandowe Kremla mogą się zwiększać w miarę wzrostu podziałów w polskim społeczeństwie, czy zwiększania napięć na linii instytucje UE-Polska. Propaganda na chwilę obecną przynosi Rosji większe korzyści niż ewentualny konflikt zbrojny. Aparat propagandowy Rosji będzie wykorzystywał każdą możliwość, aby ukazać Polskę jako główną barierę, a nawet wroga porozumienia Rosji z Unią Europejską.
Rosja może chcieć wykorzystać odwołania do historii poszczególnych polityków, aby wywołać obawy poszczególnych państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej o polską dominację. Koncepcja Międzymorza jest zdaniem Rosji niczym innym, jak powrotem polskiego imperializmu przeciwstawianego Moskwie, uderzającym w podobne aspiracje Węgier i Rumunii.
Rosja w tym kontekście będzie próbowała wywołać spory terytorialne i prestiżowe. Na łamach rosyjskich portali czytanych również na Litwie, Białorusi czy Ukrainie, pojawiały się paszkwile sugerujące, że Polska wysuwa roszczenia terytorialne wobec Ukrainy. Na ten temat również wypowiadali się rosyjscy politycy, w tym Władimir Żirinowski. W ten sposób Rosja próbuje wpływać na negatywną wobec Polski postawę internautów w Kijowie czy Wilnie. W najbliższych dniach z pewnością zostanie wykorzystany przez rosyjską propagandę najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego "Wołyń".
Geopolitycznie i geograficznie Polska jest w centrum konfliktu Zachodu z Rosją. Moskwa będzie "udowadniać", że Polska jest kłótliwa, rusofobiczna, peryferyjna i emocjonalna, która nie potrafi wyjść poza swoje fobie. Kremlowska propaganda będzie ukazywać polską politykę zagraniczną, w której dominuje tylko strachliwa polityka historyczna. Dlatego zadaniem polskiego rządu będzie oddzielenie emocji społecznych od polityki i dyplomacji, aby uwiarygodnić Polskę w oczach Zachodu.
Polska również nie może ulec rosyjskiej propagandzie. Istotny będzie również dialog między Polską a Rosją, niekoniecznie na najwyższym poziomie dyplomatycznym. Ponadto Warszawa powinna zintensyfikować działania mające na celu poprawę stosunków z sąsiadami, w szczególności z Litwą i Ukrainą. Wspólna wizyta prezydentów Polski i Ukrainy na Wołyniu mogłaby przynieść wymierne korzyści dla stosunków polsko-ukraińskich.
Rosyjska kontrofensywa na świecie
Wielokrotnie w swoich opiniach podkreślałem, że celem Władimira Putina jest odzyskanie nie tylko Krymu czy wschodnich obwodów, ale całej Ukrainy. Niemniej z uwagi na zaangażowanie w Syrii oraz pogłębiający się kryzys gospodarczy wywołany sankcjami ekonomicznymi, działania zbrojne nie będą zintensyfikowane. Podobnie w przypadku Mołdawii czy Gruzji. Rosja będzie natomiast kontynuować wobec krajów Europy Wschodniej politykę zastraszania poprzez naruszanie przestrzeni powietrznej, stawianie wojska w stan gotowości bojowej, ćwiczenia taktyczne w pobliżu granic, rotacyjne przerzucanie kompleksów rakietowych. Należy się również spodziewać nasilenia ataków cybernetycznych.
Rosja również będzie aktywniejsza w innych rejonach świata, w szczególności na Bliskim Wschodzie, gdzie konkuruje z USA na płaszczyźnie politycznej. Zintensyfikowane zostaną działania rosyjskiej armii w Syrii. Swoją militarną obecność na świecie będzie chciała wyrazić poprzez rozbudowę i budowę nowych baz wojskowych. Już zapowiedziano przekształcenie bazy morskiej Tartus w stałą bazę oraz powiększenie bazy lotniczej Hmejmim (lotnisko w Latakii). Rosja ogłosiła również rozmieszczenie w Syrii systemu obrony rakiet przeciwlotniczych S-300 w odpowiedzi na pogłoski o rozważaniu przez siły amerykańskie bombardowania sił reżimowych Baszara al-Asada.
Władimir Putin próbuje przeciągać na swoją stronę kluczowych graczy bliskowschodnich. Iran może być istotnym partnerem w kwestii syryjskiej, ale z Rosją zamierza konkurować na rynku energetycznym (również w Europie Wschodniej). Wobec zachodnich sankcji Iran dla Moskwy jest istotnym kontrahentem. W podobny sposób Kreml traktuje mającą wysokie aspirację Turcję, z którą wznowił dialog po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu. W ostatnich miesiącach odbyły się już trzy spotkania na najwyższym szczeblu. Ale Erdogan jest nieprzewidywalnym graczem. Dialog z Rosją może traktować wyłącznie jako kartę przetargową w rozmowach z USA i UE.
Bazy wojskowe Moskwy rozsiane po całym globie
Rosji potrzebna jest baza w Afryce Północnej w celu realizacji zadań geopolitycznych w warunkach poważnej niestabilności regionu. Dlatego prowadzi zaawansowane rozmowy z Egiptem na temat wynajęcia obiektów wojskowych, w tym odtworzenia do 2019r. radzieckiej bazy w mieście Sidi Barrani na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
O możliwości powrotu żołnierzy rosyjskich do baz na Kubie i w Wietnamie mówił niedawno wiceminister Nikołaj Pankow. Byłoby to logiczną kontynuacją konfrontacyjnej wobec USA i NATO polityki zagranicznej Rosji. Baza na Kubie byłaby istotna w antyamerykańskiej kampanii. Ale obecnie Kuba odtworzyła stosunki dyplomatyczne z USA, pracując nad likwidacją barier handlowych. Hawana więc nie zaryzykuje dealu z Rosją. Natomiast powrót rosyjskich żołnierzy do Wietnamu (w tym szersze wykorzystywanie bazy morskiej Cam Ranh) może być negatywnie odebrane przez Chiny.
W zachodnich mediach szeroko analizowane są ostatnie zachowania Moskwy. Zachodni eksperci zastanawiają się, czy faktycznie istnieje realne niebezpieczeństwo bezpośredniej konfrontacji militarnej między Rosją i USA.
Kluczowa wspólna odpowiedź
Właściwie zareagowali politycy na najwyższym szczeblu w NATO i UE. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podczas konferencji w Pasawie oświadczył, że Sojusz nie zamierza reagować w trybie pilnym na rozmieszczenie przez Rosję rakiet balistycznych Iskander-M w obwodzie kaliningradzkim. W ten sposób dał jasno do zrozumienia stronie rosyjskiej, że nie robią na nim wrażenia tego typu prowokacje. Szef NATO opowiedział się za konstruktywnymi relacjami z Rosją zastrzegając jednocześnie, że dialog ma sens tylko wtedy, gdy Sojusz będzie silny. Wraz z uczestniczącymi w konferencji przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem oraz szefem Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem zgodnie oświadczyli, że wobec Rosji należy prowadzić politykę siły, wykazując twardość w negocjacjach, nie zamykając jednocześnie drzwi do dialogu. Wobec obaw państw Europy Wschodniej, podczas konferencji w Pasawie ponownie padły deklaracje co do utrzymania sankcji wobec Rosji, a także ewentualnego ich rozszerzenia, jeśli Moskwa
będzie eskalować działania w Syrii i na Ukrainie.
Wobec agresywnej polityki Rosji istotne jest zacieśnianie relacji politycznych jak i militarnych między państwami Unii Europejskiej i NATO. Niezwykle istotny będzie również udział Warszawy. Ale polityczne elity w Polsce muszą pamiętać, że dla poprawy wiarygodności naszego kraju na arenie międzynarodowej istotne będzie solidarne działanie wszystkich stron sceny politycznej, bez przenoszenia wewnętrznych konfliktów na zewnątrz.