Dzień ataku nie był przypadkowy? "Musk mówi, jakby było przesądzone"
Po poniedziałkowej awarii portalu X Elon Musk stwierdził, że doszło do "masowego cyberataku". Przekonywał, że działania były prowadzone z "obszaru Ukrainy". - Myślę, że jest dużo powodów, by Ukraińców umownie "wrobić". Lepiej by było jednak tonować nastroje - mówi Wirtualnej Polsce dr Alek Tarkowski, ekspert z Open Future.
W poniedziałek na całym świecie doszło do awarii serwisu X (dawniej Twitter). Dostęp do portalu był mocno utrudniony. Jego właściciel Elon Musk przekonywał, że doszło do "masowego cyberataku".
"Jesteśmy atakowani każdego dnia, ale to zostało dokonane z użyciem wielu zasobów. Albo duża, skoordynowana grupa i/lub kraj są zaangażowane. Namierzamy" - napisał. Następnie w rozmowie z Fox News powiedział, że ataków dokonano "z obszaru Ukrainy".
Co się tak naprawdę stało? Według ekspertów, jeśli faktycznie doszło do ataku, był to najprawdopodobniej DDoS. To jeden z najczęściej występujących ataków hakerskich. Ma on na celu zajęcie wszystkich dostępnych i wolnych zasobów w celu uniemożliwienia funkcjonowania całej usługi.
- Z takimi atakami sprawa jest bardzo niejasna. Ale Musk mówi tak, jakby to było już przesądzone. Sama natura ataków DDoS jest niezwykle skomplikowana - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Alek Tarkowski z Open Future.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posłowie PiS klaskali Trumpowi. "Chwilowa euforia"
- Powiedzenie, że ataki DDoS pochodzą z jakiegoś miejsca jest bardzo naciągane. Wydaje się, że jest tu wielka możliwa gra interesów w oskarżeniu Ukrainy - dodaje ekspert.
Myślę, że jest dużo powodów, by Ukraińców umownie "wrobić". Lepiej by było jednak tonować nastroje. Trzeba dużo mocniejszych dowodów, by oskarżać jakąś stronę
Ekspert wskazuje też na czas cyberataku, do którego doszło w przeddzień negocjacji amerykańsko-ukraińskich w Arabii Saudyjskiej. A ostatnie tygodnie nie były najlepsze dla relacji na linii Waszyngton-Kijów.
- Można sobie wyobrazić, że byłby to dobry argument, gdyby chcieć podjąć jakieś działania np. przeciwko Ukrainie - mówi dr Tarkowski.
"Użyć może ich każdy, kto zapłaci"
Serwis Niebezpiecznik.pl zwraca z kolei uwagę, że to, "iż w puli adresów atakujących serwis X zaobserwowano ukraińskie adresy IP, wcale nie oznacza, że to Ukraińcy stali za atakiem".
"W internecie spotkać można np. ukraińskie stressery, czyli usługi dedykowane stricte do przeprowadzania ataków DDoS. Użyć może ich każdy, kto zapłaci. Nawet rozczarowany jakością tylnej kamerki w Tesli amerykański republikanin, nienawidzący Muska" - napisano.
Zwrócono też uwagę, że ataki mogły zostać też przeprowadzone w taki sposób, by odnieść wrażenie, że prowadzone są one z Ukrainy.
Niebezpiecznik.pl wskazuje również, że do ataku przyznała się grupa hakerska Dark Storm o poglądach propalestyńskich, która działała w USA, Izraelu czy w krajach UE: "Ale podobnie jak Musk, grupy 'hakerskie' też często mijają się z prawdą, więc niekoniecznie trzeba ufać takiej auto-atrybucji".
"Na razie bezpiecznie będzie nie snuć teorii spiskowych i uznać, że jedyne, co jest pewne, to to, że X faktycznie nie działał wczoraj przez sporą część dnia. I choć wiele wskazuje na to, że powodem był atak DDoS, to nie da się ustalić na bazie aktualnie udostępnionych dowodów, kto za tym atakiem stał" - podkreślono.
Adam Zygiel i Tomasz Waleński, dziennikarze Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: