MON też wynajmuje lobbystów w USA. Płaci im miliony
Od lutego Ministerstwo Obrony Narodowej płaci znanej firmie lobbingowej BGR 70 tys. dolarów miesięcznie, aby pomóc w przekonywaniu władz USA do pomysłu wzmocnienia obecności wojskowej w Polsce. Ze sprawozdania firmy wynika, że praca polega głównie wysyłaniu e-maili do asystentów kongresmenów.
20.09.2019 | aktual.: 20.09.2019 14:15
Polska Fundacja Narodowa nie jest jedyną, która korzysta z usług. Jak wynika z rejestru FARA Departamentu Sprawiedliwości USA, MON wynajmuje BGR Government Solutions. W przeciwieństwie do White House Writers Group - małej, szerzej nieznanej firmy, z której korzysta PFN, BGR to poważna siła w Waszyngtonie.
Grupa założona przez byłego republikańskiego gubernatora Mississippi Haleya Barboura kojarzona jest z prawicą i ma na swoim koncie wielu zagranicznych klientów. Także tych kontrowersyjnych, jak rosyjski Alfa Bank czy Saud al-Kachtani, domniemanego organizatora zabójstwa dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego.
W ramach umowy z MON, lobbyści BGR mają zajmować się "strategicznym doradztwem" dla MON i wzmacnianiem więzi z amerykańskimi władzami oraz pomagać ministerstwu w "komunikowaniu priorytetowych kwestii w relacjach USA i Polski" w kontaktach z Kongresem, administracją Trumpa oraz mediami i ekspertami. Koszt to 70 tys. dolarów miesięcznie. Do tej pory wydano 490 tys. dolarów, czyli ok. 2 miliony złotych. Kontrakt obowiązuje do stycznia 2020 roku. Spośród obecnych zagranicznych klientów BGR, tylko władze Indii płacą za usługi firmy więcej niż Polska.
Przez e-maile do Fortu Trump
Branżowy portal O'Dwyers podał, że wynajęcie firmy miało "wybrukować ścieżkę dla większej liczby amerykańskich żołnierzy w Polsce". Co to oznacza w praktyce? Ze sprawozdania złożonego przez firmę 30 czerwca wynika, że ogromna większość działań BGR polegała na e-mailowych kontaktach z asystentami kongresmenów i senatorów, przede wszystkim tych zasiadających w komisjach ds. sił zbrojnych oraz spraw zagranicznych. Wyjątkiem był personel tzw. komisji helsińskiej, która zajmowała się kwestią praworządności w Polsce.
Ze sprawozdania wynika, że firma zorganizowała jedynie kilka spotkań twarzą w twarz. Takie rozmowy odbyły się z kongresmenami zasiadającymi w komisjach ds. sił zbrojnych, asystentami komisji helsińskiej oraz z byłym doradcą Baracka Obamy Michaelem Carpenterem, który dziś jest głównym doradcą prawdopodobnego konkurenta Donalda Trumpa w wyborach, Joe Bidena.
Od lutego do końca maja, wysłano ponad tys. e-maili, ale duża część z nich to efekt kampanii masowego wysyłania do wszystkich zainteresowanych. WP otrzymała kopię kilku z nich od adresatów korespondencji. Były to m.in. zaproszenia na współorganizowaną przez BGR konferencję z udziałem szefa MON Mariusza Błaszczaka w waszyngtońskim hotelu St. Regis w przeddzień wizyty Andrzeja Dudy w Białym Domu. Obok Błaszczaka krótkie przemówienie wygłosiła też amerykańska ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher.
Kongres tak, Pentagon - nie
Co ciekawe, firma w ogóle nie kontaktowała się z nikim z kluczowych instytucji jeśli chodzi o "Fort Trump": Białego Domu i Pentagonu. Przytłaczająca większość działań BGR dotyczyła Kongresu. Jak mówi WP osoba z doświadczeniem w waszyngtońskim lobbingu, może to wynikać ze słabych kontaktów polskich dyplomatów z Kongresem oraz nie najlepszej reputacji Polski wśród kongresmenów z Partii Demokratycznej.
- Kongres miał do odegrania ważną rolę. I ważne jest to, że Kongres już dwa razy wydał zgodę na wzmocnienie obecności wojskowej w Polsce - mówi WP polski dyplomata zaznajomiony z tematem.
Jak dowiedziała się WP, poza wymienionymi w sprawozdaniu działaniami, ludzie z BGR byli też w Warszawie i doradzali urzędnikom ministerstwa.
Kto wynajmuje lobbystów
- Z jednej strony takie usługi to dość standardowa rzecz, chociaż państwa europejskie korzystają z nich rzadko. To raczej domena niedemokratycznych lub znaczących państw. Wątpliwości może budzić też styl działania firmy, która moim zdaniem robi to w dość siermiężny sposób - mówi WP amerykańskiego think-tanku, odnosząc się m.in. do konferencji z udziałem Błaszczaka.
Obok Polski, obecnymi zagranicznymi klientami firmy są rządy m.in. Azerbejdżanu, Irackiego Kurdystanu, Somalii, Bangladeszu, Indii, Korei Południowej i Wenezueli. Więcej niż MON za lobbing płaciły tylko Indie.
Przedstawiciel polskiej dyplomacji tłumaczy, że w Waszyngtonie lobbują właściwie wszystkie państwa, choć nie wszystkie robią to za pomocą zarejestrowanych lobbystów i profesjonalnych firm. Zamiast tego działają np. poprzez think-tanki, lub po prostu za pomocą własnych placówek dyplomatycznych.
- My jednak, w przeciwieństwie do np. Niemiec, nie mamy tak licznej ambasady, aby prowadzić lobbing na taką skalę - wyjaśnia rozmówca WP.
Polskie przygody z lobbingiem
Ale nie jest to pierwsze doświadczenie ministerstwa ani z waszyngtońskim lobbingiem, ani z BGR. Poprzednie wywoływały sporo kontrowersji. Kontrakt BGR z MON jest w istocie kontynuacją współpracy firmy z Polską Grupą Zbrojeniową, rozpoczętą w listopadzie 2017 roku. Jak wówczas pisaliśmy, do współpracy obie strony namówił były szef kampanii Trumpa Corey Lewandowski, oskarżany o kupczenie dostępem do ucha prezydenta.
Kontrowersje wynikały jednak głównie z faktu, że BGR została wynajęta przez PGZ do pomocy przy zakupie systemów Patriot i HIMARS w ramach programów Wisła i Homar. Tymczasem w tym samym czasie klientem BGR był również koncern zbrojeniowy Raytheon, producent systemu Patriot, co wskazywało na konflikt interesów. PGZ płacił za to lobbystom 70 tys. dolarów miesięcznie.
- To wielki skandal. Jak można podpisać kontrakt z kimś, kto reprezentuje też drugą stronę? - mówił wówczas w rozmowie z WP gen. Jarosław Stróżyk, były attache wojskowy w Waszyngtonie. - To tak, jakby ktoś idąc do salonu samochodowego zatrudniał pośrednika pracującego dla salonu, żeby wynegocjował mu lepsze warunki - dodał.
Ostatecznie do zakupów Patriotów i HIMARS doszło, ale w obu przypadkach eksperci krytykowali wynegocjowane parametry umowy.
Przeczytaj również: PGZ zatrudniła doradcę Trumpa, by załatwił nam Patrioty. "To wielki skandal"
Podobna sytuacja wiązała się z wynajęciem przez MON firmy lobbystycznej Park Strategies należącej do byłego senatora Ala D'Amato. Amato, który cieszył się dobrymi relacjami z ówczesnym szefem MON Antonim Macierewiczem, reprezentował również koncern Lockheed Martin, producenta śmigłowców Black Hawków - inny obiekt zainteresowania polskich sił zbrojnych. Dzięki oraz umówił spotkanie szefa MON z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Jego honorarium wynosiło 15 tys. dolarów miesięcznie.
Co ciekawe, polskie władze korzystały z usług BGR nie tylko za rządów PiS. Firmę wynajęto również w latach 2008-2009 do lobbingu w kwestii umowy z USA o tarczy antyrakietowej. Wówczas też sprawa wywoływała wątpliwości. Krytyczną opinię wygłosił m.in. były lobbysta i wykładowca Uniwersytetu George'a Washingtona Steven Billet. Według niego , a nie miała większego sensu, bo próbowała lobbować z pomocą firmy kojarzonej z Republikanami. Ostatecznie mimo starań lobbystów i polskiej dyplomacji, prezydent Barack Obama zrezygnował z planów tarczy antyrakietowej w formie ustalonej przez poprzednią administrację.
Przeczytaj również: Burza wokół PFN. Jedna rodzina miała wyjątkowo skorzystać na lukratywnej umowie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl