Mogą zaatakować NATO? Szojgu ogłasza powstanie nowych rosyjskich armii
"Planujemy utworzenie dwóch połączonych armii, 14 dywizji i 16 brygad" - gdy Siergiej Szojgu czytał z kartki o nowych planach, generałowie tylko przytakiwali, ale według zachodnich ekspertów ta zapowiedź jest bardzo groźna. Rosjanom zapewne będzie brakować sprzętu, problem w tym, że ich armia jako jedyna nie liczy się ze stratami w ludziach.
24.03.2024 | aktual.: 24.03.2024 19:48
- Dzwony biją na alarm. (...) Władimir Putin zwiększa nakłady na gospodarkę wojenną z myślą o zaatakowaniu NATO w 2026 lub 2027 roku - ostrzegał kilka dni temu Andrzej Duda. Jacek Siewiera z Biura Bezpieczeństwa Narodowego dodawał: - Kraje NATO znajdujące się na wschodniej flance powinny przyjąć trzyletni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji.
Ten sam przekaz płynie od wielu europejskich polityków. - Mogą zaatakować w ciągu trzech do pięciu lat - mówi duński minister obrony Troels Lund Poulsen, a sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg uważa, że "NATO musi przygotować się na konfrontację".
Podstawą obaw są relacje z wojny w Ukrainie oraz z rosyjskich fabryk zbrojeniowych. Mimo sankcji nałożonych na państwo Putina, w 2023 r. rosyjskie siły zbrojne otrzymały 1,5 tys. czołgów oraz 2,5 tys. bojowych wozów piechoty i transporterów, 100 samolotów, 150 śmigłowców oraz 3,5 tys. dronów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najnowsze - i zmasowane - ataki rakietowe na ukraińskie miasta zaprzeczają popularnej rok temu teorii, jakoby Rosja już "się wystrzelała" z nowoczesnej broni. Nowych rakiet mieli nie zbudować przez sankcje oraz sabotaże w instytutach i fabrykach. Tymczasem Rosjanie wygrzebali się kłopotów i szykują "zwiększenie produkcji rakiet hipersonicznych, zwłaszcza Kindżał i Cirkon" (cytat z alarmującego raportu Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych z lutego tego roku).
Reforma armii? Szojgu podaje liczbę nowych dywizji
20 marca w Moskwie kilkudziesięciu rosyjskich generałów, którym złote emblematy nie mieszczą się już na pagonach i piersiach, zasiadło przy okrągłym stole. W jego centrum znalazła się kilkumetrowej wielkości wizualizacja - mapa Rosji naniesiona na kulę ziemską. W takiej scenografii obraduje zarząd rosyjskiego ministerstwa obrony. Jego szef Siergiej Szojgu odczytał z kartki raport o sukcesach w "operacji" w Ukrainie, wspomniał o paradzie 9 maja i przeszedł do rozdziału o reformie rosyjskiej armii.
"Zgodnie z decyzją naczelnego wodza trwa stopniowy rozwój Sił Zbrojnych Rosji i zwiększanie ich zdolności bojowych. Będziemy w dalszym ciągu zwiększać siłę liczebną (...). Utworzono korpus wojskowy, dywizję strzelców zmotoryzowanych (....). Do końca roku planuje się sformowanie dwóch połączonych armii i 30 formacji, w tym 14 dywizji i 16 brygad" - odczytał Szojgu.
Wypowiedź ta przetoczyła się przez zachodnie media jak burza. To, lekko licząc, 300 tys. żołnierzy. Rosjanie nie ukrywają, a wręcz zamieszczają w oficjalnych notkach, że powstają struktury dowodzenia leningradzkiego i moskiewskiego okręgu wojskowego. Są wycelowane w nowych członków NATO: Finlandię i Szwecję.
- Nasze bezpieczeństwo zależy od wydarzeń na Ukrainie. Na razie Rosjanie nie mają możliwości stworzenia wielkiej odwodowej armii, która mogłaby komukolwiek zagrozić. Większość potencjału militarnego, jaki odtwarzają, trafia na front - ocenia w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych w Polsce.
Uważa, że Rosja po dotkliwych klęskach na początku wojny w Ukrainie zmienia system dowodzenia na bardziej wydajny. Generał ostrzega tym samym wszystkich przed lekceważącym podejściem.
- Gdyby Ukraina z jakichś powodów uległa i doszło za zatrzymania zadawania strat Rosji, to ich działający w wojennych trybach przemysł w ciągu 2-3 lat pozwoli wystawić dwie nowe armie. Sankcje nie są skuteczne, bo jakoś dowożą wyremontowane czołgi na front. Musimy śledzić współpracę gospodarczą Rosji z Chinami, Koreą Północną oraz Iranem - podkreśla wojskowy.
Gen. Skrzypczak uważa, że Ukraina jest teraz najsłabsza, a zachodni politycy za długo dyskutowali nad udzielaniem jej wsparcia. Kolejna transza pomocy z USA wciąż nie została przegłosowana. Jeśli Putin w 2024 roku zdołałby zakończyć wojnę na swoich warunkach, wschodnia flanka NATO ma 2-3 lata na zbudowanie potencjału wojskowego. - Chodzi o to, aby nie ulec przyszłym żądaniom tego mordercy - mówi wprost były dowódca wojsk lądowych.
Według analityka wojskowego ppłk rez. Macieja Korowaja Rosja ma przewagę nad krajami NATO-wskimi, ponieważ już rozpędziła swoją gospodarkę pod prowadzoną wojnę. - Oni przygotowują się do konfrontacji z NATO. Czy to będzie projekcja realna, czy tylko projekcja strachem, będziemy musieli przekonać się w przyszłości - mówi ppłk Korowaj.
- Dobrze się stało, że Szojgu powiedział o liczbie dywizji i brygad. Możemy obserwować, czy to powstanie i wyciągnąć wnioski. W kwestii zebrania ludzi sądzę, że jest to zrobienia, natomiast nie wiemy, czy mają możliwości wyposażyć te związki wojskowe w sprzęt - dodaje.
Maciej Korowaj podkreśla, iż nie ma co popadać w trwogę na rosyjskie hasła. Siły, o których wspomniał Szojgu, są równoważone przez osiem dywizji NATO-wskich (cztery polskie oraz po jednej z USA, Niemiec, Wlk. Brytanii, Francji). - My zawsze zapewniamy, że NATO jest sojuszem defensywnym. Rosjanie to wykorzystują, grając strachem i niepewnością, prowokując reakcje na różne incydenty. Uważam, że do tej gry należy wprowadzić element nieprzewidywalności reakcji Sojuszu - podsumowuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rosja atakuje tylko słabszych". Rosja vs. NATO. Ppłk Korowaj: Przygotowuje się do wojny
Tę tezę może potwierdzać narracja stosowana przez Kreml po piątkowym ataku terrorystycznym. Uzbrojeni napastnicy zaatakowali w piątek salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. Otworzono do ludzi ogień, były też doniesienia o eksplozjach. W budynku wybuchł pożar, w wyniku którego zawalił się dach budynku.
Odpowiedzialność za atak wzięła na siebie organizacja Państwo Islamskie - poinformowała w nocy z piątku na sobotę agencja Reutera. Po niemal 20 godzinach od zamachu, Władimir Putin wygłosił w sobotę specjalne oświadczenie. Zapewnił, że wszyscy zaangażowani w "krwawy i barbarzyński zamach" zostaną ukarani.
Putin powtórzył informacje ogłoszone wcześniej przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa i powiedział, że zatrzymano w związku z zamachem 11 osób, a także, że czterej bezpośredni sprawcy "próbowali się ukryć i poruszali się w kierunku Ukrainy", gdzie miało być dla nich "według wstępnych informacji przygotowane okno do przekroczenia granicy po stronie ukraińskiej". - Wersja Kremla, że wykonawcy ataku terrorystycznego w sali koncertowej pod Moskwą zamierzali uciec na Ukrainę, nie wytrzymuje krytyki – ocenił w sobotę przedstawiciel ukraińskiego wywiadu wojskowego HUR Andrij Jusow.
Wielka armia w sowieckim stylu. Strat nie liczą
Konrad Muzyka, analityk z firmy z Rochan Consulting uważa, że z racji poniesionych dotychczas strat w sprzęcie wojska lądowe Rosji będą w perspektywie następnych lat bardziej "piechotocentryczne", z dużym wsparciem artylerii oraz dronów. "Kreml uważa, że jest w stanie wojny z Zachodem i pewne jest, że będzie prowokował NATO/UE działaniami poniżej progu wojny" - napisał Muzyka w serwisie X.
"Sojusz może stanąć w obliczu konfrontacji z masową armią w sowieckim stylu, która będzie technologicznie słabsza, ale dysponująca znaczącym potencjałem militarnym i stosunkowo dobrym wyszkoleniem" - pisze z kolei w raporcie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych jego analityczka Anna Maria Dyner.
Wielu ekspertów zauważa jeszcze jeden czynnik ryzyka. Rosjanie są jedyną armią na świecie, która nie przejmuje się własnymi stratami. Podczas zimowej ofensywy praktykowali "mięsne szturmy", po których przed ukraińskimi pozycjami zostawały dziesiątki ciał. Liczy się to, że Ukraina się cofa. Wybicie 40 proc. stanu osobowego to zgodnie z wojskowymi doktrynami Rosji "straty akceptowalne".
Według rosyjskiego magazynu śledczego Verstka od początku wojny w Rosji przybyło ponad 500 tys. inwalidów (głównie młodych mężczyzn) , co rosyjski urząd statystyczny początkowo ukrywał. Na Syberii wypłat zasiłków pogrzebowych rodzinom poległych było tyle, że paradoksalnie wzrósł tam "poziom dochodów i zamożności".
Rosjanie chcą się upajać własnym mocarstwem
Czemu Rosjanie się nie buntują? Anna Maria Dyner z PISM wskazuje na "wzrost czynnika ideologicznego i postępującą militaryzacja społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży". W szkole podstawowej wprowadzono przedmiot "Rozmowy o ważnych sprawach". Jak informowaliśmy, weterani przychodzą do klas opowiadać o "operacji specjalnej w Ukrainie". W klasach licealnych i technikach dwie lekcje w tygodniu to podstawowe szkolenie wojskowe. Jest też ruch wolontariacki nazywany "młodą armią" (w wielu 8-18 lat). Liczy ona 1,5 mln członków - tak podał Siergiej Szojgu.
Jak tłumaczy Anna Maria Dyner dla Rosji osiągnięcie celów na Ukrainie oraz ewentualna konfrontacja zbrojna z NATO, mają wymiar strategiczny i ideologiczny. "W ten sposób rosyjskie władze dążą do zapewnienia państwu statusu supermocarstwa, jaki miał ZSRR. (...) Systemowo realizowana polityka ma oswoić Rosjan z sytuacją, w której ich państwo będzie pozostawało w stanie długotrwałej konfrontacji zbrojnej. Ma też zachęcać potencjalnych rekrutów do wstępowania do armii, a społeczeństwo do podejmowania działań na rzecz sił zbrojnych" - czytamy w raporcie PISM.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski